Mój brat i ja od dawna jesteśmy dorośli, każdy z nas ma swoją rodzinę, ale nasz 70-letni ojciec wciąż zajmuje wyjątkowe miejsce w naszych sercach. Mieszka sam w małym domku na obrzeżach miasta. Mamy już nie ma z nami, dlatego ja i Marek robimy wszystko, żeby tata nie czuł się samotny i zawsze był otoczony troską. Nazywam się Tomasz, a mój brat to Marek. Mimo codziennych obowiązków obaj staramy się regularnie go odwiedzać, chociaż praca potrafi zabrać sporo czasu i energii.
Ja zaglądam do taty w każdą niedzielę. Przygotowuję mu jedzenie na kilka dni: rosół, kotlety schabowe, duszoną kapustę i kaszę. Zawsze żartuje, iż gotuję lepiej niż w restauracji, choć wiem, iż to jego sposób, żeby mnie pochwalić. Kiedy potrawy się gotują, sprzątam w domu i sprawdzam, czy wszystko gra. Tatę nazywają Stanisław Kowalski. Lubi wspominać młodość, opowiada te same historie, które słyszałem już dziesiątki razy. Ale i tak ich słucham — w tych opowieściach jest jego życie, a ja uwielbiam widzieć, jak oczy mu błyszczą, gdy wraca pamięcią do dawnych czasów.
Marek wpada w środy. Mieszka trochę dalej, ale zawsze znajdzie chwilę. Brat ogarnia sprawy domowe: naprawia kran, kosi trawę, zimą odśnieża podjazd. Tata próbuje pomagać, ale my przekonujemy go, żeby odpoczął. „Nie dajecie mi się nudzić” — śmieje się. Często Marek przywozi ze sobą swoją siedmioletnią córkę, Zosię. Ta uwielbia dziadka, a on jej to samo odwdzięcza: opowiada bajki, uczy grać w warcaby. Te chwile to dla niego prawdziwe szczęście.
Tata, mimo wieku, jest bardzo aktywny. Ma działkę, gdzie uprawia ogórki, pomidory i pietruszkę. Mówi, iż praca w ziemi trzyma go w formie. Lubi czytać gazety i oglądać stare filmy. Czasem namawiamy go, żeby wybrał się z nami na spacer albo w odwiedziny, ale zwykle odmawia: „W domu też jest dobrze”. Choć wiemy, iż nasze wizyty są dla niego ważne. Nigdy tego nie powie wprost, ale jego uśmiech mówi wszystko.
Marek i ja bardzo się różnimy, ale w jednym jesteśmy zgodni — niesamowicie cenimy naszego tatę. To dla nas nie tylko rodzic, ale wzór. Pamiętam, jak uczył nas pracowitości, uczciwości i szacunku do innych. choćby teraz, gdy sami jesteśmy ojcami, pozostaje dla nas autorytetem. Po śmierci mamy stał się cichszy, ale staramy się wypełnić tę pustkę naszą miłością. Czasem myślę, jak bardzo byłaby dumna, widząc, jak się o niego troszczymy.
Moja żona, Ewa, też go lubi. Często przekazuje mu domowe ciasta albo przetwory. Tata zawsze dziękuje i żartuje, iż go „rozpieszczamy”. Mamy z Ewą dwoje dzieci, które chętnie odwiedzają dziadka. Starszy, 12-letni Kacper, pomaga na działce, a młodsza, 9-letnia Maja, z zachwytem słucha jego opowieści. Te spotkania scalają naszą rodzinę.
Czasem myślę, jak gwałtownie płyną lata. Tata już nie taki żwawy jak kiedyś, ale duch ma wciąż mocny. Z Markiem postanowiliśmy, iż nigdy go nie zostawimy samego. W razie potrzeby zabierzemy go do siebie albo znajdziemy pomoc. Póki chce mieszkać sam — szanujemy jego wybór. Ważne, żeby wiedział, iż zawsze jesteśmy przy nim.
Niedzielne i środowe wizyty stały się tradycją. To nie tylko dbanie o jedzenie czy porządek — to nasz sposób, by powiedzieć tacie, jak wiele dla nas znaczy. I kiedy widzę jego uśmiech, gdy przytula Zosię albo dziękuje za obiad, rozumiem, iż takie chwile są bezcenne. Życie nauczyło mnie doceniać rodzinę, a ja jestem wdzięczny losowi za to, iż mamy tatę, który wciąż nas łączy.