Jeszcze niedawno miałam wspaniałą rodzinę – kochającego męża, trzy córeczki, piękny dom i dostatnie życie. Teraz jestem w trakcie rozwodu.
Z Władysławem, moim mężem, pobraliśmy się piętnaście lat temu, w małżeństwie urodziłam mu trójkę dzieci, a on zapewnił nam wszystko, czego potrzebowaliśmy. Zawsze starałam się być idealną żoną. Dbałam o siebie, w domu panował wzorowy porządek, i to bez pomocy gosposi. Nasze trzy córki zawsze ubrane były jak z żurnala, mąż elegancki i zadbany.
Po narodzinach dzieci zrezygnowałam z pracy, ale niedawno założyłam własny mały biznes w internecie. Dziewczynki już podrosły, więc miałam więcej wolnego czasu.
Władysław również prowadzi własną firmę, jest dyrektorem dużego przedsiębiorstwa i spędza dużo czasu w pracy. Dobrze zarabiał, mieliśmy wszystko: dom, mieszkanie, samochód i zagraniczne wakacje.
Pewnego dnia musiałam coś przekazać mężowi i pojechałam do jego biura bez zapowiedzi. Liczyłam na to, iż po załatwieniu spraw razem wrócimy do domu.
Ku mojemu zaskoczeniu, sekretarki nie było, a na kanapie siedział chłopiec. Przywitałam się i zapytałam, co tutaj robi, gdzie jego mama.
Chłopiec odpowiedział: – Przyjechaliśmy z mamą do taty, mama potrzebuje pieniędzy. I wskazał na drzwi gabinetu mojego męża.
W tym momencie z gabinetu wyszedł mój mąż z piękną, młodą kobietą. Rozpoznałam ją – to była Olga, jego była sekretarka, która pracowała dla niego około sześciu lat temu, a potem nagle zniknęła. Mąż powiedział mi wtedy, iż wyszła za mąż i dlatego zrezygnowała z pracy. Uwierzyłam mu.
Teraz wszystko ułożyło się w całość. Olga urodziła dziecko mojego męża, a on przez te wszystkie lata utrzymywał ich i prowadził podwójne życie. Miał na to środki.
Chłopiec podbiegł do mojego męża, nazywając go tatą. A ja stałam w bezruchu. Mąż powiedział: – Wybacz, jeżeli potrafisz. Ale ty dałaś mi trzy córki, a ja tak bardzo pragnąłem syna.
Odwróciłam się i pojechałam do domu. Czekały tam na mnie nasze trzy córeczki, a ja nie wiedziałam, co robić dalej. Mąż wrócił późno. Długo milczeliśmy.
Pierwszy odezwał się on. Powiedział, iż może to choćby dobrze, iż się dowiedziałam, bo trudno mu było żyć z takim ciężarem. Michaś to jego syn, tak samo jak nasze córki są jego dziećmi. Chce go oficjalnie uznać i włączyć do naszej rodziny.
Powiedział, iż jeżeli zgodzę się, aby chłopiec co jakiś czas z nami mieszkał i jeździł z nami na wakacje, to utrzymamy rodzinę. jeżeli nie – rozwiedziemy się, a ja z dziewczynkami zamieszkam w naszym trzypokojowym mieszkaniu. Obiecał, iż nigdy nie przestanie dbać o dzieci.
Decyzja należy do mnie. Teraz muszę wybrać. Zostałam zdradzona i postawiona przed faktem dokonanym. Takie jest teraz życie.