Opuszcza żonę, nazywając ją nędzną służącą, ale powrót niesie niespodziankę

newsempire24.com 1 tydzień temu

Od najmłodszych lat Jadwiga słyszała od kobiet w swojej rodzinie, iż po prostu nie mają szczęścia w miłości. Prababcia została wdową po wojnie, babcia straciła męża w wypadku w fabryce, a ojciec zostracił jej matkę, gdy miała zaledwie trzy lata. Te historie wrosły w jej świadomość i często zadawała sobie pytanie: czy jej małżeństwo też tak smutno się skończy? Choć najbardziej na świecie tego nie chciała.

Z przyszłym mężem, Mariuszem, poznała się w fabryce – pracowali w tej samej hali, choć przy innych zadaniach. Na przerwach obiadowych siedzieli przy jednym stole, wymieniali uśmiechy, rozmawiali. Wszystko zaczęło się niewinnie, ale gwałtownie przerodziło się w romans. Po pół roku wzięli ślub i wprowadzili się do mieszkania, które Jadwiga dostała po babci. Najpierw urodził się jeden syn, potem drugi. Życie toczyło się spokojnie, dzień za dniem: praca, dzieci, domowe obowiązki.

Ale kiedy zmarła matka Jadwigi, na jej barki spadło wszystko – dom, dzieci, troska o męża. On początkowo pomagał, ale niedługo się to zmieniło. Mariusz zaczął wracać późno, stał się opryskliwym, zimnym. Później okazało się, iż romansuje z młodszą współpracowniczką. Dom stał się tylko przystankiem: wpadał, przebierał się i znikał.

Jadwiga wszystko rozumiała, ale milczała. Bała się zostać sama z dwójką synów i bez środków do życia. Kilkakrotnie próbowała rozmawiać z mężem, ale on tylko machał ręką:

— Potrafisz tylko służyć innym. Jesteś żałosna — powiedział jej prosto w twarz.

Mimo to Jadwiga miała nadzieję, iż może się opamięta, wróci, zrozumie. Ale pewnego wieczoru po prostu spakował rzeczy i wyszedł. Bez wyjaśnień. Bez żalu.

— Nie odchodź, błagam. Dzieci zostaną bez ojca — płakała, stojąc w przedpokoju.

— Nie interesujesz mnie, jesteś nikim. — Spojrzał na nią z pogardą i trzasnął drzwiami.

Dzieci wszystko słyszały. Dwóch chłopców, przytulonych do siebie, siedziało na kanapie, nie rozumiejąc, dlaczego tata już nie wróci. Nie wiedzieli, co zrobili źle.

Minęło kilka miesięcy. Jadwiga pracowała od rana do nocy. Sprzątała klatki schodowe, dorabiała, co tylko się dało, żeby wykarmić swoich synów. O własnym szczęściu nie myślała – dzieci stały się dla niej całym światem.

Ale pewnego dnia, wracając z targu, upuściła siatkę z zakupami. Ktoś od razu się schylił i pomógł.

— Pozwoli pani, iż pomogę zanieść? — powiedział mężczyzna.

— Nie trzeba, dam radę sama…

— I tak już postanowiłem pani pomóc — podniósł zakupy.

Tak Jadwiga poznała Tomka – życzliwego, troskliwego, skromnego. Zaczął często zaglądać do tego samego sklepu, gdzie pierwszy raz ją zobaczył. Pewnego wieczoru, gdy sprzątała klatkę schodową, znowu się pojawił.

— Może pomóc? — zaproponował i bez słów zabrał się do roboty.

Wieczorem przyszedł do niej w odwiedziny: z kwiatami, w garniturze, z tortem. Chłopcy od razu go polubili – Tomek był szczery, ciepły i miał świetne poczucie humoru. Bawił się z nimi, opowiadał o swoim dzieciństwie, a oni lgnęli do niego. choćby gdy wyznał, iż po wypadku ma problemy z mową i poruszaniem się, dzieci tylko mocniej przywarły do niego.

— Jesteś tymTomek uśmiechnął się i objął całą trójkę, bo wiedział, iż znalazł to, o czym zawsze marzył – prawdziwą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału