„Perfekcyjny mąż”: jak jedno zdanie zburzyło obojętny związek

newsempire24.com 7 godzin temu

“Przecież jesteś idealnym mężem, Robert”: jak jedno zdanie zniszczyło małżeństwo zbudowane na obojętności

Weronika wróciła do domu z dwiema ciężkimi torbami w rękach. Ledwie przekroczyła próg, z pokoju dobiegł głos męża:

— Jesteś już? A która godzina?

— Siódma — odparła zmęczona i skierowała się w stronę kuchni.

Na stole stały trzy filiżanki. To znaczyło, iż mieli gości – teściową, a pewnie razem z nią jej siostrę Bożenę. Weronika choćby się nie zdziwiła. Powoli stawało się to rutyną: wizyty bez zapowiedzi, komentarze o jej „niewłaściwych” nawykach, pełne osądu spojrzenia i ślady obecności obcych ludzi rozrzucone po całej kuchni.

— Gdzie tak długo byłaś? Jestem głodny — rzucił Robert, nie odrywając wzroku od laptopa.

— Byłam w sklepie. Żeby nakarmić waszą wysokość — odcięła się Weronika. — Ale w sumie muszę z tobą porozmawiać.

Milczał. Wtedy podeszła, przekręciła jego fotel twarzą do siebie i spokojnie powiedziała:

— Musimy się rozwieść.

Robert podniósł wzrok, zdezorientowany:

— Co? Dlaczego?

— Bo dłużej tak nie można.

— Weronika, może najpierw zrobisz obiad, a potem pogadamy? Umieram z głodu.

— Nie. Rozmawiamy teraz.

— No przecież wiesz, nie piję, nie imprezuję, nie włóczę się po mieście. Siedzę w domu, pracuję. Zarabiam na siebie. Nigdy niczego nie żądam. Czego ci brakuje?

Weronika uśmiechnęła się gorzko:

— Mieszkasz w moim mieszkaniu, nie płacisz ani czynszu, ani rachunków – ja za wszystko płacę. Zakupy, sprzątanie, gotowanie – też ja. Pytanie: na co ci wystarcza twoich pieniędzy?

— No… kupiłem sobie sweter. W grze miałem aktualizację. Czasem pomagam mamie i cioci Bożenie – przelewam im trochę. To przecież normalne.

— Tak. Normalne. Tylko iż dziś rano uruchomiłam pranie i poprosiłam cię, żebyś je powiesił. A ono wciąż siedzi w pralce.

— Ale miałem przerwę w pracy…

— Wiesz, zmiana aktywności to też odpoczynek.

— Ale ja się na tym nie znam. Mama i ciocia Bożena nigdy nie pozwalały mi dotknąć ani garnków, ani odkurzacza.

— Wiem. „Nie znasz się”. Bardzo wygodne, prawda? Więc tak. Od dziś – jeżeli jesteś głodny, idź i ugotuj. Ja nic nie przygotuję. Dziewczyny zaprosiły mnie do kawiarni – najpierw odmówiłam, ale zmieniłam zdanie. Powodzenia.

Weronika wstała, rozwiesiła pranie, wskazała ręką kuchnię i wyszła. W kawiarni, przy kieliszku wina, zadzwonił telefon – numer teściowej. Wyciszyła go i odwróciła ekranem do dołu.

Gdy Weronika wróciła do domu, w mieszkaniu już była Bogna Michałowska.

— Weronika! Co ty wyprawiasz?! Oszalałaś?! Rozwód?! Czy ty w ogóle rozumiesz, jakiego masz mężczyznę?! Takich już dziś nie znajdziesz! Nie pije, nie zdradza, skarpetek nie rzuca po kątach! Kobiety ci zazdroszczą!

Weronika spokojnie na nią spojrzała:

— Mówi pani tak, jakby chwaliła tresowanego psa. On nie robi nic złego – to pani wymieniła. A może powie pani, co robi dobrego? Dla mnie?

— Pracuje.

— Ja też pracuję. Tyle iż oprócz tego sprzątam, piorę, prasuję, gotuję, dźwigam ciężkie torby ze sklepu, płacę rachunki – za siebie i za niego. A on?

— Przecież daje ci prezenty! Wiem! Pomagam mu je wybierać!

— Dziękuję. Teraz rozumiem, dlaczego na Nowy Rok dostałam miskę do moczenia stóp, a na urodziny – wełniany szal.

— Chyba chciałaś złota? — zaśmiała się szyderczo teściowa.

— Nie odmówiłabym vouchera do SPA albo wyjazdu nad morze. Ale nie. Dostaję szal. I brak szacunku. I ciągłe „ja się na tym nie znam”. Nie chcę już być jego mamą.

— On po prostu nie potrafi. W naszej rodzinie mężczyźni się tym nie zajmują.

— Właśnie. Wychowaliście go na człowieka, który będzie czekał, aż ktoś zrobi wszystko za niego. I jemu to pasuje. A mnie – nie.

— Może nie od razu rozwód? Naucz go…

— Przepraszam. Nie chcę uczyć dorosłego mężczyzny, jak być mężczyzną. Próbowałam. Półtora roku. Więcej nie będę. Teraz spakujemy jego rzeczy – i oboje pójdziecie tam, gdzie wam wygodniej. Nie jestem zła. Po prostu jestem zmęczona.

Pół godziny później pod domem czekała taksówka. Dwie torby, walizka. Robert szedł z tyłu, z laptopem pod pachą.

Weronika zamknęła za nimi drzwi. Usiadła na kanapie. Głęboko odetchnęła. Wpisała do kalendarza: „Rozwód. Jestem wolna”.

I po raz pierwszy od dawna zasnęła spokojnie.

Idź do oryginalnego materiału