Niedawno moja żona Anna postanowiła się ze mną rozwieść, podając jako powód: „nie mamy już wspólnych zainteresowań”. A te zainteresowania zniknęły dokładnie wtedy, gdy powiedziałem, iż odmawiam wyjazdu na wieś do jej mamy Zofii, gdzie mieliśmy pomagać w pracy na działce.
Nie mogę powiedzieć, iż jestem leniwy. Wręcz przeciwnie – uważam się za pracowitego człowieka. Jednak dojeżdżanie co tydzień ze względu na ziemniaki stało się już dla mnie zbyt uciążliwe. Chciałbym spędzać weekendy po swojemu: wybrać się na ryby, pojeździć rowerem albo po prostu się wyspać. Ale nie, Anna myśli inaczej.
Po co w ogóle odpoczywać? Przecież, według niej, i tak nic nie robię w pracy, bo „tylko siedzę w biurze”.
Od czternastego roku życia zacząłem samodzielnie zarabiać. Annę poznałem, gdy miała 16 lat, a ja byłem już pełnoletni. Wychowywała ją wyłącznie mama Zofia, więc starałem się im pomagać: kupowałem książki do nauki, wspierałem w zakupie ubrań i tak dalej.
Pomagałem im też w domu. Wszystkie prace, którymi zwykle w domu zajmują się mężczyźni, spoczywały na moich młodych barkach. I radziłem sobie całkiem nieźle.
Po tym, jak zmarła babcia Anny, Helena, jej domek na wsi przypadł w udziale Zofii. Właśnie wtedy obie zdecydowały, iż staną się „właścicielkami ziemskimi”. Mnie już od dawna boli kręgosłup od prac na działce, ale nikt choćby nie pyta, czy wciąż mam ochotę tam pracować. Przecież mogę mieć też inne zainteresowania.
Najbardziej frustruje mnie to, iż te wyjazdy wymagają sporych nakładów na paliwo, a działka nie daje żadnego wyraźnego zysku. Zebranie 30–40 kilogramów ziemniaków w porównaniu z kosztami benzyny wyjdzie znacznie taniej, jeżeli po prostu kupimy je w sklepie.
Żaden z moich argumentów nie trafia do Anny i często dochodzi między nami do kłótni. Jesteśmy małżeństwem od ponad 15 lat i po wszystkim, co razem przeszliśmy, ona mówi, iż nie mamy już żadnych wspólnych zainteresowań.
Jak to rozumieć? A co z dwójką naszych dzieci, kotami i wspólnym kredytem? Czy to nie są wspólne sprawy? Uważam, iż tego w zupełności wystarczy, by dalej żyć razem. Jednak Annie to nie wystarcza.
Jak wytłumaczyć żonie, iż to nie jest powód do rozwodu?