Opalenizna muśnięta słońcem- ulubiony balsam brązujący

juliettecapuleti.com 3 lat temu
Myśl o ciepłych dniach, promieniach słonecznych, mini spódniczkach i szortach towarzyszy mi od dłuższego czasu. Tegoroczna zima trwała zdecydowanie za długo więc moja tęsknota za latem jest wyjątkowo duża. Tworzę ostatnio sporo stylizacji z sukienkami i odkrytymi nogami, a niestety okazji do opalania jeszcze nie miałam dlatego postanowiłam skorzystać z Waszej pomocy <3
Pod koniec zimy pytałam moich obserwatorów na Instagramie jaki balsam brązujący polecacie, wiadomości i poleceń było sporo jednak najczęściej pojawiało się hasło… tylko Mokosh! Obiecałam Wam recenzję i moje odczucia więc łapcie
Zanim zamówiłam produkt to oczywiście trochę poczytałam Większość z Was poza kolorem najbardziej chwaliła zapach. I tutaj zgadzam się w 100%, zapach ma przepiękny! Delikatnie orientalny, z nutą pomarańczy i cynamonu. Balsam brązujący Mokosh stosowałam tylko na nogi i stopy, chociaż dziewczyny pisały, iż u nich świetnie sprawdza się też na twarzy
Mam bardzo jasną karnację, już po pierwszym użyciu było widać delikatny efekt, balsam nałożyłam drugi raz w odstępie dwóch dni aby uzyskać pożądany efekt. U mnie efekt utrzymuje się ok 1,5 tygodnia.

W składzie balsamu Mokosh znajdziecie naturalne oleje: z baobabu, słonecznikowego, z marchewki, aloes, witaminę E, wosk z borówki, macerat z kwiatów gorzkiej pomarańczy. Balsam dzięki tym składników zapobiega wysuszeniu skóry, intensywnie nawilża oraz działa antyoksydacyjnie.

Jestem interesująca czy Wy używacie balsamów brązujących czy może czekacie cierpliwie na opalanie?
Post powstał we współpracy z Douglas.
Idź do oryginalnego materiału