Ojciec wydał ją za żebraka z powodu jej ślepoty – to, co wydarzyło się później, zaskoczyło wszystkich

twojacena.pl 1 godzina temu

A więc, słuchaj, masz tę historię o Elżbiecie. Dziewczyna urodziła się niewidoma, a w rodzinie, gdzie liczyły się przede wszystkim pozory, czuła się jak niepasujący element. Miała dwie siostry, Zosię i Kasię, które wszyscy podziwiali za urodę i grację. Goście zachwycali się ich błyszczącymi oczami i dobrymi manierami, a Elżbieta pozostawała w cieniu, niezauważana.

Jedyną osobą, która ją kochała, była matka. Ale gdy zmarła, gdy Elżbieta miała zaledwie pięć lat, dom się zmienił. Ojciec, dotąd spokojny, stał się zimny i wycofany. Nigdy nie zwracał się do niej po imieniu, jakby samo przyznanie, iż istnieje, było dla niego kłopotem.

Elżbieta nie jadała z rodziną. Mieszkała w małym pokoju z tyłu domu, gdzie uczyła się świata przez dotyk i dźwięk. Książki w alfabecie Braille’a stały się jej ucieczką. Godzinami śledziła palcami wypukłe kropki, które opowiadały historie dalekie od jej rzeczywistości. Jej wyobraźnia była najwierniejszym przyjacielem.

W dniu jej dwudziestych pierwszych urodzin zamiast przyjęcia ojciec wszedł do jej pokoju z kawałkiem materiału i krótkim zdaniem: „Wychodzisz za mąż jutro”.

Elżbieta zdrętwiała. „Za kogo?” – spytała cicho.
„Za człowieka, który sypia pod kaplicą na wsi” – odparł ojciec.
„Jesteś niewidoma. On jest biedny. Wydaje się sprawiedliwe”.

Nie miała wyboru. Następnego ranka, podczas krótkiej, pozbawionej emocji ceremonii, została poślubiona. Nikt nie opisał jej męża. Ojciec po prostu popchnął ją do przodu i rzekł: „Teraz jest twoja”.

Nowy mąż, Jakub, zaprowadził ją do skromnej bryczki. Długo jechali w milczeniu, aż dotarli do małej chatki nad rzeką, z dala od wsi.

„To niewiele” – powiedział Jakub łagodnie, pomagając jej zejść.
„Ale jest bezpiecznie i zawsze będziesz tu traktowana z życzliwością”.

Chatka z drewna i kamienia, choć prosta, wydawała się cieplejsza niż jakiekolwiek miejsce, które Elżbieta znała. Pierwszej nocy Jakub zaparzył jej herbatę, oddał swój koc i spał przy drzwiach. Nigdy nie podniósł na nią głosu ani nie okazywał litości. Po prostu spytał: „Jakie historie kochasz?”

Elżbieta zamrugała. Nikt nigdy jej o to nie pytał.
„Jakie potrawy cię cieszą? Jakie dźwięki wywołują uśmiech?”

Z dnia na dzień Elżbieta ożywała. Jakub oprowadzał ją nad rzeką, opisując poetycko wschody słońca. „Niebo wygląda, jakby się rumieniło” – mówił raz – „jakby ktoś szepnął mu sekret”.

Opisywał śpiew ptaków, szelest liści, zapach kwiatów. I słuchał. Naprawdę słuchał. W tej maleńkiej chacie, wśród prostoty, Elżbieta odkryła coś, czego nigdy nie doświadczyła – radość.

Znów się śmiała. Jej serce, dotąd zamknięte, powoli otwierało się. Jakub nucił jej ulubione melodie, opowiadał o dalekich krainach, czasem po prostu trzymał jej dłoń w milczeniu.

Pewnego dnia, siedząc pod starym drzewem, Elżbieta spytała: „Jakubie, czy zawsze byłeś żebrakiem?”

Zamilkł na chwilę. „Nie. Ale wybrałem to życie z powodu”.

Nie mówił więcej, a ona nie nalegała. Jednak ziarno ciekawości zostało zasiane.

Kilka tygodni później Elżbieta wybrała się sama na wiejski targ. Jakub nauczył ją drogi cierpliwie. Szła pewnie, aż nagle usłyszaPrzerażony głos Kasi wykrzyknął: „Toż to syn wojewody, a tyś go wzięła za żebraka!” i wtedy Elżbieta zrozumiała, iż jej skromny dom nad rzeką był tylko początkiem prawdziwej przygody.

Idź do oryginalnego materiału