Wyszłam za mąż zaraz po studiach i szczerze mówiąc – nic wtedy nie umiałam robić. Ale starałam się uczyć. Od razu urodziłam dwoje dzieci jedno po drugim. I dzieci, i cały dom były na mojej głowie.
Mój mąż jest dobrym człowiekiem, ale ciągle w pracy i w domu w ogóle mi nie pomaga. Rafał potrafi tylko wytykać mi błędy zamiast wziąć dzieci na spacer, żebym mogła coś w spokoju zrobić. Nigdy mu choćby do głowy nie przyszło, iż ja też się męczę i nie zawsze daję radę wszystko zrobić perfekcyjnie.
Pewnego ranka Rafał wstał w złym humorze. Zdarza mu się to dość często. Chyba przechodzi kryzys wieku średniego. Jego koszulka, którą wyprałam dzień wcześniej, nie doprała się do końca. Nie zauważyłam tego. Po prostu zdjęłam wyschniętą i schowałam do szafy.
I tak od rana „poprawił” mi humor słowami: „Pranie to chyba nie twoja bajka. Tak samo jak gotowanie. Po co się za to zabierasz?”. Powiedział to na podniesionym tonie.
Kiedyś płakałabym pół dnia, bo bardzo boli słyszeć takie słowa od ukochanej osoby. Ale tym razem postanowiłam zrobić inaczej. Od tego dnia po prostu przestałam prać. I gotować. Zupełnie.
Moja logika była aż nazbyt prosta. Po pierwsze – gotuję całkiem smacznie. Smakuje wszystkim, tylko nie Rafałowi. Bo on sam nie wie, czego chce. Upiekę mu pierogi – kręci nosem. Naleśniki też nie pasują, zawsze coś nie tak.
Po drugie – żeby ubrania nie doprały się, to trzeba je naprawdę nieźle ubrudzić. A Rafał w tym jest mistrzem. Naprawia auto w nowej koszulce – proszę bardzo. A potem spieraj to. Dlatego jego pretensje, iż jestem „zła żona”, kompletnie do mnie nie przemówiły. Przypomniałam sobie, iż przecież jestem kobietą, a więc powinnam słuchać męża. Skoro mąż powiedział, żeby nie prać i nie gotować – to nie prałam i nie gotowałam.
Rafała wystarczyło na tydzień. Wściekał się, ale sam prał swoje rzeczy. Sam gotował – sobie i dzieciom. I co ciekawe, po takich porannych awanturach bardzo gwałtownie mięknie. Wieczorem wrócił jak aniołek. Spytał, co na kolację. A ja odpowiedziałam, iż nie wiem. Powiedziałam: – Rafał, postanowiłam cię posłuchać i nie brać się za to, czego robić nie potrafię. Pranie to nie moja rzecz, gotowanie też.
Dopiero po prawie dziesięciu latach małżeństwa dotarło do mnie, iż trzeba cenić siebie w każdych okolicznościach. I nie pozwalać nikomu wycierać sobie o ciebie nóg. choćby tym najbliższym i najbardziej ukochanym.