Nie było wątpliwości – teściowa naprawdę nastawiała Wiktora przeciwko Olge. To, co usłyszała z rozmowy w kuchni, wszystko wyjaśniło.
Olga obudziła się późnym rankiem. Syn Michał nie spał całą noc, kolejne przeziębienie wyczerpało zarówno dziecko, jak i matkę. Olga spędziła prawie całą noc przy synu – raz podając wodę, innym razem mierząc temperaturę. Udało im się zasnąć bliżej rana. Obudziła ją rozmowa męża i teściowej w kuchni:
– Na zegarze już 11, a twoja pani ciągle w łóżku sobie leży. W ogóle nie myśli, iż mąż dawno wstał i jest głodny. To może chociaż ja ci zrobię jajecznicę – teściowa mówiła szeptem, ale było to słychać w całym mieszkaniu.
– Mamo, ona zajmowała się Michałem pół nocy, słyszałem, jak do niego wstawała, przecież on źle się czuje – próbował nieśmiało bronić żony Wiktor.
– Wszystkie dzieci chorują! A mimo to wszyscy zdążają i leczyć dzieci, i chodzić do pracy, i męża nakarmić. Twoja Olga jest po prostu leniwa i tyle – powiedziała teściowa.
Moje relacje z teściową od początku nie były ciepłe. Uważała, iż jedyną synową była dla niej pierwsza żona Wiktora, Natalia. Rozwiedli się cztery lata temu, z tego małżeństwa została córka Wiktoria. Teściowa przez cały czas utrzymywała kontakty z pierwszą żoną Wiktora i stale się na mnie skarżyła.
Jak to się mówi: „dusza innego człowieka to ciemny las”, więc nie starałam się za wszelką cenę zdobyć tytułu ulubionej synowej. Starałam się być uprzejma, ale na dystans.
Wszystko zmieniło się, gdy urodził się Michał. Gdy skończył dwa lata, posłaliśmy go do przedszkola. Ale Michał zaczął chorować, przez co ciągle musiałam brać zwolnienia. Kto potrzebuje pracownika, który częściej jest na zwolnieniu niż w pracy? Po roku takich wyzwań razem z mężem podjęliśmy decyzję, iż zrezygnuję z pracy i zostanę w domu z Michałem, dopóki jego organizm się nie wzmocni.
Od tego czasu teściowa jeszcze bardziej była na mnie zła, jakby to moja wina.
– Jak to jest, Olgo? Wszystkie dzieci chorują, ale nikt nie siedzi w domu. A ty co – wyjątkowa jesteś? – teściowa nie kryła swojego niezadowolenia.
– Razem z pani synem podjęliśmy taką decyzję. Michał nie jest gotowy na przedszkole, a pracodawcy nie są gotowi trzymać pracownika, który może być w pracy jeden tydzień w miesiącu, a resztę na zwolnieniu – starałam się wyjaśnić.
– Jesteś po prostu leniwa! Znalazłaś powód, żeby usiąść mojemu synowi na głowie. I jeszcze udajesz biedaczkę! – teściowa mówiła już podniesionym głosem.
Przestałam kłócić się z teściową, licząc na wsparcie męża. W końcu to z nim tworzyliśmy rodzinę i to nasze wspólne dziecko. Razem podjęliśmy decyzję o mojej rezygnacji z pracy. Z czasem jednak Wiktor coraz częściej wyrażał swoje niezadowolenie. Ponieważ byłam zajęta zdrowiem syna, brakowało mi czasu. Niekończące się wizyty u lekarzy, zabiegi zdrowotne, baseny. Czasami przez cały dzień nie było nas w domu. Wiktor wracał z pracy i zarzucał mi brak idealnego porządku w domu:
– Przecież siedzisz w domu… Czemu nie ma obiadu? Dlaczego podłogi są brudne?
– Cały dzień byliśmy na zabiegach, potem poszliśmy na spacer. Zaraz wszystko zrobię – próbowałam się tłumaczyć.
Ale Wiktor przez cały czas mnie obwiniał, a jego słowa brzmiały, jakby mówił nie swoimi słowami – w jego tonie zaczęłam słyszeć słowa jego matki:
– Na tym polega bycie żoną, żeby wszystko zdążyć! Inni wszystko zdążają, a do tego jeszcze pracują… – mówił niezadowolony Wiktor, odgrzewając wczorajszą zupę.
Nie mogę powiedzieć, iż nie wykonywałam swoich obowiązków jako żona, zawsze starałam się robić wszystko dobrze, choć, jak każdemu, czasem nie wychodziło idealnie. Pretensje męża stawały się coraz liczniejsze i częstsze. Któregoś dnia przesadził zupełnie:
– Jaka z ciebie matka, skoro dziecko ciągle choruje! Moja córka z pierwszego małżeństwa tak nie chorowała, pewnie moja była żona lepiej o nią dbała – powiedział mąż.
To była ostatnia kropla mojej cierpliwości. W jego słowach wyraźnie usłyszałam głos teściowej. Niejednokrotnie porównywała mnie z pierwszą synową. Zawsze na moją niekorzyść.
– Więc tak myślisz! Czyli według ciebie to moja wina, iż nasz syn choruje? Skoro twoja była żona jest lepsza ode mnie we wszystkim, to wracaj do niej! Zwłaszcza iż twoja matka przez cały czas jest nią zachwycona – byłam wściekła i nie przebierałam w słowach.
Wiktor zrozumiał, iż przesadził, i zaczął się tłumaczyć, przepraszać. Wtedy zaczęłam rozumieć, iż atakuje mnie, ponieważ teściowa ciągle mu na mnie nagaduje. Pogodziliśmy się i postanowiliśmy razem pracować nad naszym małżeństwem.
Pewnego dnia rano ugotowałam zupę na kolację, bo wieczorem mieliśmy z synem zajęcia na basenie. Uprzedziłam męża, iż kolacja jest w lodówce, wystarczy podgrzać. Po powrocie do domu zobaczyłam ciekawą scenę: mąż siedział w kuchni z teściową i zajadał kotlety, które ona troskliwie przyniosła mu jeszcze ciepłe. Zupa w lodówce była nietknięta.
– O, oto i twoja żona się pojawiła – zmierzyła mnie wzrokiem teściowa z uśmiechem zwycięzcy – a ja tu przyszłam nakarmić Wiktora kotlecikami, widzisz, jak chętnie je.
– W lodówce jest kolacja, Wiktor ma co jeść w domu – odpowiedziałam niezadowolona.
– Niby jest, ale mężowi trzeba podgrzać i podać, żeby czuł miłość – nie ustępowała teściowa, jakby prowadziła ze mną rywalizację.
Nie zamierzałam rywalizować z teściową, więc od razu zabrałam syna do łazienki, żeby umył ręce. W łazience na sznurku wisiały właśnie wyprane rajstopy syna, które planowałam wyprać wieczorem.
– Ach tak, wyprałam tam Michałowi rajstopki, bo leżały w kącie i zbierały kurz, nie wiadomo ile czasu z taką matką – dodała złośliwie teściowa.
Tego już nie mogłam znieść i poszłam do sypialni, żeby spakować swoje rzeczy i rzeczy syna.
– Dokąd idziesz? – zdziwiony mrugnął oczami Wiktor.
– Do rodziców, pomieszkam tam. Skoro we własnym domu nie jestem gospodynią! Bo twoja matka nie może się pogodzić z tym, iż teraz ja jestem twoją żoną, a nie Natalia.
W tym momencie Wiktor naprawdę przestraszył się, iż może stracić rodzinę. Jakby dopiero co otrzeźwiał i uświadomił sobie, jak silny wpływ na niego wywierała teściowa. W końcu naprawdę, naśladując matkę, obwiniał Olgę o wszystko, co tylko możliwe. choćby potrafił ją porównać do byłej żony.
– Wiktor, wyobraź sobie przez chwilę, iż wracasz do domu, a w naszym mieszkaniu rządzi mój ojciec, wykonując za ciebie twoje obowiązki i traktując cię jak nieudacznika. Jak byś się z tym czuł?
– Olu, wybacz mi. I mojej mamie. Już załatwię sprawę – Wiktor ruszył do kuchni, by gwałtownie odprowadzić mamę.
Tego wieczoru długo rozmawialiśmy o wszystkim. O tym, jak trudno czasem radzić sobie z życiowymi trudnościami. O tym, jak ważne jest wsparcie bliskiej osoby. O rodzicach i o granicach, których nie należy przekraczać.
Wiktor porozmawiał z matką i ustalił wszystko jasno. Teściowa oczywiście była niezadowolona, iż mąż stanął po mojej stronie, i tylko prychnęła:
– Och, radźcie sobie sami! Tylko potem się do mnie nie skarż!
Wniosek jest taki: rodzina dzieci to obca rodzina. I nie należy wtrącać się w nią ze swoimi zasadami.