Moje jelita kiedyś zaczęły wydawać dziwne dźwięki: gul, gul, gul, usłyszałam i
szybko wybiegłam na podwórko, by objąć wzrokiem drób. W kiszkach przez cały czas coś wołało, więc
podbiegłam z siekierą do indora, ale moja dłoń nie pasowała do siekiery. Po prostu nie mogłam, nie chciałam zabijać, a kiszki przez cały czas grały. Do tej pory brzydzę się wszelkimi morderstwami. Nie raz odzywa się we mnie: "gul, gul, gul", bo często czuję, jakbym miała gule w gardle. Ludzie boją się takich dźwięków, boją rozpaczy.
Jelita siostry u mnie w domu tak zagrały, jakby w pobliżu przejeżdżała karetka na sygnale.
Siostra była bardzo dobra na zajęciach z przysposobienia obronnego, gdzie uczyła się udzielania pierwszej pomocy.
Wtedy u mnie w domu, jak jej jelita zagrały, pomyślała iż może się przydać i wybiegła na ulicę, by udzielić pierwszej pomocy.
A wystarczyłoby po prostu dać coś do jedzenia i kiszki by nie postawiły jej w stan pogotowia.
Z bratem problem polegał na tym, iż był ciągle głodny i chudy. Z pewnością miał dobry metabolizm od tych zgrabnych kurczaków matki, która była zapobiegawcza - chroniła przed nadmiarem cholesterolu. Kurczaki dobrze się odżywiały.
Czasem podejrzewałam, iż może jelita brata miały tasiemca. Często chodził do toalety, dużo jadł, zaś ja nie mogłam nadążyć z kupnem papieru i jedzenia. Wciąż był chudy!
Wszystko przez te chujowe jelita.
Jelita syna były mi najmilsze. Nie brzydziłam się brudnych pampersów, robił cudowne, nieśmierdzące kupki i nie miał kolki jelitowej.
Raz jednak, w okresie adolescencji, jego jelita poczuły dotyk ziemi podczas upadku na rowerze. Wziął później siekierę, jak ja kiedyś na indora, i zaczął nią uderzać w koła. Czy to było normalne? Raczej nie. Czy te grające w dziwny sposób jelita mogły być normalne?
Jelita mojego wydawcy były nienasycone, jeżeli chodzi o wulgaryzmy.
Gdy w moich wierszach zobaczył słowo "wypierdalać" jego jelita ucieszyły się i przyssały mentalnie do mojego mózu.
Myślałam, iż rozpoczęliśmy "wielki romans" - miałam ochotę na następne dziecię - książkę, ale on niestety miał zaparcia i ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Edyta jest bardzo szczupła. Dużo pracuje, ale nie za darmo. Posiada firmę z mężem i mają intensywną? przemianę... materii??? Pieniędzy? Otóż za co by się nie wzięli, efektem są duże korzyści materialne, które gwałtownie się rozmnażają niczym Chrystusowe chleby.
Jelita Edyty czasem kwitną, szczególnie, gdy swojej pięcioletniej córce objaśnia świat. Opowiada jej do czego potrzebne jest słońce. Pokazuje dywan stokrotek na tle trawy i samotny w przydrożnym rowie bukiet mleczy.
Jelita Kazika są mało wytrenowane. Nie chodzi na spacery ani nie ćwiczy. Sport jest mu absolutnie obojętny. Pisze opowiadania, ale od czasu do czasu, bawi się też w oszusta matrymonialnego. Udaje, iż jest sympatycznym facetem z brzuszkiem. Jelita u niego pływają w dużej warstwie tłuszczu. Wydają dźwięki: ból, ból, ból, bo Kazika boli cały świat. Niestety nie jest spełnionym pisarzem. Jego jelita są ogromne nie tylko, jak jego brzuch, ale przede wszystkim, jak jego wybujałe ego.
Czasem to wszystko pęka i zamienia się w stek obelg. Operacja szycia jest niezbędna. Niestety bardzo droga, na którą Kazika niespecjalnie stać, dlatego ratuje się NFZtem.
Statystyki: autor: Agnieszka R. — 31 paź 2025, 18:30









