Bób wciągam już gdzieś od tygodnia. My kupił mi pierwszą partię parę dni temu, był to jeszcze młody bób, pyszny, no idealny. I w sumie pierwszy raz zjadłam całą porcję ze skórą. Normalnie zawsze go obieram, skóra jest dla mnie za twarda i odbiera mi całą przyjemność jedzenia. A jest za twarda, ponieważ kupuję bób tak od połowy sezonu i już nie jest pierwszej młodości. Ale jest tańszy, więc ten…. No wiecie.
I ten tegoroczny, pierwszy, młody smakował cudownie. Bo pierwszy w tym roku, bo młody. Bo tylko ugotowany. I jedynie z solą. Bez cukrów, koperków i innych maseł. Więc jak już zjadłam ten idealny, postanowiłam iż kupię kolejny i znowu zrobię go bez udziwnień. I oczywiście włączył mi się tryb blogerki, czyli czas napisać post, trzeba ugotować coś inaczej, już już już.
Zaczęłam więc szperać w moich notatkach i przypomniał mi się przepis na pieczony bób. Już choćby dalej nie szukałam innych opcji, nie było sensu. Nie kombinowałam też z dodatkami. W dzisiejszym przepisie jest tylko sól, pieprz i oliwa.
Wyszło pysznie. Przyznam się Wam jednak szczerze, iż ten gotowany jest przez cały czas moim numerem jeden. o ile jednak macie ochotę poeksperymentować, jesteście fanami bobu, wiecie co zrobić.
W ogóle znalazłam w końcu kompana do raczenia się bobem. To ta sama osoba, z którą w domu mogę jeść krewetki. To moja córka. Tak, moje 3,5 roczne dziecię. My choćby nie popatrzy w naszą stronę jak zażeramy się tymi produktami. No i ok, nie to nie. Wczoraj próbowałam go choćby namówić na sałatkę z bobem. Że będzie ok, iż nie przesadzę z ilością, bla bla bla. Pokiwał tylko głową i grzecznie powiedział, iż mam się gonić.
Za parę dni spróbuję jeszcze jednego eksperymentu z bobem, ale nie wiem czy o tym w ogóle tutaj pisać. Zobaczę co z tego wyjdzie. Tzn. ja wiem, iż to będzie świetna sprawa, zastanawiam się jedynie czy jest sens w ogóle o tym wspominać. Wyjdzie w praniu.
Dziś tyle. Zajrzyjcie do mnie ponownie pojutrze.
Baj.
Składniki:
500 g bobu
1 łyżka oliwy
sól
pieprz
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 stopni.
Bób opłukujemy, zostawiamy na sicie do odcieknięcia, na koniec można go jeszcze lekko osuszyć ręcznikiem papierowym.
Bób wsypujemy do naczynia żaroodpornego (ja użyłam do tego płaskiej, okrągłej formy do tart), doprawiamy solą, świeżo zmielonym pieprzem, polewamy oliwą, mieszamy.
Naczynie przykrywamy folią aluminiową i pieczemy 15-20 minut. Po tym czasie ściągamy z niego folię, mieszamy bób i pieczemy już bez przykrycia kolejne 15 minut (do lekkiego zrumienienia). Od czasu do czasu bób można znowu przemieszać.