Za czysto dla młodej matki: lekcja od teściowej
Weronika Nowak weszła do domu synowej bez zapowiedzi. Kasia przywitała ją z córeczką na rękach, próbując ukołysać malutką.
— Nie śpi? — zapytała teściowa.
— Nie — westchnęła Kasia.
— A ty sama kiedy ostatnio spałaś? — zmrużyła oczy Weronika.
— Nie pamiętam… Uspokaja się tylko na rękach — cicho odpowiedziała Kasia.
— Daj mi wnuczkę, przejadę się z nią samochodem, zaraz zaśnie. Wrócimy za dwie godziny. A ty się prześpij, odpocznij!
Kasia wahała się, ale zmęczenie zwyciężyło. Oddała dziecko, śledziła wzrokiem odjeżdżające auto i… zamiast iść spać, zabrała się za sprzątanie. Zebrała porozrzucane ubrania, pozmywała naczynia, wrzuciła pranie do pralki, wyszorowała łazienkę, umyła podłogi. choćby upiekła szarlotkę — przecież nie wypada witać teściowej i teścia z pustymi rękami, zaraz wrócą.
Weronika nie była osobą, która krzyczała czy rządziła — nie. Była stanowcza, mówiła cicho, ale każde słowo brzmiało jak rozkaz. choćby „dziękuję” wypowiadała tak, iż czuło się presję.
Niska, szczupła, z ciemnymi włosami i bladą cerą, miała taki wzrok, iż automatycznie prostowało się plecy. Kasia zawsze starała się zrobić dobre wrażenie. choćby o ciąży powiedziała najpierw teściowej, dopiero potem własnym rodzicom.
Wyszła za mąż wcześnie, mając dwadzieścia lat. Mąż — kolega z klasy, przyjaciel z dzieciństwa. Rodzice obojga kupili działkę, wybudowali dom, na ślub mieli już własne gniazdko. Klucze wręczyli uroczyście, mówiąc:
— Niech wam się darzy.
Rodzina była bliska. Stosunki z teściami układały się dobrze, choć Kasia czuła się ciągle oceniana.
Po narodzinach córeczki Zosi wszystko się zmieniło. Dziewczynka była płaczliwa, mało spała, pokarmu zaczęło brakować — Kasia prawie nie jadła, biegała po domu w kółko. Była wyczerpana. Pomoc oferowały i jej mama, a teściowa, ale Kasia dumnie odmawiała — uważała, iż „musi dać sobie radę sama”.
Wstydziła się pokazać zmęczenie, zawsze sprzątała przed wizytami rodziny. choćby w szafach układała rzeczy, byle tylko teściowa nie zobaczyła bałaganu.
Aż pewnego dnia — niespodziewana wizyta. Kasia stoi z dzieckiem na rękach, nic nieposprzątane. W zlewie góra naczyń, na podłogach plamy, ubrania rozrzucone. Sama wyglądała na wykończoną, bladą.
Weronika to wszystko zobaczyła, ale tylko powiedziała:
— Wstąpiliśmy po zakupach, przywieźliśmy wam jedzenie. Chleb, mleko, coś domowego…
I od razu zaproponowała:
— Zostaw Zosię z nami. Przejedziemy się, uśpimy. A ty — śpij. Nic nie rób, jasne? Tylko odpocznij.
Kasia skinęła głową. ale gdy tylko drzwi się zamknęły, zamiast się położyć, rzuciła się do sprzątania. „Nie można przyjąć gości w takim nieładzie!” — myślała.
Gdy Weronika z teściem wrócili, dom lśnił. W łazience pachniało czystością, w kuchni szarlotką. Wszystko błyszczało.
Weronika weszła z wnuczką na rękach, poczuła zapach ciasta, zobaczyła idealny porządek i… zamilkła.
— Nie zostaniemy na obiad — oznajmiła, oddając dziecko synowej.
— Dlaczego? — zdziwiła się Kasia.
— Zabraliśmy wnuczkę, żebyś się wyspała, a nie przemywała podłogi i szorowała wannę. Musisz dbać o siebie. Jesteś matką, a jeżeli nie nauczysz się przyjmować pomocy, wypalisz się. My tu jesteśmy. Nie jesteśmy twoimi wrogami.
Teściowa machnęła ręką i wyszła. Kasi ścisnęło się serce. Było jej jednocześnie wstyd i przykro. Bo Weronika miała rację. Do ostatniego słowa. I Kasia zapamiętała tę lekcję na długo.
**Morał:** Czasem najtrudniej jest przyjąć pomoc, a właśnie wtedy jest najbardziej potrzebna.