Piękne rzęsy i puste wnętrze: jak uniknąć błędnych wyborów

newsempire24.com 19 godzin temu

Słuchaj, mam taką historię, iż aż kot by się uśmiał. Jak to mówią: „Nie kupuj kota w worku, bo się później zdziwisz”.

Mieszkała w naszym miasteczku dobra, pracowita kobieta — Jadwiga Nowak. Zawsze miała pełne ręce roboty: ogród uprawiała, dom sprzątała tak, iż aż się świeciło, a jej żurek był taki, iż sąsiedzi prosili o dokładkę. Miała syna, Wojtka — chłopak złote rączki, dobry jak chleb, ale miał jedną wadę: serce miękkie jak świeża bułka. Każdej się wzruszył, każdej chciał pomóc, a już szczególnie dziewczynom.

No i pewnego dnia przyprowadził do matki znajomą — Klaudię. Dziewczyna, no powiedzmy, wyglądała jak z okładki: oczy wielkie, usta pomalowane, rzęsy jak miotły, paznokcie długie, tylko złota brakowało. Patrzysz — lalka. Ale, jak mawiają starzy: „Nie wszystko złoto, co się świeci”.

Jadwiga od razu wyczuła, iż coś jest nie tak. Kobieca intuicja to jak pies na łańcuchu — obcego od razu wywęszy. I mówi do syna cicho:
— Synku, coś mi w niej nie gra. Chyba tylko pieniądze i zabawy ma w głowie.

I nie bez powodu. Bo pierwsze, co Klaudia zrobiła w domu — rzuciła brudny talerz do zlewu i usiadła. Jadwiga, przyzwyczajona do porządku, grzecznie przypomniała:
— Umyj po sobie.
A ta choćby brwi nie uniosła:
— Nie będę sobie rąk brudzić.

No, myśli sobie matka, może żartuje. Ale nie — talerz stał w zlewie, tłusty jak był.

— Synu, nie mów, iż chcesz się z nią żenić? — pyta z nadzieją Jadwiga.
A on tylko się rozmarzył:
— No jasne. Kocham ją!

I tak się stało. Jak to mówią: „Miłość jest ślepa”. Minęło kilka miesięcy — i wesele zrobili. Jadwiga, choć bolało ją serce, oddała im klucze do babcinego mieszkania: niech młodzi mają swoją przestrzeń.

Czas płynął, aż w końcu teściowa postanowiła odwiedzić młodych. I co tam zobaczyła? Kurz na meblach gruby na palec, stos brudnych naczyń w zlewie, skarpetki na podłodze jak grzyby po deszczu. A Klaudia siedzi na kanapie, piłuje paznokieć i marudzi:
— Szukam siebie.

A u Wojtka już trzeci kredyt na głowie. Klaudia chce nowe auto — lśniące, żeby wszyscy widzieli, jaka to pani.
— A kto za to zapłaci? — pyta Jadwiga.
— To nie wasza sprawa — odcina się Klaudia. — Mąż ma mnie utrzymywać, a ja mam być piękna.

Wtedy teściowa sobie obiecała: „Ani grosza więcej”.

Minęło trochę czasu, i Wojtek przyszedł do matki:
— Mamo, weź kredyt na siebie.
A ona spokojnie odpowiedziała:
— Nie, synu. Kto obiecał, niech teraz kombinuje.

Wrócił do domu i powiedział żonie, iż auta nie będzie. I wtedy, kochani, zaczęło się… Krzyki, histeria, trzaskanie drzwiami tak, iż sąsiedzi pewnie się żegnali. Klaudia wrzeszczała, iż bez samochodu jej życie to nie życie, aż w końcu Wojtek nie wytrzymał i wyrzucił ją z domu. Niedługo potem rozwód był gotowy.

I tak, moi drodzy, pamiętajcie: „Nie ten dom dobry, co ściany zdobi, ale gdzie się ludzie lubią”. Bo co z kobiety, której jedyna umiejętność to dbanie o manicure? Miłość to nie tylko piękne słowa, ale i troska o siebie nawzajem, praca na wspólne dobro. Lepiej żyć skromnie, ale w spokoju, niż w luksusie, ale w wiecznych kłótniach.

Idź do oryginalnego materiału