Pewnego razu postanowiłam odwiedzić syna z synową. Nakupiłam im smakołyków. Wypełniłam im lodówkę produktami i miałam nadzieję, iż nasze relacje staną się cieplejsze. Ale choćby nie usłyszałam prostych słów podziękowania w zamian. Dobrze chociaż, iż doczekałam się od syna filiżanki herbaty. Kiedy siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy, podeszła do nas synowa i zaczęła swoje

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Mój syn znalazł się w trudnej sytuacji, a adekwatnie to ja jestem w trudnej sytuacji, bo syn, zdaje się, w ogóle nie dostrzega problemu albo nie chce go widzieć. Nie wiem, jak mu teraz pomóc. Jak otworzyć mu oczy na to, co dzieje się w jego życiu, bo bardzo mi go żal. Czyżby naprawdę niczego nie rozumiał i nie widział?
Nie uważam się za nadopiekuńczą matkę, która wymaga ciągłej uwagi dziecka. Ale nie mogę spokojnie patrzeć, jak synowa niszczy mojego syna – nie po to go wychowywałam i pielęgnowałam. Jej wymagania przekroczyły już wszelkie granice. Chcę pomóc jedynemu dziecku, ale nie wiem jak.

Całe życie razem z mężem staraliśmy się, aby nasz syn wyrósł na porządnego człowieka. Włożyliśmy w to dużo wysiłku. A teraz jakaś panna wykorzystuje go jak konia pociągowego.

Przed ślubem syn przedstawił nam ojca swojej narzeczonej. Nie osądzałam jego wyboru, ale już wtedy synowa nie przypadła mi do gustu. Błogosławiąc dzieci na ślub, zorganizowaliśmy z mężem wesele. Mąż mnie uspokajał, mówiąc, iż to nie nam z nią żyć. A jeżeli takie dziewczyny podobają się synowi – to jego sprawa. Wtedy go posłuchałam i trochę się uspokoiłam. Ale po ślubie zaczęło się najciekawsze.

Na początku młodzi musieli zamieszkać z nami. Nie miałam nic przeciwko temu, tym bardziej iż mogłam być bliżej mojego syna i wspierać go w każdej sytuacji.

Synowa nie chciała nic robić w domu, zajmowała się jedynie swoją częścią mieszkania. A ja tam się nie wtrącałam. Ale po miesiącu wspólnego mieszkania zaczęła nalegać, aby mój syn wziął kredyt na osobne mieszkanie. Widziałam, iż nie podoba jej się mieszkanie z nami. Za wszelką cenę chciała pozbyć się mojego nadzoru i przenieść się do własnego mieszkania. Syn nie potrzebował długich namów i po kilku tygodniach wyprowadzili się.

Mój syn stał się sługą dla swojej żony. Byłam pewna, iż to wszystko kaprysy jego żony. Pewnego razu postanowiłam ich odwiedzić i przyjechałam z masą prezentów. Wypełniłam im lodówkę jedzeniem, mając nadzieję, iż nasze relacje się ocieplą. Ale choćby nie usłyszałam prostego „dziękuję”. Dobrze, iż doczekałam się chociaż filiżanki herbaty od syna. Kiedy siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy o drobnostkach, podeszła jego żona i zaczęła swoje. Zrozumiałam, iż od dłuższego czasu prosi go o samochód. Ale on już i tak miał kredyt – skąd miał wziąć pieniądze na samochód?

Po zachowaniu syna widziałam, iż jest już skrajnie zmęczony. Tego wieczoru wróciłam do domu jeszcze bardziej zasmucona, niż przed wizytą, i nie wiedziałam, jak mogę pomóc synowi.

Po mojej wizycie syn zaczął częściej do mnie dzwonić. W jednej z rozmów powiedział, iż zdecydował się na zakup samochodu dla żony. W końcu go przekonała. Co najważniejsze, on sam dojeżdża do pracy przez całe miasto autobusem z dwoma przesiadkami. A jej, żeby dotrzeć do salonu kosmetycznego (pracuje tam czasem jako manicurzystka), potrzebny jest samochód.

Gdzie tu sprawiedliwość? Czy nie widzi, iż jej mąż i tak wkłada wszystkie pieniądze w kredyt, żeby szybciej go spłacić? Synowej po prostu ciężko przejść się sto metrów – biedaczka. A to, iż syn wstaje o czwartej rano i wraca do domu o 22:00, nie robi na niej wrażenia.

Mój syn wpadł w prawdziwe piekło. Narobił sobie kredytów, pożyczał pieniądze od przyjaciół i znajomych – byle tylko żona była zadowolona. Ostatnio jej kaprysy sięgnęły absurdu. Każdego weekendu wychodzi z koleżankami do nocnych klubów i wraca dopiero nad ranem. Syn sam w domu pierze, gotuje i robi zakupy. A ona tylko wydaje jego pieniądze na swoje rozrywki.

W zeszłym miesiącu zrobiła mu awanturę, iż chce polecieć na wakacje do Egiptu. Bo jest zmęczona. Czym? Salonami kosmetycznymi i klubami? Mój syn musiał wziąć kolejny kredyt w banku i kupić jej wyjazd na weekend. Poleciała za granicę z koleżanką, a syn został w domu – szef nie zwolnił go z pracy. W efekcie ona wróciła opalona i wypoczęta, a mój syn mógł tylko cieszyć się z jej powrotu.

Kaprysy synowej osiągają już poziom absurdu. Niedawno wezwała go z pracy tylko dlatego, iż nudziła się w domu. Powiedziała mu przez telefon, iż źle się czuje. Syn przestraszył się, zostawił wszystko i pobiegł do domu. A żona przywitała go siedząc na kanapie przed telewizorem.

Jak można tak postępować? Tak traktować osobę, która cię kocha, to prawdziwe świństwo. Synowa po prostu wykorzystuje dobroć i miłość mojego syna dla własnych korzyści. Ostatnio stwierdziła, iż chce spisać intercyzę, żeby w razie czego połowa majątku przypadła jej. A przecież nie włożyła ani grosza w mieszkanie, samochód ani cokolwiek innego. Jak ochronić syna przed tym zagrożeniem? W takim tempie ona go zniszczy.

Idź do oryginalnego materiału