Oni nie powinni tu być” – szydził w klasie biznesowej, aż kapitan sprawił, iż zbladł

twojacena.pl 4 godzin temu

Nie pasujesz tutaj drwił z mamy w klasie biznesowej. Wtedy głos pilota sprawił, iż jego uśmiech zniknął.

Marek Nowak żył w przekonaniu, iż kontroluje wszystko. Harmonogramy. Spotkania. Każdy szczegół, który mógłby go spowolnić.

Tego ranka, gdy wchodził na pokład samolotu do Warszawy, poczuł satysfakcję, widząc swoje nazwisko na karcie pokładowej miejsce 4A, klasa biznesowa, z przestrzenią na laptopa, notatki i trwającą trzy godziny wideokonferencję z inwestorami z Singapuru.

Idealnie.

Włożył torbę do luku, zdjął marynarkę i zaczął organizować swoją podróżną strefę pracy: laptop, ładowarki, dokumenty, długopis, telefon w trybie Nie przeszkadzać. W jego głowie nic nie mogło zakłócić koncentracji.

Aż nagle ciszę rozerwał hałas.

Dziecięce głosy.

Marek spojrzał w stronę przejścia i zobaczył *ją*.
Młodą kobietę, może trzydziestkę, z włosami spiętymi w kucyk, w wyblakłej bluzce i znoszonych dżinsach. Jedną ręką trzymała bagaż podręczny, drugą prowadziła małego chłopca ściskającego pluszowego królika. Za nimi szła dwunastoletnia dziewczynka ze słuchawkami na szyi i drugi chłopiec, może dziewięciolatek, ciągnący plecak z superbohaterem.

Marek gwałtownie spojrzał na numery miejsc na ich kartach pokładowych, gdy zatrzymali się obok niego. Rząd czwarty. *Jego* rząd.

Nie próbował choćby ukryć irytacji.

NIE WYGLĄDACIE, ŻEBY PASOWALI TUTAJ powiedział oschle, wodząc wzrokiem po jej ubraniach i dzieciach.

Kobieta zamrugala, zaskoczona. Zanim zdążyła odpowiedzieć, pojawiła się stewardesa z profesjonalnym uśmiechem.

Proszę pana, to pani Agnieszka Kowalska z dziećmi. Mają poprawne miejsca.

Marek nachylił się do niej. Słuchaj, mam międzynarodowe spotkanie podczas lotu w grę wchodzą miliony. Nie mogę pracować w otoczeniu kredek i płaczu.

Uśmiech stewardesy nieco zbladł, choć głos pozostał spokojny. Proszę pana, zapłacili za te miejsca tak jak wszyscy.

Kobieta Agnieszka odezwała się wtedy, spokojnie, ale stanowczo. W porządku. jeżeli ktoś chce się z nami zamienić, możemy się przesiąść.

Stewardesa pokręciła głową. Nie, proszę pani. Ma pani pełne prawo tu być. jeżeli komuś to przeszkadza, może sam zmienić miejsce.

Marek westchnął przesadnie, wbijając się w fotel i wkładając słuchawki. W porządku.

Agnieszka pomogła dzieciom się usadowić. Najmłodszy, Tomek, dostał miejsce przy oknie, by mógł przykleić nos do szyby. Średni, Kacper, usiadł obok matki, a najstarsza, Zosia, zajęła środkowy fotel z godnością, na jaką stać tylko dwunastolatkę.

Marek tymczasem zerkał na ich znoszone ubrania i wytarte buty. *Wycieczka z funduszu socjalnego*, pomyślał. *Albo marzenia na karcie kredytowej*.

Silniki zawarczały. Gdy samolot oderwał się od ziemi, Tomek pisnął: Mamo! Patrz! Lecimy!

Kilku pasażerów uśmiechnęło się na dźwięk jego radości. Marek nie należał do nich.

Wyjął jedną słuchawkę. Czy możesz *proszę* zapanować nad dziećmi? Zaraz zaczynam rozmowę. To nie jest plac zabaw.

Agnieszka odwróciła się, przepraszająco. Oczywiście. Dzieci, mówmy ciszej, dobrze?

Przez następną godzinę utrzymywała je w spokoju Kacper dostał książeczkę z łamigłówkami, Zosia kolorowanki, a Tomek wysłuchał szeptanej opowieści o latarni morskiej.

Marek choćby tego nie zauważył. Był zbyt zajęty, pochylając się nad kamerą, mówiąc o marżach i kwartalnych wynikach, rozkładając próbki tkanin na stoliku kaszmir, jedwab, tweed, ułożone jak trofea. Wspominał Mediolan i Paryż, jakby to były jego prywatne podwórka.

Gdy w końcu skończył rozmowę, Agnieszka spojrzała na próbki. Przepraszam zapytała uprzejmie czy zajmuje się pan branżą tekstylną?

Marek uśmiechnął się drwiąco. Tak. Nowak Fashion. Właśnie podpisaliśmy międzynarodową umowę licencyjną. Nie iż pani by to zrozumiała.

Agnieszka skinęła powoli. Prowadzę mały but

Idź do oryginalnego materiału