Pewnego wieczoru, siedząc w ciszy swojego pokoju w Krakowie, przytulałam się sama do siebie, próbując ogrzać się przed wewnętrznym chłodem. Przypomniałam sobie słowa Paulo Coelho, które kiedyś przeczytałem w jednej z księgarni na Rynku Głównym: „Jeśli masz odwagę powiedzieć ‘do widzenia’, życie odwdzięczy ci się nowym ‘dzień dobry’”.
Człowiek czasem tkwi w miejscu jak zmarznięty wafel na mrozie — wbijając się głębiej w samotność i pustkę. A ja? Wierzyłam, iż mój były, Krzysztof Kowalski, w końcu się zmieni. Że znów będziemy razem jeść pierogi u jego babci w Poznaniu, śmiać się jak kiedyś. Ale to nie była miłość — to było uzależnienie. Jak nalewka po zbyt wielu kieliszkach: początkowo rozgrzewa, a potem pali od środka.
Pewnego ranka obudziłam się z myślą: „Basia, dość!”. Nie mogłam już patrzeć, jak ktoś, kto miał być moim „na dobre i na złe”, traktuje mnie jak niewidzialną. Jakby moje uczucia były tańsze niż promocja w Biedronce. Więc spakowałam swoje rzeczy (nawet tę brzydką figurkę kota, którą dostałam od teściowej), wsiadłam w pociąg do Gdańska i postanowiłam zacząć od nowa.
I wiecie co? Poczułam ulgę. Nie od razu — najpierw było jak po odstawieniu cukru: ból głowy i tysiąc wymówek, żeby wrócić. Ale z czasem cisza przestała być przerażająca. Zaczęłam słuchać siebie, a tam — o zgrozo! — wciąż była ta sama Basia, która kiedyś kochała życie, choćby jeżeli oznaczało to jedzenie lodów w deszczu na Plantach.
Dlatego jeżeli czytasz to i czujesz, iż twój związek przypomina zepsuty automat z kawą (wrzucasz monety, a nic nie leci) — uwierz mi: warto wyjść. Strach przed samotnością? To tylko taki nasz polski „dopóki śmierć nas nie rozłączy” na wyrost. Prawdziwy strach to budzić się obok kogoś, kto sprawia, iż czujesz się bardziej samotna niż królowa brydża w Domu Seniora.
Postaw na siebie. Znajdź nowe hobby — może kurs robienia pierogów, a może podróże po Polsce szlakiem zamków? Przecież życie to nie tylko wtorkowe obiady u teściowej. A kiedy już odważnie zamkniesz ten rozdział, poczujesz to: spokój. Jak po burzy, gdy słońce świeci, a ty siedzisz na balkonie z kubkiem herbaty i uśmiechasz się do nowego dnia.
Bo najważniejsze „dzień dobry” mówisz… sobie.