Okazało się, iż miał drugi telefon… Ale prawda była zupełnie inna, niż się spodziewałam.
Z Jackiem żyliśmy razem ponad dziesięć lat. Wydawać by się mogło, iż po tylu latach ludzie powinni stać się sobie bliżsi, rozumieć się bez słów. Ostatnio jednak coraz częściej czułam, jakby między nami wyrosła niewidzialna ściana. Stał się wycofany, zamknięty w sobie. Starałam się nie dramatyzować – praca, wiek, zmęczenie, może po prostu minęło to romantyczne uczucie. Ale i tak bolało. Przeszliśmy razem tyle: przeprowadzki, problemy finansowe, choroby rodziców, wychowanie córki… Czy to wszystko nie zbliża?
Pewnego zwykłego wieczoru, sprzątając w naszej sypialni, postanowiłam przejrzeć stare zimowe ubrania. Ze szafy niespodziewanie wypadła stara męska kurtka, której Jacek, jak myślałam, nie nosił od kilku lat. Nagle z wewnętrznej kieszeni wypadł telefon. Niewielki, niepozorny, z wytartą obudową. Był naładowany i w trybie cichym. To wydało mi się dziwne. Wyglądał na używany, ale mój mąż nigdy o nim nie wspominał.
Pierwszą myślą było odłożyć go z powrotem i udawać, iż niczego nie widziałam. Ale ciekawość wzięła górę. Nie szukałam przyczyny do kłótni, ale jeżeli w rodzinie pojawiają się tajemnice – to już niebezpieczne.
Otworzyłam menu. Nie było żadnych połączeń – ani wychodzących, ani przychodzących. Tylko wiadomości. I to wyłącznie przychodzące. Wtedy serce ścisnęło mi się w piersi. Pierwsza, którą zobaczyłam, brzmiała:
„Znowu się pokłóciliśmy… Ale wiesz, jak bardzo cię kocham. Do zobaczenia.”
Kolejna:
„Jesteś zły? Nie chciałam. Po prostu jestem zmęczona. Biegnę już do sklepu, nie gniewaj się.”
I jeszcze jedna:
„Nie powinieneś tak na mnie krzyczeć. Jest mi przykro. Ale i tak cię całuję.”
Zamarłam. Te słowa były napisane… przez mężczyznę? Tak – wszystkie wiadomości były od mężczyzny i wyraźnie kierowane do kobiety. Przewinęłam dalej. Wszystkie były podobne: czułe, pełne żalu, pożegnalne, namiętne. I żadna nie miała odpowiedzi.
Trzęsłam się ze złości. Dłonie miałam mokre, a w gardle stał mi kamień. Czy on miał… kochanka? A może to kobieta tak się podpisywała? Albo pisał do siebie? Nie rozumiałam, co się dzieje, a ta niepewność tylko potęgowała strach.
Dotarłam do najstarszej wiadomości. Brzmiała tak:
„Nie umiem mówić. Kiedy jesteś blisko, tracę głos. Łatwiej mi pisać. To mój tajny dziennik o tobie. Ten telefon to mój cichy przyjaciel. Będę tu zapisywał wszystko, co do ciebie czuję. Czasem mnie nie rozumiesz, ale kocham cię. Tylko ciebie. jeżeli kiedykolwiek znajdziesz ten telefon, wiedz – jest tylko o tobie.”
Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. To było o mnie. Przez cały ten czas prowadził… pamiętnik. Pisał o naszych kłótniach, o swoich uczuciach, o tym, czego nie potrafił powiedzieć na głos. Były tam zapiski z prawie dwóch lat. Próbował ratować nasz związek, jak umiał. Milczał, ale pisał.
Gdy wieczorem wrócił z pracy, nie udawałam, iż nic się nie stało. Po prostu podałam mu znaleziony telefon i powiedziałam: „Wszystko znalazłam.” Nie przestraszył się, nie szukał wymówek. Tylko westchnął, usiadł obok i przytulił mnie. Długo milczeliśmy.
W końcu wymyśliliśmy rozwiązanie – założymy wspólną skrzynkę mailową. Będziemy tam pisać wszystko, czego nie potrafimy powiedzieć na głos. Uczucia, przemyślenia, żale, marzenia. Będziemy to czytać na zmianę. A potem rozmawiać. I przytulać się.
W ten sposób uratowaliśmy nasze małżeństwo. I, o dziwo, znów się w nim zakochałam. W tego samego Jacka, z którym kiedyś zaczynałam od zera. W mężczyznę, który znalazł swój cichy sposób, by kochać.