Oszustwo

twojacena.pl 2 dni temu

**Zdrada**

Ludzkie losy bywają różne. Jednym już za młodu dane jest spotkać jedyną miłość na całe życie. Inni znajdują ją dopiero po zdradach, rozwodzie, gdy wszelka nadzieja na szczęście dawno już zgasła.

Jakub należał do tych drugich. Ze swoją przyszłą żoną poznał się jeszcze na studiach. Urocza i nieśmiała Zosia przyjechała na naukę z małego prowincjonalnego miasteczka. Od razu mu się spodobała. On był zwykłym, niczym niewyróżniającym się chłopakiem. Zosia długo nie odwzajemniała jego uczuć.

Ale na ostatnim roku, gdy wielu studentów znalazło już swoją drugą połówkę, a niektórzy choćby zdążyli założyć rodziny i doczekać się dzieci, Zosia nagle zwróciła na niego uwagę. Jakub był w siódmym niebie i niemal od razu oświadczył się jej. Ku jego radości, przyjęła propozycję z uśmiechem.

Matka Jakuba doskonale rozumiała, iż dziewczyna nie chce wracać na prowincję. Małżeństwo z jej synem gwarantowało jej zameldowanie w dużym mieście wojewódzkim niedaleko Warszawy, przestronne mieszkanie w centrum i dobrą pracę. Ale widząc, jak bardzo szczęśliwy jest jej syn, postanowiła nie burzyć jego marzeń.

Wesele odbyło się zaraz po obronie dyplomów. W restauracji za miastem zebrało się mnóstwo gości, głównie studencka brać. Nie przyjechali tylko rodzice panny młodej.

Zosia wyjaśniła, iż jej ojciec jest ciężko chory i leży przykuty do łóżka, a matka nie może go opuścić. Na dalsze pytania odpowiadała krótko, a jej twarz stawała się smutna, a na rzęsach drżały łzy. Rodzice Jakuba postanowili nie drążyć tematu – i tak było jej ciężko. Pomocy też nie przyjmowała.

– Mama woziła tatę do wszystkich lekarzy. Nikt nie umiał mu pomóc – mówiła Zosia, a jej oczy pociemniały ze smutku.

Rodzice Jakuba starali się zastąpić Zosi rodziców. Żyli więc wszyscy razem w zgodzie i szczęściu. Zosia niemal od razu zaszła w ciążę. Nie zaczęła pracować. Pieniędzy było pod dostatkiem, a i tak niedługo miała iść na urlop macierzyński. A tam, kto wie, może i drugie dziecko przyjdzie na świat. Po dziewięciu miesiącach urodziła pierwszego syna. Rodzice nalegali, by chłopca nazwać na cześć ojca Zosi – Stanisławem.

Drugą ciążę udało się dopiero po ośmiu latach. W międzyczasie Jakub i Zosia kupili własne mieszkanie. Poród był trudny, przedwczesny. Na świat przyszła malutka, wątła dziewczynka. Nadano jej imię Elżbieta, na cześć matki Jakuba.

Ani ojciec, ani matka Zosi nigdy nie zobaczyli wnuków. Rok po narodzinach Stasia zmarł jej ojciec. Matka odeszła osiem miesięcy później.

Gdy Ela poszła do szkoły, Zosia zapragnęła wrócić do pracy. Męczyło ją siedzenie w domu. Oczywiście, w swoim zawodzie już nie mogła znaleźć pracy – wiedza poszła w niepamięć, a doświadczenia nigdy nie miała.

Rodzice Jakuba użyli swoich znajomości i udało się Zosię zatrudnić w dużej firmie jako asystentkę dyrektora, a adekwatnie sekretarkę.

Teraz spędzała dużo czasu w klubie fitness. Ubierała się modnie, farbowała włosy. Wyglądała na bizneswoman, a nie na domatorkę. Przyjaciele i znajomi dziwili się Jakubowi, iż taką piękność trzymał w domu, ukrywał przed światem.

Zosia zaniedbała dzieci. Staś kończył szkołę, szykował się na studia. Ela niemal cały czas spędzała u babci i dziadka, którzy rozpieszczali ją bez opamiętania, rekompensując brak matki.

Coraz częściej Jakub słyszał od żony pretensje i przytyki. Że nie dba o siebie, brzuch mu urósł, powinien zapisać się na siłownię, wyrzeźbić mięśnie, spalić tłuszcz. I coraz częściej stawiała mu za przykład swojego szefa – starszego od Jakuba, ale z ciałem jak u trzydziestolatka.

Jakub od razu zrozumiał, co to oznacza. Pewnego dnia postanowił wpaść do pracy żony. Znalazł choćby pretekst – zbliżały się urodziny jego ojca, chciał kupić coś wyjątkowego, coś, co zapadnie w pamięć. Trzeba było omówić to z żoną.

Wszedł do recepcji – nikogo. Zapukał do gabinetu dyrektora, a gdy nie odpowiedziano, otworzył drzwi. Gabinet był pusty, ale zauważył boczne wejście. Gdy się zbliżył, usłyszał szepty i westchnienia, które nie pozostawiały wątpliwości co do tego, co się tam dzieje.

Nie myśląc długo, Jakub otworzył drzwi. Jego skromniutka Zosia, z podwiniętą spódnicą, siedziała okrakiem na leżącym na kanapie dyrektorze, który zdążył już opuścić spodnie. Jakub poznał ją choćby z tyłu – w końcu przeżyli razem siedemnaście lat.

Stał jak wryty i patrzył. Potem zamknął drzwi i wyszedł. To było zbyt szokujące, nierealne. Sam nie wiedział, dlaczego nie rzucił się na dyrektora, nie zdarł Zosi, nie spoliczkował tego zarozumiałego faceta.

Zosia wróciła do domu, jak gdyby nigdy nic, z uśmiechem zadowolonej kotki. Teraz wszystko było jasne. Dlatego od miesięcy nie spali razem. Zosia tłumaczyła się zmęczeniem, bólem głowy – zawsze miała gotową wymówkę. A chodziło o to, iż wyczerpywała się, zaspokajając dyrektora. Oto jego skromniutka żona.

Jakub powiedział jej, iż wszystko widział na własne oczy i nie ma co się wypierać. Zosia gwałtownie ochłonęła z przerażenia.

– No cóż, skoro już wiesz… Tym lepiej – odparła lekko. – Odchodzę od ciebie.

– A dzieci?

– Staś jest dorosły, samodzielny, lada chwila się ożeni. A Ela niech sama zdecyduje.

Ela nie zastanawiała się długo. Z nowym mężem matki mieszkać nie chciała. Z ojcem też nie. W końcu mógłby znaleźć sobie nową kobietę, pojawiłaby się macocha… Ale u babci i dziadka było wygodnie i bezpiecznie.

Na tym się skończyło. Jakub został sam. Nie chłopak, ale mężczyzna w sile wieku. Dyrektor miał mieszkanie, ale Zosia upomniała się o samochód – przywykła. Jakub nie sprzeciwiał się. Niech bierze, co chce. Jemu i tak niczego nie było trzeba.

Po jakimś czasie Jakub poznał Halinę. Jej też odebrał się mąż. Tyle iż nie miała dzieci – w młodości przeziębiła się i nie mogła zajść w ciążę. Po prostu żyli razem.

StaPewnego dnia, gdy siedzieli przy kolacji, do drzwi zapukała Ela – blada, z płaczem wyznała, iż znów ich okłamała, i iż tym razem naprawdę potrzebuje pomocy, ale Jakub, patrząc jej w oczy, zamknął drzwi, bo zrozumiał, iż niektórych lekcji córka musi nauczyć się sama.

Idź do oryginalnego materiału