Piękne rzęsy i puste mieszkanie: historia o tym, jak nie pomylić się w wyborze
Oj, kochani ludzie, usiądźcie bliżej, bo opowiem wam coś, aż wróble przestaną ćwierkać z ciekawości. Jak mówi stare przysłowie: Nie kupuj kota w worku bo ugryzie.
W naszym miasteczku żyła dobra, pracowita kobieta Antonina Kowalska. Zawsze miała pełne ręce roboty: ogród uprawiała, dom sprzątała tak, iż podłoga lśniła, a barszcz gotowała tak smaczny, iż aż łyżka stawała w garnku. Syn jej, Wojtuś, chłopak też nie leniwy złote ręce, dobre serce, szczery wobec ludzi. Ale miał jedną wadę serce miękkie jak świeży chleb: każdemu współczuł, każdego żałował, a już dziewczętom to w ogóle nie miał odporności.
I oto pewnego dnia przyprowadził do matki znajomą Alicję. Dziewczyna, mówię wam, piękna jak z obrazka: oczy duże, usta pomalowane, rzęsy długie jak miotły, paznokcie jak grabie, tylko złota brakuje. Spojrzysz prawdziwa laleczka. Ale, jak mawiają mądrzy ludzie: Z twarzy wody się nie napijesz.
Antonina od pierwszego wejrzenia wyczuła coś jest nie tak. Kobiece serce to jak pies na łańcuchu: obcego wyczuje od razu. I mówi do syna cichutko:
Oj, synku, coś mi ona nie pasuje. Widać, tej lalce tylko pieniądze i rozrywki w głowie.
I nie bez powodu tak powiedziała. Bo pierwsze, co Alicja zrobiła w domu rzuciła brudny talerz do zlewu i usiadła. Antonina, przyzwyczajona do porządku, grzecznie przypomniała:
Umyj po sobie.
A tamta choćby brwi nie drgnęła:
Nie chcę brudzić rąk.
No, myśli matka, może żartuje. Ale nie wzięła ten talerz, płukała i płukała, a on jak był tłusty, taki pozostał.
Synku, nie chciałeś chyba z nią się żenić? pyta z nadzieją Antonina.
A on tylko marzycielsko się uśmiechnął:
Chcę. Kocham ją!
Oto wam i przypowieść: Miłość jest ślepa. Minęło kilka miesięcy i wesele wyprawili. Antonina, choć ciężko jej było na sercu, oddała im klucze do babcinego mieszkania: niech młodzi żyją osobno.
Czas płynął, i postanowiła teściowa odwiedzić młodą parę. Oj, ludzie I co tam zobaczyła! Kurz na meblach gruby na palec, naczynia w zlewie jak góra, skarpetki na podłodze jak grzyby po deszczu. Alicja siedzi na kanapie, pilnuje paznokci i krzywi się:
Szukam siebie.
A u syna już trzecia pożyczka na karku. Alicja domaga się nowego, błyszczącego auta, żeby wszyscy widzieli, jaka to pani.
A kto za to zapłaci? pyta Antonina.
To nie wasza sprawa ucina tamta. Mąż ma mnie utrzymywać, a ja mam być piękna.
Wtedy teściowa postanowiła: Dość, ani grosza więcej.
Minął jeszcze trochę czas, i Wojtuś przyszedł do matki:
Mamo, weź kredyt na siebie.
A ona spokojnie odpowiedziała:
Nie, synu, kto obiecał, ten niech się teraz wykręca.
Wrócił do domu i mówi żonie, iż samochodu nie będzie. I wtedy, kochani ludzie, zaczęło się Krzyki, histerie, trzaskanie drzwiami, iż pewnie sąsiedzi się żegnali. Alicja wrzeszczała, iż bez auta jej życie to nie życie, aż doprowadziła męża do ostateczności. I on, nie wytrzymując, wyrzucił ją z domu. Potem gwałtownie wzięli rozwód.
Więc, dzieci moje, zapamiętajcie: Nie ten dom bogaty, co stoi pod blachą, ale ten, gdzie zgoda panuje. Bo co z kobiety gospodyni, jeżeli jej jedyna umiejętność to ochrona manicure? Miłość to nie tylko piękne słowa, ale też troska o siebie nawzajem i praca na wspólne dobro. I lepiej żyć skromnie, ale w spokoju, niż w luksusie, ale w wiecznych kłótniach i hałasie.