Okazało się, iż ma drugi telefon… Ale prawda była zupełnie inna, niż się spodziewałam
Z Tomaszem żyjemy razem od ponad dziesięciu lat. Wydawałoby się, iż po tylu latach ludzie powinni być sobie bliżsi, rozumieć się bez słów. Ostatnio jednak coraz częściej czułam, iż między nami wyrosła niewidzialna ściana. Stał się wycofany, zamknięty w sobie. Starałam się nie dramatyzować – praca, wiek, zmęczenie, może po prostu minęło to pierwsze romantyczne uczucie. Ale bolało. Przecież przeszliśmy przez wiele: przeprowadzki, problemy finansowe, choroby rodziców, wychowanie syna… Czy to nie powinno nas zespolić?
Pewnego wieczoru, sprzątając w sypialni, postanowiłam przejrzeć stare zimowe ubrania. Z szafy wypadła stara męska kurtka, której Tomasz, jak sądziłam, nie nosił od lat. Nagle z wewnętrznej kieszeni wysunął się telefon. Niewielki, tani, z porysowaną obudową. Był naładowany i wyciszony. To wydało mi się dziwne. Wyglądał na działający, ale mój mąż nigdy o nim nie wspominał.
Pierwszy odruch kazał mi odłożyć go z powrotem i udawać, iż niczego nie widziałam. Ale ciekawość wzięła górę. Nie szukam powodów do kłótni, ale jeżeli w związku pojawiają się tajemnice – to już niebezpieczne.
Otworzyłam menu. Brak połączeń – ani wychodzących, ani przychodzących. Tylko wiadomości. I wszystkie były napisane… przez mężczyznę? Adresowane do kobiety. Przewinęłam dalej. Każda przypominała fragment dziennika: czułe, czasem pełne żalu, czasem namiętne. I żadnej odpowiedzi.
Trzęsłam się ze złości. Dłonie mi drżały, a w gardle ściskał się gul. Czyżby on… miał kochanka? A może to kobieta tak się podpisywała? Albo pisał do siebie? Nie rozumiałam, co się dzieje, a ta niepewność potęgowała tylko strach.
Dotarłam do pierwszej wiadomości. Brzmiała tak:
„Nie umiem mówić. Gdy jesteś blisko, tracę głos. Łatwiej mi pisać. To mój sekretny dziennik o tobie. Ten telefon to jak mój cichy przyjaciel. Będę tu zapisywał wszystko, co do ciebie czuję. Czasem mnie nie rozumiesz, ale kocham cię. Tylko ciebie. jeżeli kiedyś znajdziesz ten telefon, wiedz – jest tylko o tobie.”
Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. To było o mnie. Przez cały ten czas prowadził… dziennik. Opisywał nasze kłótnie, swoje uczucia, to, czego nie potrafił powiedzieć na głos. Były tam zapisy sprzed prawie dwóch lat. Próbował ratować nasz związek na swój sposób. Milczał, ale pisał.
Gdy wieczorem wrócił z pracy, nie zachowałam milczenia. Po prostu podałam mu znaleziony telefon i powiedziałam: „Wszystko znalazłam.” Nie wystraszył się, nie szukał wymówek. Tylko westchnął, usiadł obok i przytulił mnie. Długo milczeliśmy.
Potem wpadliśmy na pomysł: założymy wspólną skrzynkę mailową. Będziemy tam pisać – wszystko, czego nie potrafimy powiedzieć na głos. Uczucia, troski, żale, pragnienia. I czytać to na zmianę. A potem rozmawiać. I przytulać się.
W ten sposób uratowaliśmy nasze małżeństwo. I, choć brzmi to dziwnie, znów się w nim zakochałam. W tego samego Tomasza, z którym kiedyś zaczynałam od zera. W mężczyznę, który znalazł swój cichy sposób kochania.