Pielęgniarka w sekrecie pocałowała przystojnego dyrektora, który był w śpiączce przez trzy lata, myśląc, iż nigdy się nie obudzi — ale ku jej zaskoczeniu, nagle objął ją po tym pocałunku…

newskey24.com 4 godzin temu

Szpital o 2 w nocy był zawsze cichy zbyt cichy. Jedynie rytmiczny bip monitora serca i szum fluorescencyjnych lamp trzymały Elżbietę Sadowską w skupieniu. Od trzech lat opiekowała się nim Łukaszem Krawczykiem, miliarderemprezesem, który po tragicznym wypadku drogowym zapadł w śpiączkę. Nie mieli rodzinnych gości, nie było przyjaciół, było tylko ona.

Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego przyciągał ją tak niepokojąco. Może spokój jego twarzy, może myśl, iż pod tym ciałem drzemał człowiek, który zwykle rozgrzewał salony zarządu. Elżbieta nazwała to współczuciem zawodowym przywiązaniem, czymś więcej. Wiedziała jednak, iż to nie to.

Tamtej nocy, po ukończeniu kolejnego badania, usiadła przy jego łóżku, patrząc na człowieka, który stał się częścią jej życia. Jego włosy urosły, a zarost znów był szorstki na bladym pniu. Szepnęła: Tak wiele cię tu zabrakło, Łukaszu. Świat ruszył dalej, ale nie wiem, co dalej z nami.

Pokój wydawał się niewyobrażalnie ciężki od ciszy. Łza spłynęła po jej policzku. Na impulsywny, nierozważny impuls pochyliła się i delikatnie złączyła usta z jego. To nie był romantyczny pocałunek, a jedynie ludzka chwila. Pożegnanie, którego nie zdążyła wypowiedzieć.

Nagle wydarzyło się coś niespodziewanego. Z gardła wyłonił się niski, zachrypnięty dźwięk. Elżbieta zamarła. Spojrzała na monitor rytm się zmienił, bip przyspieszył. Zanim zdążyła coś przetrawić, wokół jej talii objął silny ramion.

Zaskoczona jękła. Łukasz Krawczyk mężczyzna, który nie ruszał się trzy lata obudził się i trzymał ją blisko. Jego głos, szorstki i ledwo słychać, zapytał: Kim jesteś?

Serce prawie przestało jej bić.

Tak właśnie mężczyzna, którego wszyscy myśleli, iż już nigdy nie wstanie, obudził się w ramionach pielęgniarki, która właśnie go pocałowała.

Lekarze nazwali to cudem. Jego mózg, nieaktywny latami, w ciągu kilku godzin zaczął oddychać, mówić, przywoływać fragmenty przeszłości. Dla Elżbiety cud niósł ze sobą ciężar winy. Ten pocałunek nie miał być znany nikomu.

Gdy w końcu pojawiła się rodzina Łukasza prawnicy, asystenci, ludzie bardziej zainteresowani jego firmą niż sercem Elżbieta cofnęła się w cień. Nie mogła jednak zapomnieć, jak patrzył na nią podczas sesji rehabilitacyjnych, jak łagodnie wymawiał jej imię.

Dni zamieniły się w tygodnie. Łukasz walczył o każdy krok, o każdy wspomniany szczegół. Pamiętał wypadek kłótnię z partnerem biznesowym, deszcz, zderzenie. Po tym wszystkim wszystko było zamglone, dopóki nie obudził się i nie zobaczył jej.

Podczas fizjoterapii zapytał cicho: Byłaś przy mnie, kiedy się obudziłem, prawda?

Elżbieta zawahała się. Tak.

Jego wzrok spotkał jej oczy. I mnie pocałowałeś.

Jej dłonie drżały. Ty pamiętasz to?

Pamiętam ciepło, odparł. I twój głos.

Chciała zniknąć. To był błąd, panie Krawczyk. Przepraszam.

Lukasz potrząsnął głową. Nie przepraszaj. Myślę, iż to mnie przywróciło.

Nie mogła uwierzyć. Uśmiechnął się nieśmiało nie ten charyzmatyczny CEO z okładek, ale ktoś prawdziwy, wrażliwy.

Gdy się leczył, rozeszły się plotki: iż pielęgniarka zakochała się w prezesie, iż przeskoczyła granicę. Dyrektor szpitala wezwał ją do biura. Zostaniesz przeniesiona, rzekł zimno. Ta historia nie może ujrzeć światła dziennego.

Zadrżała, serce rozpadło się. Zanim zdążyła pożegnać Łukasza, jego pokój był pusty sam wyszedł, wracając do swojego świata.

Powiedziała sobie, iż to koniec. Ale w głębi wiedziała, iż ich opowieść nie dobiegła jeszcze końca.

Trzy miesiące później Elżbieta pracowała w małej przychodni w Krakowie, gdy znów go ujrzała. Łukasz Krawczyk stał w poczekalni w szarym garniturze, z tym samym nieokreślonym wyrazem twarzy.

Potrzebuję kontroli, powiedział swobodnie. A może zobaczyć kogoś.

Jej puls przyspieszył. Pan Krawczyk

Lukasz, poprawił. Szukam pani.

Starała się zachować profesjonalizm, ale głos się zachwiał. Dlaczego?

Bo po wszystkim zrozumiałem jedną rzecz, szepnął. Gdy się obudziłem, pierwsze co poczułem, to nie ból ani dezorientacja. To spokój. I od tamtej chwili szukam go.

Spojrzała w dół. Jest pan wdzięczny. To wszystko.

Nie. Żyję dzięki pani. A żyję, bo chcę znów ją zobaczyć.

Przychodnia szumiała wokół nich, ale wszystko bledło. Zbliżył się, ich spojrzenia się spotkały. Dała mi pani powód, by wrócić. Może ten pocałunek nie był przypadkiem.

Elżbieta poczuła łzy w oczach. Nie był, wyszeptała. Ale nie miał znaczyć nic.

Uśmiechnął się ten cichy, znajomy uśmiech. To więc niech będzie czymś więcej.

Zbliżył się, a ich usta spotkały się ponownie. To nie był kradzież to był początek.

Gdy się odsunęli, pośmiała się cicho. Nie powinnaś tutaj być. Media

Niech gadają, odparł. Miałem dość życia pełnego głupich spraw. Teraz wybieram to, co ważne.

Po raz pierwszy po latach Elżbieta uwierzyła w jego słowa. Mężczyzna, który niegdyś rządził imperiami, stał teraz w przychodni, wybierając miłość ponad dziedzictwo.

I tak właśnie pielęgniarka, która złamała wszystkie zasady, odnalazła własny rytm serca jeden puls na raz.

Idź do oryginalnego materiału