Ojciec zauważył siniak pod okiem córki i sięgnął po telefon życie jego zięcia właśnie legło w gruzach.
Marysia stała w progu, witając rodziców swoim zwyczajnym, przyjaznym uśmiechem. Tylko sine, lśniące oko zdradzało temat, którego nie chciała poruszać.
Mamo, wszystko w porządku, nie zwracaj na to uwagi powiedziała szybko, widząc badawcze spojrzenie matki.
Helena Ignatowa westchnęła głęboko. Twoja sprawa, córko. Musisz żyć po swojemu
Ojciec choćby nie skinął głową na powitanie zięcia. Powoli podszedł do okna i wpatrywał się w pustkę, jakby nie słyszał, jak córka mamrocze coś o szafie i ciemności.
Wczoraj potknęłam się przypadkiem. No daj spokój, mamo, wszystko ze mną i z Jackiem w porządku!
W porządku? Marysia doskonale pamiętała, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Jacek, jak zwykle wściekły, nie krzyczał tylko na nią. Gdy odważyła się powiedzieć, iż ma dość jego zachowania, złapał ją tak mocno za kołnierz szlafroka, iż aż poczuła ból w klatce piersiowej.
Co, kurwo, zapomniałaś, komu zawdzięczasz, iż jeszcze żyjesz?! ryczał, potrząsając nią. Zapomniałaś, jak cię ściągałem z knajp, gdy uciekałaś do tego Darka? Kto cię kochał, głupia? Nosiłem cię na rękach!
I wtedy mocny cios. Tak po męsku, pięścią. Gwiazdy zabłysły jej przed oczami, potem ogarnął ją ból A Jacek wciąż wrzeszczał coś wulgarnym tonem.
Tak, córko, rozumiem. Szafa ciemność mruknęła matka, choć doskonale wiedziała, co się stało.
I czuła się winna. To ona zmusiła Marysię, by wyszła za Jacka! To ona odsunęła Darka od córki, uważając go za zły wpływ.
A twoja garderoba, córko, jak widać, ma pięści powiedziała Helena Ignatowa dobitnie, rzucając okiem w stronę zięcia.
Jan Michałowicz nie odwrócił się od okna. Wyszedł na balkon zapalić. W przeciwieństwie do żony nigdy nie bronił Jacka. Wydawał się obojętny. Egoistyczny i płytki. Tak, pochodził z zamożnej rodziny mieszkanie, samochód, znajomości i perspektywy. Ale w środku był zgnilizną.
A teraz ta zgnilizna wyszła na jaw siniak pod okiem córki.
Oczywiście, Jan Michałowicz mógł złapać zięcia za klapy i przywalić mu porządnego. Ale to tylko wywołałoby awanturę. Nie chciał tego. Ledwo się powstrzymał Wyszedł więc na balkon.
Wiedział, iż rozwiąże tę sprawę inaczej. I już wiedział jak.
Długo rozmawiał przez telefon na tym balkonie
Tymczasem Marysia kupiła matce kawę i gawędziły o niczym. Pół godziny później rodzice odeszli.
Jacek, który spodziewał się wyrzutów i awantury, w końcu odetchnął. Rozsiadł się na kanapie, otworzył piwo i choćby się uśmiechnął. W jego głowie milczenie teściów oznaczało przyzwolenie. Rodzina to rodzina, a siniaki to życie. Nikt cię nie zdradzi. Na pewno!
Widzisz, Maryś, mówiłem, iż się ułoży! powiedział przeciągle, zadowolony. Twoi rodzice są normalni, rozsądni. Nie jak ty Wczoraj napadłaś na mnie z pretensjami! Więc się zabawiłem, wypiłem i co z tego?
Wziął łyk piwa i sięgnął po chipsy.
Radość nie trwała długo.
Nie minęło choćby pół godziny, gdy ktoś zapukał do drzwi. Nie zadzwonił zapukał. Stanowczo i mocno. To pewne pukanie sprawiło, iż Jacek odstawił butelkę i zdrętwiał.
Podszedł do drzwi, spojrzał przez wizjer i zbladł.
W progu stał Darek. Jego rywal. Były chłopak Marysi. Ten sam, który prawie ją poślubił, ale pozwolił jej odejść. Przystojny, wysoki, pewny siebie. W drogiej kurtce i z tym spojrzeniem, od którego kobiety drżały, a mężczyźni chcieli go uderzyć.
Czego chcesz? warknął Jacek, otwierając drzwi tylko na tyle, by pokazać irytację, ale nie wpuścić nikogo do środka.
Odsuń się powiedział Darek spokojnie i po prostu pchnął Jacka ramieniem.
Ten cofnął się jak szmaciana lalka.
Marysia zerwała się z kanapy, szeroko otwierając oczy.
Darek
No więc, zbieraj się powiedział krótko. jeżeli chcesz, jedziemy do mnie. jeżeli wolisz, do twoich rodziców. Ale po co ci ten bankrut?
Kogo nazywasz bankrutem, debilu? wybuchnął Jacek, ale wciąż stał w kącie, jakby był do niego przyklejony.
Miał powody, by bać się Darka.
Dzwoniłem do ciebie, Jacku uśmiechnął się Darek spokojnie. Nie chciałem się wtrącać, nie chciałem ingerować w twoje życie. Ale gdy ojciec Marysi porządny facet, swoją drogą zadzwonił i powiedział, iż ją bijesz Wtedy po prostu przejąłem pałeczkę.
O czym o czym ty mówisz?! zachrypiał Jacek.
No, nie wziąłem tego tak dosłownie, oczywiście zaśmiał się Darek. Po prostu lokal, który wynajmujesz na swój klub, należy do mojego dobrego znajomego. W każdym razie, dostaniesz pismo o nieprzedłużeniu umowy. Rozumiesz? Już leży na twoim biurku.
Jacek osunął się na krzesło, jakby go powaliło.
Do tego doliczyłem zaległy czynsz za pół roku. Pamiętasz, mówili ci, iż czynsz może wzrosnąć, gdy klub zacznie przynosić zysk? No to wzrósł pół roku temu. A pismo długo leżało na twoim biurku po prostu go nie czytałeś. A ja i Michał milczeliśmy, czekając, aż dług urośnie. Plus kary, odsetki Łapiesz? Teraz masz oficjalny dług. Duży i nieprzyjemny. Mam podać kwotę?
Darek pochylił się nad Jackiem:
I wiem, iż nie masz ani grosza, by go spłacić. Powinieneś mniej czasu spędzać na piciu z dziwkami.
Jacek opadł na krzesło jak wyciśnięta cytryna.
To to pułapka! zamruczał, szeroko otwierając oczy. Ty ty podrzuciłeś te papiery!
Myśl, co chcesz wzrus













