Dziesięć lat małżeństwa… i on po prostu wyszedł. A potem chciał wrócić. Ale to już nie była ta sama Ja.
Alicja siedziała w kuchni z przyjaciółką, ledwie powstrzymując łzy. Dłonie drżały, myśli plątały się w głowie, a głos załamywał się raz po raz.
— Czekaj… Po prostu spakował rzeczy i wyszedł? — zdziwiła się Kinga, jej dawna przyjaciółka.
— Tak. — Alicja odpowiedziała ochryple. — Po dziesięciu latach. Spakował torbę, powiedział: „Zakochałem się w innej” — i zatrzasnął drzwi.
— Może źle go zrozumiałaś? Może to tylko kryzys? — Kinga mówiła niepewnie.
— Słyszysz siebie?! Jakie nieporozumienia?! Odszedł. Bez łez, bez scen, bez próby wyjaśnienia. Jakby tych dziesięciu lat w ogóle nie było.
Alicja zakryła twarz dłońmi. Po policzkach znów płynęły łzy. Nigdy nie czuła się tak zdradzona i pusta.
— Dzieci wiedzą? — Kinga zapytała ostrożnie.
— Nie… Ania i Kacper są na koloniach. Wysłaliśmy ich przed trzema dniami. Wrócą za dwa tygodnie… I choćby nie wiem, jak im to powiedzieć. Jak?!
— Może i lepiej, iż teraz ich nie ma. Będziesz miała czas… chociaż trochę się pozbierać.
— Zbierać się? Po tym wszystkim? Był sensem mojego życia… — szepnęła Alicja, chwytając się za głowę. — Jak mogłam tego nie zauważyć? Jak?
Chwilę trwała cisza, aż Kinga niespodziewanie zaproponowała:
— A może się zemścimy? Po kobiemu.
— Co? — Alicja uniosła wzrok. — Jak niby?
— Prosto. Idziemy dzisiaj na randkę. Z kimś obcym. Jesteś piękna, zadbana, mądra. Masz mieszkanie, zarabiasz, dzieci to skarb. Każdy by cię chciał. Pokażmy mu, iż nie jesteś tylko byłą żoną, ale kobietą, o której się marzy.
— Nie wiem… Wciąż go kocham…
— A on ciebie? Kocha cię, kiedy odchodzi do innej? — Kinga ścisnęła jej dłoń. — Chodź. Nic nie tracisz. Tylko odpoczniesz od tego wszystkiego.
Wątpliwości drążyły Alicję, ale w końcu skinęła głową. Godzinę później przeglądały aplikację randkową, szukając kandydata. Wieczorem Kinga odprowadziła ją do restauracji i, mrugając, zostawiła samą.
Alicja, drżąca z nerwów, weszła do środka. Stolik nr 13. Ktoś już tam czekał.
— Przepraszam za spóźnienie, korki… Damian?
— Alicja?! — Mężczyzna zerwał się z miejsca. — Nie może być! Co za zbieg okoliczności…
Okazał się jej byłym współpracownikiem, z którym pracowała ramię w ramię przez pięć lat. Po jego zwolnieniu stracili kontakt, ale zawsze czuła do niego sympatię.
— Los płata figle — uśmiechnęła się, siadając.
Rozmowa potoczyła się sama. Wspominali pracę, znajomych, śmieszne sytuacje. Śmiech, lekkość, ciepło — wszystko wróciło, jakby tych lat rozłąki wcale nie było. A potem Damian zapytał nagle:
— Słuchaj, a czemu w ogóle umówiłaś się na tę randkę?
Alicja zastygła. Chciała skłamać, ale coś w jego głosie zmusiło ją do szczerości.
— Mąż mnie zostawił. Wczoraj. Spakował się i wyszedł. Powiedział, iż jest z inną. Nie wiem… jak żyć dalej.
Damian spuścił wzrok, po czym delikatnie ujął jej dłoń:
— Nie jesteś sama. I, szczerze mówiąc, cieszę się, iż właśnie ciebie spotkałem dziś przy tym stoliku.
Po raz pierwszy od wczoraj Alicja poczuła się nie porzucona, ale ważna. Dostrzeżona.
Damian jednak był powściągliwy:
— Nie psujmy tego wieczoru. Zamówię ci taksówkę. A w weekend możemy się spotkać. Tak, jak dawniej — jak dobrzy znajomi.
Obudziła się w domu. Na fotelu spała Kinga.
— Całą noc tu siedziałaś? — zapytała Alicja, mrużąc oczy w porannym słońcu.
— Aha. I mogłabyś podziękować — ziewnęła przyjaciółka. — No i jak? Randka?
— Spotkałam Damiana — wyszeptała.
— Tego samego?! Który w zeszłym roku omal się w tobie nie zakochał?!
Alicja skinęła głową. Nie zdążyły dokończyć — ktoś zapukał do drzwi. Kinga poszła otworzyć, a Alicja, czując niepokój, schowała się w łazience.
— Alu! Jesteś jakaś gość! — zawołała Kinga z przekąsem.
— Kto to?..
W progu stał… jej mąż.
— Alicjo, wybacz… Głupio postąpiłem…
— Ty? Głupio? Kiedy wyjechałeś z tamtą nad morze i wrzuciłeś zdjęcia na Instagram? A może gdy nocowałeś „u kolegi”?
— Nikogo nie kochałem, tylko ciebie… Dla dzieci…
— Nie mieszaj dzieci! — przerwała ostro. — I wiesz co? Wczoraj byłam na randce. Z Damianem. Spędziliśmy świetny wieczór. I choćby jeżeli między nami nic nie było, zrozumiałam jedno — już cię nie potrzebuję.
Mężczyzna zdrętwiał.
— Więc teraz jesteście razem?!
— A ty z kim byłeś, gdy mnie zdradzałeś?! Jesteśmy kwita.
Wybiegł z mieszkania blady jak ściana. A ona… odetchnęła. Lekko. Jakby spadł jej kamień z serca.
Tego samego wieczoru zadzwoniła do Damiana:
— Cześć. Jestem wolna. Naprawdę. przez cały czas chcesz przejść się ze mną nad Wisłą?
— Nigdy nie przestałem. Czekałem na ten telefon.
Zaczęli się spotykać. Bez pośpiechu, bez złudzeń, ale z ufnością i jasnością. A gdy dzieci wróciły, Damian poznał ich jako stary przyjaciel. I wszystko się ułożyło. Nie od razu, nie łatwo, ale — prawdziwie.
Czasem ruiny to początek czegoś lepszego. Alicja to zrozumiała. I nigdy więcej nie pozwoliłaby się zdradzić.