Odkryłam jego drugi telefon… ale prawda zaskoczyła mnie całkowicie!

twojacena.pl 1 tydzień temu

Znalazłam u niego drugi telefon… Ale prawda okazała się zupełnie inna, niż się spodziewałam.

Żyliśmy z Bartkiem razem ponad dziesięć lat. Wydawałoby się, iż po tylu latach ludzie powinni być sobie bliżsi, tworzyć prawdziwą rodzinę, rozumieć się bez słów. Ale ostatnio coraz częściej czułam, iż między nami wyrósł niewidzialny mur. Stał się zamknięty, zdystansowany. Starałam się nie dramatyzować – praca, wiek, zmęczenie, może po prostu minęło to romantyczne uczucie. Mimo wszystko bolało. W końcu przeszliśmy razem przez wiele: przeprowadzki, problemy finansowe, choroby rodziców, wychowanie córki… Czy to nie powinno nas złączyć?

Pewnego zwykłego wieczoru, sprzątając w sypialni, postanowiłam przejrzeć stare zimowe ubrania. Z szafy wypadła stara męska kurtka, której Bartek, jak myślałam, nie nosił od lat. Nagle z wewnętrznej kieszeni wysunął się telefon. Niewielki, niskobudżetowy, z wytartą obudową. Był naładowany i wyciszony. To wydało mi się dziwne. Wyglądał na działający, ale mój mąż nigdy o nim nie wspominał.

Pierwszym odruchem było odłożyć go z powrotem i udawać, iż niczego nie widziałam. Ale ciekawość zwyciężyła. Nie szukam powodów do kłótni, ale jeżeli w rodzinie pojawiają się tajemnice – to już niebezpieczne.

Otworzyłam menu. Nie było żadnych połączeń – ani przychodzących, ani wychodzących. Tylko wiadomości. Wyłącznie przychodzące. I wtedy serce mi się ścisnęło. Pierwsza, którą zobaczyłam:

„Znowu się pokłóciliśmy… Ale wiesz, jak bardzo cię kocham. Do zobaczenia.”

Kolejna:

„Jesteś zły? Nie chciałam. Po prostu jestem zmęczona. Już lecę do sklepu, nie gniewaj się.”

I trzecia:

„Nie powinieneś na mnie krzyczeć. Jest mi przykro. Ale i tak cię całuję.”

Zdrętwiałam. Te słowa były napisane… jakby przez kobietę? Nie, wręcz przeciwnie – przez mężczyznę. I wyraźnie skierowane do kobiety. Przewinęłam dalej. Wszystkie wiadomości były podobne: czułe, obrażone, pożegnalne, pełne uczucia. I wszystkie – bez odpowiedzi.

Trzęsłam się ze złości. Drżały mi ręce, a w gardle stanął mięk. Czyżby on miał… mężczyznę? A może to kobieta tak się podpisała? Albo pisał do siebie? Nie rozumiałam, co się dzieje, a od tej niepewności robiło się tylko straszniej.

Dotarłam do najstarszej wiadomości. Brzmiała tak:

„Nie umiem mówić. Gdy jesteś blisko – tracę głos. Łatwiej mi pisać. To mój sekretny pamiętnik o tobie. Ten telefon jest jak mój cichy przyjaciel. Będę tu zapisywać wszystko, co do ciebie czuję. Czasem mnie nie rozumiesz, ale kocham cię. Tylko ciebie. I jeżeli kiedykolwiek znajdziesz ten telefon, wiedz – jest tylko o tobie.”

Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. To było o mnie. Cały ten czas prowadził… pamiętnik. Opisywał nasze kłótnie, swoje uczucia, to, czego nie potrafił powiedzieć na głos. Były tam wpisy z prawie dwóch lat. Próbował ratować nasz związek, na swój sposób. Milczał, ale pisał.

Gdy wieczorem wrócił z pracy, nie milczałam. Po prostu podałam mu znaleziony telefon i powiedziałam: „Znalazłam wszystko.” Nie przestraszył się, nie tłumaczył. Tylko westchnął, usiadł obok i przytulił mnie. Długo siedzieliśmy w ciszy.

Potem wymyśliliśmy rozwiązanie: założymy wspólną skrzynkę mailową. Będziemy tam pisać – wszystko, czego nie potrafimy powiedzieć na głos. Wszystko, co ważne. Uczucia, troski, żale, pragnienia. I będziemy to czytać na zmianę. A potem rozmawiać. I przytulać się.

Tak uratowaliśmy nasze małżeństwo. I, o dziwo, znów się w nim zakochałam. W tego samego Bartka, z którym kiedyś zaczynałam wszystko od zera. W mężczyznę, który znalazł swój cichy sposób, by kochać.

Idź do oryginalnego materiału