Odkryłam drugi telefon męża

newsempire24.com 1 dzień temu

Dzisiaj znalazłam u męża drugi telefon…

Sprzątałam gabinet Piotra, gdy ścierka zahaczyła o stos papierów leżących na biurku. Kartki rozleciały się po podłodze. Klęłam pod nosem, zbierając je, aż nagle coś błysnęło pod fotelem – mały, czarny przedmiot. Wyciągnęłam go i w dłoniach znalazłam telefon w wytartej obudowie.

„Dziwne” – pomyślałam, obracając go w palcach.

Nowy iPhone Piotra zawsze leżał albo w kieszeni marynarki, albo na nocnym stoliku. Ten był wyraźnie tańszy, starszy i… obcy. Wcisnęłam przycisk – ekran zapalił się, pokazując godzinę i datę. Żadnego hasła. Serce ścisnęło mi się w piersi, a w gardle stanął ogromny klus.

Powoli usiadłam w fotelu, wpatrując się w urządzenie. Dwadzieścia pięć lat małżeństwa – były kłótnie, były urazy, było choćby chwilowe niedowierzanie… Ale drugi telefon? Dominika nigdy nie uważała się za zazdrosną żonę. Ufała Piotrowi, była dumna z ich związku. A teraz bała się zajrzeć do tej czarnej skrzyneczki, która mogła skrywać ruinę wszystkiego, co zbudowali.

„Dwa i pół życia, dwoje dzieci… Czy to wszystko na nic?” – myśli wirowały w głowie, gdy palce machinalnie przewijały menu. Żadnych zdjęć. Kilka kontaktów – numery bez nazwisk, oznaczone inicjałami. I wiadomości… Zamarłam, widząc rozmowę z „K.B.”.

„Dziś 19:00, jak zwykle?” – napisał Piotr trzy dni temu.
„Tak, czekam” – krótka odpowiedź.

Dwa dni później:
„Dzięki za wczoraj. Jak zawsze perfekcyjnie” – wysłał mąż.
„Cieszę się. Jutro też przyjdziesz?”
„Spróbuję, ale nie obiecuję. Dominika coś podejrzewa” – odpowiedział Piotr.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ja? Podejrzewam? Do tej chwili choćby nie pomyślałam o czymś takim! W piersi rozlał się żar – żalu, złości, rozczarowania. Dwa i pół dekady zaufania, a on…

Na dole zatrzasnęły się drzwi. Piotr wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. W panice wsunęłam telefon do kieszeni szlafroka i chwyciłam ścierkę, udając, iż dalej sprzątam.

„Dominika, gdzie jesteś?” – jego głos rozległ się w przedpokoju.

„W gabinecie, ogarniam bałagan” – odparłam, starając się, by głos nie zadrżał.

Piotr stanął w drzwiach – wysoki, zadbany, w eleganckim garniturze. W swoje pięćdziesiątki wciąż wyglądał młodziej niż rówieśnicy i przez cały czas zwracał uwagę kobiet. Kiedyś byłam z tego dumna. Teraz ogarnął mnie chłód.

„Jak dzień?” – zapytałam, uparcie przecierając półkę z książkami.

„Normalnie” – poluzował krawat. „Zmęczony tylko. Klient dziś upierdliwy, trzy godziny mu poświęciłem.”

„Jaki klient? K.B.?” – chciałam zapytać, ale ugryzłam się w język.

„A ty czemu tak wcześnie?” – odwróciłam się, szukając w jego znanej twarzy śladów kłamstwa.

„Stęskniłem się” – podszedł i objął mnie od tyłu, wtulając nos w moją szyję. Pachniał swoim ulubionym wodamiAle tym razem wyczułam też nutę obcych perfum – tych samych, które przed chwilą wyczytalam w wiadomości od K.B. – i wtedy wszystko stało się jasne.

Idź do oryginalnego materiału