Odkryłam jego drugi telefon, ale prawda mnie zaskoczyła.

newsempire24.com 1 dzień temu

**Dziennik, 15 maja 2023**

Okazało się, iż miał drugi telefon… Ale prawda była zupełnie inna, niż się spodziewałam.

Z Krzysztofem przeżyliśmy razem ponad dziesięć lat. Wydawałoby się, iż tyle czasu powinno zbliżyć ludzi, sprawić, iż staną się sobie jak rodzina, iż będą rozumieć się bez słów. Ostatnio jednak czułem coraz częściej, iż między nami wyrosła niewidzialna ściana. Stał się wycofany, zamknięty w sobie. Starałem się nie dramatyzować – praca, wiek, zmęczenie, może po prostu minęło to pierwsze, romantyczne uczucie. Mimo wszystko bolało. Przecież przeszliśmy przez wiele: przeprowadzki, problemy finansowe, choroby rodziców, wychowanie córki… Czy to nie powinno zespolić?

Pewnego wieczoru, sprzątając w naszej sypialni, postanowiłem przejrzeć stare zimowe ubrania. Ze szafy wypadła stara męska kurtka, której – jak mi się wydawało – Krzysztof nie nosił od lat. Nagle z wewnętrznej kieszeni wysunął się telefon. Niewielki, tani, z porysowaną obudową. Był naładowany i wyciszony. To wydało mi się dziwne. Wyglądał na używany, działający, ale mąż nigdy o nim nie wspominał.

Pierwszym odruchem było odłożyć go z powrotem i udawać, iż nic nie widziałem. Ale ciekawość wzięła górę. Nie szukałem pretekstu do kłótni, ale jeżeli w rodzinie pojawiają się tajemnice – to już niebezpieczne.

Otworzyłem menu. Nie było żadnych połączeń, tylko wiadomości. Wszystkie przychodzące. Wtedy poczułem, jak ściska mnie w gardle. Pierwsza, którą zobaczyłem:

„Znowu się pokłóciliśmy… Ale wiesz, jak bardzo cię kocham. Do zobaczenia.”

Kolejna:

„Jesteś zły? Nie chciałem. Po prostu jestem zmęczony. Biegnę do sklepu, nie gniewaj się.”

I jeszcze jedna:

„Nie powinieneś tak krzyczeć. Jest mi przykro. Ale i tak cię całuję.”

Zamarłem. Te słowa były napisane… przez kobietę? Nie – przeciwnie, były od mężczyzny. I wyraźnie adresowane do kobiety. Przewinąłem dalej. Wszystkie wiadomości były podobne: czułe, pełne żalu, pożegnalne, namiętne. I żadna nie miała odpowiedzi.

Trząsłem się z gniewu. Drżały mi dłonie, a w gardle stanął mięk. Czyżby on… mężczyzna? A może to kobieta podpisywała się w ten sposób? Albo pisał sam do siebie? Nie rozumiałem, co się dzieje, a ta niepewność tylko potęgowała strach.

Dotarłem do najstarszej wiadomości. Brzmiała tak:

„Nie umiem mówić. Gdy jesteś blisko – tracę głos. Łatwiej mi pisać. To mój tajemniczy dziennik o tobie. Ten telefon to mój sekretny przyjaciel. Będę tu zapisywał wszystko, co do ciebie czuję. Czasem mnie nie rozumiesz, ale kocham cię. Tylko ciebie. I jeżeli kiedykolwiek znajdziesz ten telefon, wiedz – jest całym światem o tobie.”

Usiadłem na łóżku i rozpłakałem się. To byłem ja. Cały ten czas prowadził… dziennik. Opisywał nasze kłótnie, swoje uczucia, to, czego nie potrafił powiedzieć wprost. Były tam zapisy z niemal dwóch lat. Próbował uratować nasz związek, na swój sposób. Milczał, ale pisał.

Gdy wieczorem wrócił z pracy, nie zachowałem milczenia. Po prostu podałem mu znaleziony telefon i powiedziałem: „Wszyystko znalazłem.” Nie spanikował, nie szukał wymówek. Tylko westchnął, usiadł obok i przytulił mnie. Długo tak siedzieliśmy w ciszy.

Potem wymyśliliśmy coś: założymy wspólną skrzynkę mailową. Będziemy tam pisać – wszystko, czego nie potrafimy powiedzieć na głos. Wszystko, co ważne. Uczucia, obawy, pretensje, marzenia. I będziemy to czytać na zmianę. A potem rozmawiać. I przytulać się.

W ten sposób uratowaliśmy nasze małżeństwo. I – choć to dziwne – znów się zakochałem w moim mężu. W tego samego Krzysztofa, z którym kiedyś zaczynałem od zera. W mężczyznę, który znalazł swój cichy sposób, by kochać.

*Dziś zrozumiałem, iż największe uczucia często mówią szeptem. Warto czasem wsłuchać się w ciszę.*

Idź do oryginalnego materiału