Monika pochodzi z Suwałk, na co dzień mieszka jednak pod Warszawą. Chciałaby w święta odwiedzić swoich rodziców, jednak w tym czasie, zależy jej również, by odwiedzić rodzinę męża, która mieszka w Łodzi. Dlatego mają dogadane, iż raz jeżdżą do jednych krewnych, raz do drugich. Zdawało to egzamin do czasu, aż na świecie pojawiły się wnuki.
REKLAMA
Mamy sześcioletnią córkę i dwuletniego synka. Od czasu ich narodzin dziadkowie rozpoczęli coroczną walkę o święta. Za nic mają sobie wcześniejsze ustalenia i tworzą świąteczną wojenkę, w której ja muszę brać udział, chociaż bardzo tego nie chcę
- powiedziała. - Mój mąż niestety umywa ręce i gdy do niego dzwonią z pretensjami, to mówi, iż on się dopasuje do mnie, iż się nie wtrąca i ja podejmuję decyzje. Próbowałam go zaangażować, jednak on z wygodnictwa oczywiście, opiera się temu, jak może - dodała.
Zobacz wideo Zapytaliśmy warszawiaków, jak zwracać się do teścia i teściowej [SONDA]
Babcia kusi słodkościami, dziadek prezentami
Nasza czytelniczka jest wzburzona, ponieważ odkąd dzieciaki podrosły, dziadkowie zaczynają je wciągać w rodzinną walkę o wspólne święta.
Żadne argumenty, typu 'rok temu byliśmy u was, teraz jedziemy do drugich rodziców', do nich nie przemawiają. I dotyczy to dwóch stron, to jakiś kosmos. Moja mama ostatnio jak rozmawiała z córką, to opowiadała jej, jakież to pyszności przygotuje na święta, a ojciec z kolei zaczął opowiadać, iż kupi wielką choinkę, pod którą zmieszczą się najlepsze prezenty...
- opowiadała. - Moja córka opowiedziała to nam z płaczem i przepowiedziała teściowej, iż chce jechać do drugich dziadków na święta, bo będą lepsze rzeczy. Oczywiście teściowa miała do mnie pretensje, a dziecku naobiecywała gwiazdek z nieba i zapewniła, iż 'u niej będzie jeszcze fajniej'. To wygląda jak w kiepskiej komedii, aż samej ciężko mi uwierzyć, iż to się dzieje.
Babcia uczy wnukaShutterstock, autor: Ulza
Monika próbowała rozmawiać z rodzicami z obu stron, tłumaczyła, iż nie chcą nikogo wyróżniać, a nie są w stanie w święta, z dwójką małych dzieci, odwiedzić obu rodzin. Przyznała, iż niestety nic z tego nie wynika. - Słyszę hasła, iż rozumieją, iż to z tęsknoty za dziećmi, a potem trach, wszystko zaczyna się od początku. Wkurza mnie to i powiedziałam mężowi, iż jak się nie zaangażuje w ten konflikt, to w tym roku zostaniemy w domu. Przysięgam, iż to zrobię, albo zarezerwuję hotel i gdzieś wyjedziemy. Jest połowa października, a ja już odbieram telefony odnośnie świąt. Kilka lat temu myślałam nawet, żeby zacząć je robić u siebie i wtedy obie babcie spędzałyby czas z wnukami. Niestety, to nie wchodzi w grę, bo obie się oburzyły, iż one zapraszają też innych krewnych na wigilię i też chcą ich zobaczyć. A ja na kilkadziesiąt osób wigilii robić nie będę - podsumowała.
Nasza czytelniczka zastanawia się co zrobić, by święta nie kojarzyły jej się "z rodzinną wojenką" i ma wątpliwości, czy jest jakieś dobre wyjście z tej sytuacji. Jej zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby zostanie w domu na święta, ale nie chciałaby izolować dzieci od krewnych, których i tak nie widzą zbyt często. - Co nie zrobię, chyba i tak będzie złym rozwiązaniem - przyznała ze smutkiem.
Czy w Twojej rodzinie też są "przedświąteczne spory"? A może wszystko odbywa się w miarę spokojnie? Napisz do nas: [email protected]. Zapewniamy anonimowość.