Krytykując skompromitowaną akcję #MeToo można spotkać się czasem z pytaniem: Co z ofiarami? jeżeli potępiamy #MeToo, to co zrobić z faktem, iż przemoc istnieje i stanowi problem społeczny? A ja myślę, iż odpowiedź jest tu bardzo prosta. Ofiary przemocy zasługują na coś lepszego niż zła akcja #MeToo.
Dla przypomnienia, dlaczego akcja MeToo jest zła?
W ruchu #MeToo od samego początku brakowało zdrowego rozsądku, jasnych zasad i kryteriów. Co gorsza nie zadbano o przestrzeganie tak elementarnych zasad jak domniemanie niewinności w poza procesowym charakterze, czy jasne definicje i kryteria aktów przemocy i molestowania. gwałtownie więc zapanował chaos, powstało wielu irracjonalnych lub zwyczajnie fałszywych oskarżeń, wielu ludzi którzy podłączyli się pod akcję okazało się być zwykłymi hipokrytami (jak np. Asia Argento). W dodatku #MeToo ma wprost tragiczny bilans. Przez 3 lata nie udało się nikogo skazać, nikomu nie udowodniono winy, za jednym tylko wyjątkiem jakim jest Harvey Weinstein, który ,ostatecznie został skazany na 23 lata więzienia.
A i tu w zasadzie można powiedzieć, iż to nie do końca jest taki wyjątek. Bo sprawa Weinsteina nie miała miejsca “w ramach akcji #MeToo”, tylko najpierw mieliśmy aferę Weinsteina, a dopiero potem ruszała akcja #MeToo. O licznych kompromitacjach #MeToo pisałem kilkukrotnie na blogu, w przerwach po kilka miesięcy, jako iż co i rusz dochodziły nowe fakty, które jeszcze bardziej dyskredytowały tę inicjatywę. Można o tym wszystkim poczytać, zaglądając na tag “#metoo”, na mojej stronie. Od ostatniego mojego wpisu w tym temacie, doszła kolejna sprawa będąca ciosem dla zwolenników MeToo. Joe Biden, kandydat demokratów na prezydenta USA i główny rywal Donalda Trumpa, gorąco popierający MeToo, głoszący wcześniej hasła typu “believe women”, sam ,został oskarżony o molestowanie.
Kolejna rzecz, w ,tym artykule, pisałem o tym, iż poza fałszywymi oskarżeniami np. o molestowanie, dochodzi jeszcze taka kwestia, iż zmierzamy w stronę świata, gdzie każdego można oskarżyć o wszystko. Wspominałem, iż np. J. K. Rowling została oskarżona o rasizm, bo w jej filmie rolę węża Lorda Voldemorta zagrała azjatycka aktorka. Tylko w ostatnich tygodniach mieliśmy wiele więcej takich przykładów. Agnieszka Gozdyra, została oskarżona przez działaczy LGBT o “transfobię” i “misgenderowanie”, za ,skrytykowanie postawy Margot, który/a swoją drogą ,sam/a siebie określa męskim zaimkiem. Dziennikarka Polsat News już wcześniej została ,oskarżona przez Martę Lempart o to, iż “wspiera-legitymizuje faszyzm”, bo zaprasza do swojego programu polityków Konfederacji. “Faszystką” została ostatnio także Monika Jaruzelska, córka gen. Wojciecha Jaruzelskiego, radna Warszawy, startująca w wyborach z list SLD, za to, iż zaprosiła do swojego programu Grzegorza Brauna i mu nie przerywała. Stowarzyszenie “Nigdy Więcej” z tego powodu choćby ,chciało ją umieścić w “Brunatnej Księdze”. I takich przykładów można by mnożyć i mnożyć.
Co w takim razie zamiast akcji MeToo?
Oczywiście zamiast oferować hasztagi potrzebna jest realna pomoc dla ofiar przemocy. Zamiast sądów ludowych na Twitterze i Facebooku potrzebny jest dobrze funkcjonujący wymiar sprawiedliwości, od policji, po prokuraturę, aż po sądy. W Polsce prawo akurat jest dość dobre (tylko trzeba je egzekwować), procedury też nie najgorsze, o czym pisałem ,tutaj, ale trzeba pamiętać, iż pewne rzeczy kosztują. Na przeszkolony personel, psychologów obecnych przy składaniu zeznań etc. potrzeba pieniędzy. Dlatego potrzebne jest coś dokładnie odwrotnego niż to co proponują fantaści od “defund the police”.
Na wymiarze sprawiedliwości temat jednak się nie kończy. Potrzebne jest także zapobieganie przyczynom przemocy przez przerwanie ,błędnego koła przemocy. w uproszczeniu chodzi tu o przeciwdziałanie przemocy wobec dzieci i promocję zdrowia psychicznego, w celu zapobiegania powstawania postaw przemocowych w wieku dorosłym. Potrzebna jest także edukacja psychologiczna, uświadamianie społeczeństwa na temat mechanizmów takich jak wyuczona bezradność, fazy przemocy w rodzinie, syndrom sztokholmski, zespół współuzależnienia, gaslighting etc. Przy okazji podkreślam, iż w tytule wpisu nie bez powodu napisałem “ofiary przemocy”, a nie np. ofiary przemocy seksualnej, dziś piszę o wszystkich ofiarach przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej itd. Jedna uwaga na koniec, edukacja to nie indoktrynacja, tym powinni zająć się psychologowie, psychiatrzy, seksuologowie, a nie feministki czy działacze LGBT. Od siebie polecam na początek ,cykl wykładów Uniwersytetu SWPS na ten właśnie temat.