Pewnego razu na Boże Narodzenie przyjechała do mnie moja kuzynka z mężem. A z nimi był brat jej męża, Michał. Przeżywał akurat trudny czas po rozwodzie, więc zabrali go ze sobą, żeby mógł się trochę rozerwać. Niespodziewanie dla wszystkich, a najbardziej dla nas obojga, między mną a Michałem pojawiła się sympatia. Zaczęliśmy się spotykać. Michał przyznał, iż mu się spodobałam, ale najbardziej zachwycił się moim koronnym sernikiem. Michał mówi, iż lepszego jeszcze nie jadł. Mimowolnie przypomniałam sobie swoją teściową, bo piekłam według jej przepisów

przytulnosc.pl 6 godzin temu

– Ma pani syna, gratulacje! Chłopiec jest silny i zdrowy. Może pani pogratulować także ojcu! – powiedział lekarz.

Patrzyłam na niemowlę i nie wiedziałam, jak mu powiedzieć, iż ojca nie ma. Mój mąż odszedł ode mnie, gdy byłam w ósmym miesiącu ciąży.

Lekarz tylko współczująco na mnie spojrzał, a ja się rozpłakałam. Ale zrozumiałam, iż teraz muszę być silna, jeżeli nie dla siebie, to dla tego maleństwa, które trzymałam w ramionach.

Wtedy wciąż powtarzałam sobie słowa mojej babci: „Bóg jest dobry” i wierzyłam, iż i u mnie jakoś wszystko się ułoży.

Po tym, jak mąż mnie zostawił, niczego się już nie bałam. Poznaliśmy się z Andrzejem na weselu. Wydawałam za mąż moją najlepszą przyjaciółkę, a Andrzej był najlepszym przyjacielem pana młodego.

Sympatia między nami pojawiła się od razu, a Andrzej przy wszystkich powiedział, iż następne będzie nasze wesele. Wtedy nie wzięłam jego słów na poważnie, bo znaliśmy się zaledwie kilka godzin. Poza tym byłam studentką, studiowałam na uniwersytecie i w ogóle nie myślałam o małżeństwie.

Jednak Andrzej nie żartował. Spotykaliśmy się tylko trzy miesiące, a on mi się oświadczył. Zgodziłam się, bo bardzo się w nim zakochałam.

Ale główne niespodzianki dopiero się zaczynały. Mama Andrzeja była przeciwna naszemu ślubowi, uważała, iż jej syn zasługuje na lepszy los. Tuż przed ślubem przyszła do moich rodziców i oświadczyła, iż nie zgadza się, abyśmy wzięli ślub kościelny.

Kiedy moi rodzice próbowali jej wytłumaczyć, iż ślub jest już jutro i na odwołanie jest za późno, powiedziała, iż będzie albo tak, jak chce, albo wcale.

Andrzej milczał, co szczególnie mnie zabolało. W końcu tylko się cywilnie pobraliśmy. O moim ślubie na wsi jeszcze długo mówiono, ale nie przejmowałam się plotkami, chociaż moim rodzicom było przykro.

Zamieszkaliśmy u Andrzeja. Teściowa nie ukrywała swojej niechęci do mnie, była przekonana, iż nasze małżeństwo długo nie potrwa, dlatego nie chciała, żebyśmy składali przysięgi w kościele.

Było mi bardzo ciężko w domu teściowej, ale przypominałam sobie słowa mojej mądrej babci: „Bóg jest dobry” i starałam się nie zaostrzać sytuacji, a wręcz przeciwnie, zdobyć sympatię teściowej.

Mama Andrzeja była bardzo dobrą gospodynią, potrafiła piec. Jej wypieki nie miały sobie równych. Piecze torty i ciasta na zamówienie, robiła to perfekcyjnie, a ja, kiedy jej pomagałam, uczyłam się od niej.

Miała kilka koronnych przepisów, których również się nauczyłam. Ku mojemu zaskoczeniu bardzo mi się to spodobało.

Pewnego razu mąż wrócił do domu w złym nastroju i powiedział, iż już nie chce ze mną być. Powiedział, iż jego mama miała rację, kiedy mówiła, iż nie jestem dla niego odpowiednią osobą i iż zasługuje na lepszy los.

– A co z naszym dzieckiem? – zapytałam ze łzami w oczach.

– Dziecko zapiszę na siebie. Ale potem się rozwiedziemy, więc licz tylko na siebie – powiedział bez cienia żalu.

Tak zostałam samotną matką. Z dzieckiem wróciłam do rodziców. Sama wychowywałam syna, bo mąż ostatecznie rozwiódł się ze mną. Poza skromnymi alimentami nic więcej dziecku nie pomagał.

Uniwersytet kończyłam już zaocznie. Musiałam pracować na dwóch etatach, żeby utrzymać siebie i syna. A pieczenie stało się moim hobby.

Początkowo piekłam tylko dla siebie, później zaczęłam przyjmować zamówienia i mieć z tego dodatkowy dochód. choćby nie przypuszczałam, iż to, czego nauczyła mnie była teściowa, przyniesie mi nie tylko pieniądze, ale i osobiste szczęście.

Minęły lata. Pewnego razu na Boże Narodzenie przyjechała do mnie moja kuzynka z mężem. Z nimi był brat jej męża, Michał. Przeżywał trudny czas po rozwodzie i zabrali go, żeby trochę się oderwał.

Niespodziewanie dla wszystkich, a najbardziej dla nas samych, między mną a Michałem pojawiła się sympatia. Zaczęliśmy się spotykać. Michał przyznał mi, iż zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia, choć uważał, iż to niemożliwe. Powiedział, iż mu się spodobałam, ale najbardziej smakował mu mój sernik. Michał mówi, iż lepszego jeszcze nie jadł.

Mimowolnie przypomniałam sobie swoją teściową, bo piekłam według jej przepisów. Moja babcia miała rację, kiedy mówiła, iż Bóg jest dobry i nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Kiedy wyszłam za Michała, w moim życiu znów pojawił się były mąż. Andrzej dowiedział się, iż nasz 25-letni syn jest teraz bardzo udany, buduje dla mnie dom i oznajmił, iż ma prawo do części tego domu, bo jest jego ojcem.

Do tego Andrzejowi nie spodobało się, iż u mnie wszystko dobrze, bo jego życie osobiste się nie ułożyło.

Powiedziałam mu, iż nic mu nie jestem winna. A jeżeli chce domu, niech porozmawia z synem. Ale znam stanowisko mojego syna – dawno powiedział, iż nie ma ojca i nie zamierza pomagać obcym ludziom. I popieram go w tym.

Każdy dostał to, na co zasłużył, a Bóg jest dobry i rzeczywiście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Idź do oryginalnego materiału