Para w Nowym Meksyku zaginęła w 1988 roku – w 2010 odkryto ich zwłoki owinięte w brezent i ukryte na bagnach…

polregion.pl 2 tygodni temu

W roku 1988 w Nowym Meksyku zaginęła para małżeńska dopiero w 2010 roku znaleziono ich ciała owinięte w brezent i ukryte w bagnie
Carlsbath, Nowy Meksyk spokojne miasteczko, gdzie nic złego się nie dzieje. Aż do marcowej nocy 1988 roku, kiedy wszystko zmieniło się na zawsze. Młode małżeństwo zniknęło bez śladu, jakby rozpłynęło się w powietrzu. Dom był uporządkowany, kolacja nakryta na stole, samochody stały w garażu, ale ich już nie było. Jakby pochłonął ich duch. Policja przeszukała pustynię, rzeki, góry nic. Ani odcisku palca, ani kropli krwi, ani jednej wskazówki.
To było niemożliwe, a jednak się stało. Jak dwie osoby mogą zniknąć z własnego domu, nie pozostawiając po sobie niczego? Gdzie byli? Co się z nimi stało? Żywi czy martwi? Przez 22 lata nikt nie znał odpowiedzi. Rodziny cierpiały, policja się poddała, sprawa poszła w zapomnienie aż w 2010 roku wyszła na jaw okrutna prawda, ukryta w odległym, zarośniętym bagnie. To, co tam znaleziono, było tak przerażające, iż nikt nie chciał w to uwierzyć. Prawda okazała się gorsza niż najczarniejsze koszmary.
15 marca 1988 roku Nowy Meksyk obudził się w burzy piaskowej, która na dni zasypała drogi. W małym miasteczku Carsbad czterdziestoletni mechanik, szanowany w lokalnej społeczności, Tadeusz Kowalski, wcześniej zamknął warsztat. Jego dwudziestodziewięcioletnia żona, Joanna Nowak, nauczycielka w szkole podstawowej, skończyła lekcje i czekała w domu. Sąsiedzi później przypominali sobie, iż w poprzednich tygodniach para często się kłóciła. Anna Wiśniewska, mieszkająca obok, wspominała, jak w lutowe wieczory słyszała krzyki dobiegające z żółtego domu Kowalskich.
Nikt jednak nie spodziewał się tego, co miało nastąpić. Tadeusz wrócił do domu około 18:30. Jego niebieski fiat został ostatni raz widziany zaparkowany w garażu. Joanna przygotowała kolację dowody znalezione później w kuchni to potwierdzały. Nakrycie było dla dwojga, ale jedzenie pozostało nietknięte. Małżeństwo planowało następnego dnia wyjazd do Albuquerque, by odwiedzić siostrę Joanny, Katarzynę. Mieli zarezerwowany hotel, a Katarzyna czekała na nich na sobotnią kolację.
Nigdy nie dotarli. Gdy w niedzielę Katarzyna nie otrzymała od siostry żadnej wiadomości, wielokrotnie dzwoniła do domu, ale nikt nie odbierał. Zaniepokojona, skontaktowała się z lokalnymi władzami. W poniedziałek, 18 marca, na miejscu pojawił się zastępca szeryfa, Marek Szymański. Dom był pusty, ale nie było śladów walki. Rzeczy osobiste leżały na swoich miejscach portfel Joanny na stole, dokumenty Tadeusza w sypialni. Samochody stały w garażu.
Jedyną niepokojącą rzeczą była ciemna plama na podłodze w kuchni, wyglądająca na niedawno wyczyszczoną. Sprawa skomplikowała się, gdy śledczy odkryli, iż Tadeusz trzy dni wcześniej wypłacił z banku 1000 dolarów. Joanna natomiast wzięła zwolnienie lekarskie w szkole, powołując się na problemy rodzinne. Te szczegóły wprowadziły zamęt w śledztwie jakie były prawdziwe intencje pary przed zaginięciem?
Śledztwo prowadził komisarz Łukasz Kowalczyk, weteran z 25-letnim stażem w wydziale szeryfa hrabstwa Eddy. Kowalczyk miał już do czynienia ze sprawami zaginięć, ale ta była wyjątkowo dziwna. Wywiady z rodziną i przyjaciółmi ukazywały pozornie stabilne małżeństwo. Tadeusz od 15 lat pracował w tym samym warsztacie, znany był jako uczciwy człowiek. Joanna od ośmiu lat uczyła w lokalnej podstawówce, lubiana przez uczniów i kolegów. Nie mieli przeszłości kryminalnej ani dużych długów.
Ale głębsze zeznania zaczęły odsłaniać pęknięcia w tej idealnej fasadzie. Ewa Michalak, koleżanka Joanny z pracy, wspomniała, iż młoda nauczycielka kilka razy w zimie 1987 roku przychodziła do pracy z siniakami na rękach. Joanna tłumaczyła to domowymi wypadkami. Brat Tadeusza, Piotr Kowalski, przyznał, iż jego brat w ostatnich dwóch latach zaczął mieć problem z alkoholem. Zauważył, iż Tadeusz stał się bardziej agresywny i zazdrosny. Te szczegóły malowały zupełnie inny obraz małżeństwa.
Poszukiwania objęły całe hrabstwo. Ekipy ratunkowe przeczesały okoliczną pustynię, sprawdziły opuszczone studnie, zbadały naturalne jaskinie. Śmigłowce przeszukały obszar 200 mil kwadratowych bez śladu zaginionych. Trzy tygodnie po zaginięciu ranczer znalazł spalone ubrania nad rzeką Pecos, 40 mil od Carlsbath. Wśród resztek była kwiecista bluzka, którą Katarzyna rozpoznała jako należącą do Joanny, oraz robocza koszula pasująca do tych, które nosił Tadeusz.
To odkrycie przywróciło nadzieję na rozwiązanie sprawy. Jednak badania spalonych ubrań nie dały rozstrzygających dowodów. Nie znaleziono krwi ani użytecznego DNA. Miejsce znaleziska, często odwiedzane przez włóczęgów i młodzież, utrudniało interpretację. Sprawa zaczęła stygnąć.
Latem 1988 roku pojawiły się nowe zeznania, które jeszcze bardziej skomplikowały śledztwo. Zofia Kowalczyk, która sprzątała w domach zamożnych rodzin w Carlsbath, przyszła do władz z niepokojącymi informacjami o Tadeuszu.
Zofia wyznała, iż w 1987 roku czasem sprzątała u Kowalskich i widziała przemoc. Pewnego razu zastała Joannę zamkniętą w łazience, płaczącą, z czerwonymi śladami na szyi. Tadeusz tłumaczył to małżeńską sprzeczką, ale Zofia widziała stra

Idź do oryginalnego materiału