Pewnego wieczoru wracałem do domu. Nastrój miałem fatalny. Bukiet kupiony za ostatnie pieniądze…

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Pewnego wieczoru wracałem do domu. Nastrój miałem fatalny. W tamtym momencie byłem bez pracy i trwało to już trzeci miesiąc. W domu czekała żona. Ona również nie miała pracy. Żyliśmy za ostatnie pieniądze.

Po drodze wstąpiłem do sklepu, kupiłem chleb, twaróg i jakieś tanie drobiazgi. Wyszedłem i zobaczyłem stoisko z kwiatami. Bardzo chciałem kupić żonie kwiaty. Bukiet kupiony za ostatnie pieniądze. Co było dalej, dowiecie się na końcu.

Nie daję kwiatów ot tak, zawsze wyrażam nimi swoje podejście do kobiety. Gdy idę na urodziny, wiem, iż tam będzie mnóstwo róż. Róża to u nas główny kwiat.

Nic dziwnego: jest królewska, wygląda jednocześnie wytwornie i delikatnie. Róża to piękny kwiat. I wszyscy ją dają. Dlatego ja nie kupię róż. Mogę obejść kilka kwiaciarni w poszukiwaniu odpowiedniego bukietu. Nie jest mi szkoda czasu. Sprawia mi to przyjemność i jest interesujące. I znajduję. Może mój bukiet nie będzie wytworny, ale będzie wyjątkowy. Całkowicie inny niż pozostałe. Każda kobieta to doceni.

A teraz zdradzę wam mój największy sekret. Tak, oczywiście, kwiaty z okazji ważnych dni – to bardzo ważne. Rocznica poznania, ślubu, Dzień Kobiet. Ale dziewczynie, którą kocham, zawsze daję kwiaty niespodziewanie.

Siedzi sobie niczego nie podejrzewając, a tu nagle wchodzę z bukietem tulipanów: „To dla ciebie!” Najszczęśliwsze spojrzenie kobiety właśnie w tym momencie. Dla tego spojrzenia kupuję kwiaty. Bo to prawdziwa męska przyjemność – choć na chwilę uczynić ją szczęśliwą.

…Ale na razie stoję przy stoisku z kwiatami. Pieniędzy mam jak na lekarstwo. Ale tak bardzo chcę kupić żonie kwiaty. Co robię? Tak, kupuję je.

Purpurowe alstromerie. Wydaję ostatnie pieniądze. Szaleństwo? Oczywiście. Mężczyzna bez szalonych gestów to straszna nuda i żywy trup. Żona była szczęśliwa. Co tam szczęśliwa – po prostu zszokowana, brak mi słów.

I w tym cudownym momencie nie wiemy jeszcze, co będzie dalej. A dwa dni później zadzwonią do mnie z ofertą świetnej pracy. Wszystko się ułoży. Później urodzi się nam córeczka.

Nie, zupełnie nie wierzę w mistykę ani podobne bzdury, ale mimo wszystko wydaje mi się, iż ten bukiet alstromerii odegrał swoją rolę. Jakiś anioł spojrzał na nas i powiedział: „Słuchajcie, oni się naprawdę kochają, co to za głupstwa z tą pracą i pieniędzmi? To przecież drobiazg.” Pstryknął palcami na chmurze i skierował wydarzenia na adekwatne tory.

Ale choćby gdyby nic takiego się nie wydarzyło, żaden anioł nie pstryknąłby palcami, a praca nie pojawiłaby się jeszcze długo – nigdy nie żałowałbym bukietu kupionego za ostatnie pieniądze.

Idź do oryginalnego materiału