Paragon grozy na popularnej greckiej wyspie. Turyści musieli zapłacić krocie za dwa napoje

gazeta.pl 3 dni temu
Zdjęcie: Zheka-Boss / Getty Images/iStockphoto


Grecka wyspa Mykonos od lat przyciąga światowe gwiazdy oraz influencerów. Lokale restauracyjne korzystają na tej popularności i próbują windować ceny do maksimum. Warto dokładnie sprawdzać, ile i za co płacimy. Przekonali się o tym turyści, którzy otrzymali paragon grozy za dwa napoje.
Uwagę turystów ze Stanów Zjednoczonych zwróciła oferta darmowych leżaków na jednej z plaż na wyspie Mykonos. Można było z niej skorzystać pod warunkiem zakupienia jedzenia lub napojów w tamtejszej restauracji. Okazało się, iż choć krzesła były darmowe, to para zapłaciła krocie.
REKLAMA


Zobacz wideo W tym hotelu zatrzymała się na Santorini Sandra Kubicka


Turyści padli ofiarą oszustwa na Mykonos. Miały być "darmowe leżaki" za dwa drinki
Grecka restauracja na wyspie Mykonos po raz kolejny spotkała się z krytyką za "wygórowane" ceny. Drożyzna poskutkowała pojawieniem się setek negatywnych opinii na portalu Tripadvisor. Restauracja DK Oyster zlokalizowana na plaży Platis Gialos opisuje się jako "współczesna saga hedonizmu i rozpieszczania". Choć może pochwalić się blisko dwoma tysiącami recenzji, średnia ocena lokalu wynosi jedynie dwie gwiazdki. We wpisach możemy zobaczyć, iż "talerz pokrojonego w kostkę arbuza i kawałka melona kosztował 68 euro".


O lokalu stało się głośno, gdy zszokowani wczasowicze ze Stanów Zjednoczonych poinformowali, iż zapłacili 876 dolarów, czyli niemal 3,5 tys. złotych za dwa drinki. Okazało się, iż z karty kredytowej zniknęło znacznie więcej pieniędzy, niż myśleli. Każdy drink miał kosztować jedynie 51 euro.


Powiedziano nam, iż leżaki są darmowe, jeżeli zamówimy jedzenie lub napoje. Poprosiliśmy o dwa drinki i później dowiedzieliśmy się, iż kosztowały 51 euro każdy. Jakby tego było mało, wróciliśmy do Stanów i zauważyliśmy, iż z konta zniknęło 876 dolarów


- napisali w recenzji na portalu Trip Advisor.


Reakcja restauracji na zarzuty o paragony grozy. "Uprzejmie prosimy o ponowne rozważenie niektórych ostrych słów i oskarżeń"
Rozgoryczeni turyści nigdy nie otrzymali kopii paragonu. Teraz próbują kwestionować rachunek opiewający na kwotę prawie 3,5 tys. złotych, naliczoną u operatora karty kredytowej.


Choć windowanie cen w Grecji nie jest zakazane, zgodnie z przepisami UE restauracje powinny podawać całkowity koszt każdej pozycji znajdującej się na rachunku klienta przed dokonaniem płatności. Menadżer restauracji, Dimitrios Kalamaras, próbuje bronić opinii lokalu. "Zachęcamy wszystkich gości do sprawdzania menu przed złożeniem zamówienia. Chciałbym zauważyć, iż nasza karta jest wyświetlana na tablicach przy wejściu, pokazując ceny potraw i napojów - odpowiedział przedstawiciel lokalu.
Idź do oryginalnego materiału