Ojciec trojga dzieci nie przypuszczał, iż na starość zamieszka w domu opieki

newsempire24.com 2 tygodni temu

Całymi latami uważałem, iż moje życie to gotowy scenariusz na szczęśliwe zakończenie. Dziś, patrząc przez okno domu spokojnej starości w małym miasteczku pod Lublinem, muszę przyznać – los potrafi być okrutnym żartownisiem.

Jaromir Nowak, ojciec trójki dzieci, człowiek, który miał wszystko: dobrą posadę, duże mieszkanie w Warszawie, choćby psa rasy wyżeł węgierski. Żona, Katarzyna, najpiękniejsza kobieta jaką znałem, dwoje córek – Kinga i Zuzanna – oraz syn Bartosz. Rodzina jak z obrazka. Gdyby ktoś powiedział mi wtedy, iż skończę samotny w tym miejscu, wyśmiałbym go.

Wychowaliśmy ich na dobrych ludzi. Skąd więc ta obojętność? Kiedy Kasia odeszła dziesięć lat temu, świat stracił kolory. Bartosz wyjechał do Niemiec, ożenił się, ma firmę budowlaną. Przyjeżdżał raz do roku, ale od trzech lat choćby telefonu nie odbierze. „Tato, przebudowa, nie mam czasu”. Córki? Kinga ma trójkę dzieci i kredyt we frankach, Zuzanna rozwiodła się i teraz „nie radzi sobie emocjonalnie”.

Przez okno widzę, jak ludzie niosą choinki. 23 grudnia. Jutro moje urodziny. Pamięta chociaż jedno z nich? Wspomnienia cisną się do głowy: barszcz z uszkami, karp w galarecie, Kasia krzątająca się po kuchni. Teraz cisza. Tylko pani Halina z pokoju obok kaszle.

Rankiem w domu zjawiają się rodziny. Wnoszą pierniki, całują babcie w policzki. Ja patrzę na drzwi. Nagle – pukanie.

„Proszę”.

„Wesołych Świąt, tato! I sto lat!”.

Bartek. Stoi w progu w skórzanej kurtce, pachnie mrozem i jakimś drogim wodą koloniańską.

„Synu? To ty?”.

„Oczywiście, iż ja”. Ściska mnie tak mocno, iż aż zabolały stare kości. „Dlaczego nie powiedziałeś, iż siostry cię tu wsadziły? Przecież co miesiąc przesyłam im 5000 zł na twoje utrzymanie!”.

Milczę. Co mogę powiedzieć? Że córki kupiły sobie nowe telewizory?

„Pakuj się, jedziemy. Mam bilety na wieczorny pociąg do Wrocławia. Potem samolot – Monachium czeka. Żona już szykuje pokój. Chcesz poznać wnuczkę?”.

„Ale… ja nie znam niemieckiego”.

„Głupstwa gadasz. Alina nauczy cię w miesiąc”.

Sąsiadki szeptają: „Patrzcie, jaki syn. Prawdziwy Polak!”.

Teraz mieszkam w Bawarii. Codziennie piję kawę z synową, uczę małą Julkę grać w warcaby. I wiem jedno: dopiero u kresu życia widzimy, czy nasze dzieci wyrosły na ludzi. Reszta to pył.

Idź do oryginalnego materiału