Córka poprosiła mnie, żebym na tydzień do nich się wprowadziła i zaopiekowała się wnuczkiem, a okazało się, iż potrzebna jestem nie tylko do dziecka, ale i do sprzątania całego domu.
Krystyna siedziała w swoim przytulnym mieszkaniu w Poznaniu, patrząc na walizkę, którą właśnie spakowała. Jej córka, Kinga, zadzwoniła wieczorem z prośbą, od której nie dało się odmówić: „Mamo, przyjedź do nas na tydzień, pobądź z Bartusiem, bo ja i Marek musimy ogarnąć kilka spraw”. Krystyna, która uwielbiała swojego pięcioletniego wnuka, od razu się zgodziła. Wyobrażała sobie, jak będzie bawić się z Bartkiem, czytać mu bajki, zabierać na spacery. Ale gdy przekroczyła próg domu córki, zrozumiała: czeka ją nie tydzień euforii z wnukiem, a harówka, o której nikt jej nie uprzedził. Serce Krystyny ścisnęło się z żalu, ale nie miała już odwrotu.
Kinga i jej mąż, Marek, mieszkali w przestronnym mieszkaniu w centrum Poznania. Krystyna zawsze podziwiała, jak córka łączy pracę, rodzinę i utrzymanie porządku. Ale gdy weszła do środka, aż jęknęła: w kuchni piętrzyły się brudne naczynia, w salonie walające się zabawki, a na podłodze widać było ślady, których nikt nie kwapił się zetrzeć. Kinga, ściskając matkę, gwałtownie rzuciła: „Mamo, wyjeżdżamy jutro rano, Bartek zostaje z tobą, dasz radę? A, i jeszcze, jak znajdziesz czas, może trochę posprzątasz?” Krystyna skinęła głową, ale w jej duszy zrodziło się nieprzyjemne przeczucie. „Trochę” okazało się słowem, którego znaczenie fatalnie zlekceważyła.
Następnego dnia, po odprowadzeniu Kingi i Marka, Krystyna została sama z Bartkiem. Była gotowa na jego kaprysy, niekończące się „dlaczego” i choćby na to, iż odmówi zjedzenia owsianki. Ale nie była przygotowana na to, iż dom stanie się jej prywatnym piekłem. Bartek, jak każdy pięciolatek, biegał po mieszkaniu, rozrzucając zabawki. Krystyna goniła go, próbując zaprowadzić choć odrobinę porządku, ale to było jak walka z wiatrakami. Wieczorem znalazła list, który Kinga zostawiła na lodówce: „Mamo, proszę, upierz ubrania, umyj podłogi, posprzątaj szafę, zrób zakupy”. Krystyna zastygła, czując, jak krew napływa jej do skroni. To nie była prośba o opiekę nad wnukiem — to był zestaw zadań dla pełnoetatowej sprzątaczki.
Każdy dzień zamienił się w maraton. Rano Krystyna przygotowywała Bartkowi śniadanie, potem szła z nim do parku, żeby się nie nudził. Po powrocie karmiła go obiadem, zmywała naczynia, prała, sprzątała. Szafa, którą Kinga kazała „posprzątać”, okazała się kupą pogniecionych ubrań, które trzeba było składać od nowa. Zakupy? Krystyna dźwigała ciężkie torby ze sklepu, podczas gdy Bartek ciągnął ją za rękę, domagając się loda. Wieczorem padała z nóg, ale zamiast odpocząć, siadała, by czytać wnukowi bajki, bo bez nich nie zasypiał. Krystyna kochała Bartka, ale z każdym dniem siły ją opuszczały, a w sercu rosła gorycz. „Przyjechałam tu dla wnuka, a nie po to, żeby być ich służącą” — myślała, patrząc w lustro, w którym przybyło jej nowych zmarszczek.
W połowie tygodnia Krystyna nie wytrzymała. Zadzwoniła do Kingi i, starając się mówić spokojnie, spytała: „Kinga, poprosiłaś mnie o pomoc z Bartkiem, ale dlaczego robię całą pracę w domu?” Córka najwyraźniej była zaskoczona: „Mamo, no przecież jesteś w domu, myślałam, iż ci nie przeszkadza. My z Markiem padamy, nie mamy czasu”. Krystyna przełknęła łzy. Chciała krzyczeć, iż nie jest już młoda, iż bolą ją plecy, iż też zasługuje na odpoczynek. Ale zamiast tego tylko powiedziała: „Przyjechałam dla Bartka, a nie dla twojego sprzątania”. Kinga zamruczała coś o „nie pomyślałam” i obiecała się poprawić, ale Krystyna już nie wierzyła w zmiany.
Gdy pod koniec tygodnia Kinga i Marek wrócili, mieszkanie lśniło czystością, Bartek był szczęśliwy, a Krystyna czuła się wyczerpana jak po tygodniowej zmianie w fabryce. Kinga objęła ją, mówiąc: „Mamo, jesteś najlepsza, bez ciebie byśmy nie dali rady!” Ale w tych słowach Krystyna usłyszała nie wdzięczność, a potwierdzenie, iż ją wykorzystano. Uśmiechnęła się, pocałowała Bartka i wyjechała do domu, obiecując sobie, iż więcej nie zgodzi się na takie „pomocne” prośby bez jasnych zasad. W jej sercu miłość do córki i wnuka walczyła z gorzkim uczuciem, iż jej dobroć została wykorzystana.
Teraz, siedząc w swoim mieszkaniu, Krystyna zastanawia się, jak powiedzieć Kingi prawdę. Kocha Bartka i chce z nim czas spędzać, ale nie kosztem własnego zdrowia i godności. Nie chce już być niewidzialną pomocnicą, której wysiłku nikt nie docenia. Krystyna wie: następna rozmowa z córką będzie trudna, ale jest gotowa się postawić. Dla Bartka, dla ich rodziny, ale przede wszystkim — dla samej siebie.