Nieznośny dźwięk dzwonka obwieścił, iż ktoś przyszedł. Halina zdjęła fartuch, otarła ręce i ruszyła otworzyć drzwi. Na progu stała córka z młodym mężczyzną. Kobieta wpuściła ich do mieszkania.
– Cześć, mamo – cmoknęła ją w policzek córka – poznaj Adama, będzie z nami mieszkać.
– Dzień dobry – przywitał się młody.
– A to moja mama, ciocia Halina.
– Halina Stanisławówna – poprawiła córkę.
– Mamo, co na obiad?
– Grochówka i parówki.
– Nie jem grochówki – odparł chłopak, zdjął buty i poszedł do pokoju.
– No co ty, mamo, Adam nie lubi grochu – Basia zrobiła wielkie oczy.
Chłopak rozsiadł się na kanapie, rzucając plecak na podłogę.
– To, swoją drogą, mój pokój – zauważyła Halina.
– Adam, chodź, pokażę ci, gdzie będziemy mieszkać! – zawołała Basia.
– A mi tu pasuje – mruknął, wstając jednak.
– Mamo, a ty wymyśl coś, czym nakarmisz Adama.
– No nie wiem, zostało nam pół paczki parówek – wzruszyła ramionami Halina.
– Spoko, z musztardą i keczupem, i z chlebem – odpowiedział.
– No świetnie – tylko tyle zdążyła powiedzieć Halina, idąc do kuchni. – Najpierw przynosiła do domu kotki i szczeniaki, a teraz to… Nakarm go jeszcze.
Nalała sobie grochówki, położyła na talerz dwie podsmażone parówki, przysunęła miskę z surówką i z apetytem zabrała się do jedzenia.
– Mamo, czemu jesz sama? – weszła córka.
– Bo wróciłam z pracy i jestem głodna – odparła Halina, przeżuwając parówkę. – Kto chce jeść, niech sobie sam nakłada albo ugotuje. I jeszcze jedno – dlaczego Adam ma z nami mieszkać?
– Bo to mój mąż.
Halina niemal się zakrztusiła.
– Jak to mąż?
– No tak. Jestem dorosła i sama decyduję, czy wyjść za mąż. Swoją drogą, mam już dziewiętnaście lat.
– choćby mnie na wesele nie zaprosiliście.
– Nie było wesela, tylko ślub cywilny. Skoro jesteśmy małżeństwem, to będziemy mieszkać razem – odparła Basia, zerkała na matkę.
– No to gratulacje. A czemu bez wesela?
– jeżeli masz pieniądze na wesele, możemy je wziąć i wydać po swojemu.
– Jasne – Halina dalej zajadała. – A czemu akurat u nas?
– Bo u nich w kawalerce mieszkają cztery osoby.
– Czyli wynajem nie wchodzi w grę?
– Po co wynajmować, skoro jest mój pokój? – zdziwiła się córka.
– Rozumiem.
– To dasz nam coś do jedzenia?
– Basiu, garnek stoi na kuchni, parówki na patelni. jeżeli mało, w lodówce jest pół paczki. Bierzcie i jedzcie.
– Mamo, nie rozumiesz – masz teraz ZIECIA – podkreśliła Basia.
– I co? Mam z euforii kurant zatańczyć? Basia, wracam z roboty, jestem zmęczona, darujmy sobie te ceregiele. Macie ręce, sami sobie podajecie.
– Dlatego właśnie jesteś sama!
Basia rzuciła matce wściekłe spojrzenie i wyszła, trzaskając drzwiami. Halina zjadła, pozmywała, przetarła blat i poszła do siebie. Przebrała się, wzięła torbę z rzeczami i pojechała na siłownię. Była niezależną kobietą i kilka wieczorów w tygodniu spędzała na basenie lub ćwicząc.
Około dziesiątej wróciła. W nadziei na gorącą herbatę zastała w kuchni pobojowisko – widać ktoś próbował gotować. Pokrywka od garnka z grochówką zniknęła, a sama zupa wyschła i popękała. Opakowanie po parówkach leżało na stole, obok zeschły chleb bez torby. Patelnia była przypalona, a ktoś porysował ją widelcem. W zlewie stały brudne naczynia, a na podłodze lśniła słodka kałuża. W powietrzu unosił się zapach papierosów.
– Ciekawe, Baska nigdy tak nie bałaganiła.
Halina otworzyła drzwi do pokoju córki. Młodzi pili wino i palili.
– Basia, posprzątaj w kuchni. Jutro kupisz nową patelnię – powiedziała matka i wyszła, nie zamykając za sobą drzwi.
Basia poderwała się i pobiegła za nią.
– A czego my mamy sprzątać? I skąd wezmę na patelnię? Nie pracuję, tylko studiuję. Żal ci naczynia?
– Słuchaj, Basiu, znasz zasady: zjadłeś – posprzątaj, nabałaganiłeś – posprzątaj, coś zepsułeś – kup nowe. Każdy sprząta po sobie. I tak, żal mi patelni – nie kosztowała grosza, a teraz jest do wyrzucenia.
– Nie chcesz, żebyśmy tu byli – wyrzuciła z siebie córka.
– Nie – spokojnie odpowiedziała Halina.
Nie miała ochoty na kłótnię, a wcześniej Basia nigdy tak się nie zachowywała.
– Ale to też część moje.
– Nie. Mieszkanie jest moje – całe. Zarobiłam na nie, kupiłam. Ty jesteś tylko zameldowana. Nie rozwiąHalina spojrzała na córkę i westchnęła: – Wiesz co, Basia, może kiedyś zrozumiesz, dlaczego nie chciałam, żeby całe twoje życie zaczynało się od błędu.