Oksana z mamą siedziały na starym łóżku. Obie były ciepło ubrane. Zima, a w chacie dopiero rozpalili w piecu.

newsempire24.com 6 godzin temu

Dzisiaj piszę te słowa, aby utrwalić naszą historię. Siedziałyśmy z mamą na starym łóżku, obie ciepło ubrane. Zima na dworze, a w domu dopiero co napaliliśmy w piecu.

Nie martw się, mamo. Wszystko będzie dobrze. Nie zginiemy. Zaraz podam ci lekarstwa.

Starałam się uspokoić matkę, choć nie była moją prawdziwą matką, tylko teściową. Byłą? Prawie byłą.

Oto jak to się potoczyło: żyłyśmy we trójkę matka, jej syn i ja, jego żona, Kinga.

Wyszłam za mąż późno, w wieku trzydziestu lat. Byłam drugą żoną Dominika. Nie rozbiłam rodziny on już był rozwiedziony, gdy się poznaliśmy.

Teściowej, Marii Stanisławównie, od razu się spodobałam. I ja ją polubiłam od pierwszego spotkania. Była ciepła, serdeczna. Przytulała, rozmawiała, rozumiała. Straciłam rodziców w młodym wieku i zostałam zupełnie sama. W niej odnalazłam bliską duszę.

Spiskujecie przeciwko mnie żartował Dominik.

Pięć lat małżeństwa minęło jak sen. A potem Dominik stał się opryskliwy i wybuchowy. Krzyczał na mnie, na matkę. Powód? Miał kochankę. Często wracał późno, podpity.

Pewnego dnia oznajmił, iż się ze mną rozwodzi. Dał mi dwa dni na spakowanie się. Zanim jeszcze zdążyłam wyjechać, przyjechała jego nowa wybranka z walizką.

Może specjalnie tak zrobiła, żeby zobaczyć swoją poprzedniczkę i rzucić obelgami. Tylko iż jej się nie udało. Była to długonoga blondynka z wydętymi ustami i ogromnymi rzęsami, którymi ledwo mrugała.

Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.

Na to właśnie mnie zamieniłeś? Na tę kukłę z rzęsami jak u krowy? No cóż, życzę ci szczęścia, bo ja ani trochę nie żałuję.

Przynajmniej ona ma poczucie humoru. A wy z matką jesteście jak dwie staruszki. Dwie kwoki.

Mnie możesz obrażać, ale po co matkę w to mieszać?

Zajączku, a mama zostaje z nami? zaskrzeczała owa dziwaczna istota, mrugając wampirzymi rzęsami. Niech ją sobie zabierze. Po co nam twoja matka? Zajączku

Tak, mamo, czas na ciebie. Za długo już u mnie siedzisz.

Dokąd mam iść? Przecież oddałam ci wszystkie pieniądze ze sprzedaży mieszkania, żebyś mógł wybudować ten dom! matka złapała się za serce.

Tylko bez histerii. Możesz zostać, ale nie wychodź ze swojego pokoju. Teraz tu rządzi Albina.

Kotku, niech obie się wynoszą.

To MOJA matka!

Twoja matka?! Więc ja mam mieć taką teściową? Ooo Kotku

Miałam dość ich słuchania.

Mamo, pojedziesz ze mną na wieś?

Już wolę wieś niż z takim synem i tą

Poczekaj. gwałtownie spakuję twoje rzeczy.

Nie zapomnij o lekach. I o mojej szkatułce. I torebce.

Wyciągnęłam kolejną walizkę. W pośpiechu wrzucałam wszystko do środka. Szkatułka, torebka, lekarstwa, dokumenty, bielizna, ubrania.

Zabierajcie swoje rzeczy. Nie potrzebujemy waszych odezwała się Albina. Prawda, mój słodziutki?

Dominik milczał. Nic już nie mógł zrobić. Wiedział, iż matka mu tego nie wybaczy. A może jednak? W końcu jest matką.

Po pół godzinie stałam przy samochodzie. Maria Stanisławówna siedziała już z tyłu, cicho ocierając łzy. choćby nie spojrzała w stronę syna, tylko ciężko westchnęła.

Ciężko to przyjąć, gdy oddałaś mu wszystko a on cię odtrącił.

Jak my teraz przeżyjemy, córeczko?

Wszystko będzie dobrze. Mam oszczędności. Wystarczy, zanim znajdę pracę. Ty masz emeryturę. Jakoś sobie poradzimy. Na chleb z masłem starczy.

Przyjechałyśmy do wsi, gdzie spędziłam dzieciństwo. Na szczęście było jeszcze widno. W domu panował chłód. gwałtownie napaliłam w piecu. Przyniosłam wody, nastawiłam czajnik.

Jak ty to wszystko sprawnie robisz. Jakbyś tu całe życie mieszkała.

Dziadek mnie wszystkiego nauczył. Dobrze, iż kupiłyśmy jedzenie. Nie trzeba iść do sklepu. Nie lubię wiejskich plotek.

Stopniowo robiło się cieplej.

Jutro wszystko tu wyczyszczę.

Zapukano do drzwi.

Sąsiadka przyjechała? Dawno cię nie było. A ja patrzę twoje auto stoi. Co cię w zimę tu sprowadza? Kłopoty jakieś?

Wszystko w porządku, wujku Mieciu. Już dobrze. Opowiem ci kiedy indziej. Siadaj, napij się z nami herbaty.

A ja ciebie chciałem zaprosić. Ty nie jesteś sama? Dopiero teraz zauważył kobietę.

To Maria Stanisławówna. A to Mieczysław Piotrowicz przedstawiłam ich sobie.

Mów, jeżeli czegoś będziecie potrzebować.

Na razie nic. Dziękuję.

Minął tydzień. W domu zrobiło się czysto i przytulnie.

Wiesz, Kinga, ja też jestem ze wsi. Wyszłam za mąż za mieszczucha. Zginął, gdy Dominik miał dwadzieścia trzy lata, a ja sprzedałam mieszkanie. Syn obiecał, iż zawsze będę z nim mieszkać. A popatrz, jak się to skończyło.

Nie płacz. Wiem, iż ci ciężko. Mnie też nie jest łatwo. A może doczekasz się wnuków.

Od niej? Broń Boże. A Mieczysław Piotrowicz z kim mieszka?

Sam. Żona utonęła, ratowała dziecko sąsiadów. Dawno temu. Nigdy więcej się nie ożenił. Dzieci nie ma. Tak sobie żyje. Z moim dziadkiem się przyjaźnił, choć był od niego młodszy. Jest mniej więcej w twoim wieku.

Minął miesiąc. Od Dominika nie było wiadomości. choćby do matki nie zadzwonił. Ale pewnego dnia na mój telefon zadzwonił nieznany numer.

Kinga?

Tak.

Twój mąż nie żyje.

Pomylił się pan.

Nie, nie pomyliłem. Dominik Był pijany i rozbił się samochodem. Może to niestosowne, ale jechał z tą dziewczyną. Ona przeżyła, wyleciała z auta, choćby zadrapania nie ma. Proszę przyjechać na identyfikację.

Boże, biedna Maria Stanisławówna. Jak jej to powiedzieć? Co robić? Wujek Mieciu! On pomoże.

Kinga, co się stało? Wyglądasz, jakbyś widziała ducha!

Mamo, usiądź. Dominika już nie ma.

Idź do oryginalnego materiału