„Odkrył swoje pochodzenie dzięki testowi DNA, a wina spadła na mnie…”

newsempire24.com 1 dzień temu

Dziś w moim dzienniku zapiszę coś, co od miesięcy nie daje mi spokoju. Kto by pomyślał, iż w naszej pozornie zwyczajnej rodzinie kryje się tak bolesna tajemnica. A najgorsze, iż kiedy wyszła na jaw, winą obarczono właśnie mnie.

Wszystko zaczęło się na tydzień przed Wigilią, gdy z mężem wybraliśmy się na rodzinny obiad do teściów w Krakowie. W pewnym momencie Mikołaj – tak ma na imię mój mąż – wpadł na pomysł, by podarować rodzicom test DNA. “To modne, poznają swoje korzenie” – mówił. Niby niewinny prezent.

Gdy tylko o tym wspomniał, zobaczyłam, jak twarz teściowej blednie. gwałtownie zabrała mnie do kuchni, nerwowo gniotąc fartuch. “Proszę, nie dawajcie tego testu” – szepnęła. Zapytałam dlaczego. Wahała się, w końcu wyznała: “On jest adoptowany…”

Czułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Mój trzydziestoletni mąż nie był biologicznym dzieckiem swoich rodziców. Wzięli go z domu dziecka, gdy miał zaledwie kilka miesięcy. Ma rodzeństwo – biologiczne dzieci teściów, a on… jakby nigdzie nie pasował. Najdziwniejsze, iż teściowa zapewniała, iż kochała go tak samo, może choćby bardziej. “To mój syn, choć nie z krwi – oddałabym za niego życie!” – mówiła ze łzami.

” Dlaczego nie powiedzieliście mu prawdy? Po tylu latach?” – pytałam. Ona tylko westchnęła: “Balisięmy, iż poczuje się obcy. I tak nic by to nie zmieniło…”

Nagle dodała: “Skoro już wiesz… Może ty mu powiesz?” Zamarłam. To ja mam wziąć na siebie ten ciężar? Zburzyć jego świat? Twierdziła, iż skoro tak mnie kocha, łatwiej będzie mu przyjąć to ode mnie. Że go pocieszę. Odmówiłam. “To wasza tajemnica. Powinniście byli powiedzieć, gdy był dzieckiem. Nie zrzucajcie tego na mnie” – odparłam. Rozmowa urwała się, gdy do kuchni wszedł teść z Mikołajem.

Minął miesiąc. Mikołaj i tak zrobił test DNA – sobie w prezencie. Wyniki przyszły po dwóch miesiącach. Prawda wyszła na jaw. Jego DNA nie pasowało do próbek rodzeństwa. Był wstrząśnięty. Próbował rozmawiać, dostać wyjaśnienia. Zamiast szczerości – półprawdy i wymijania. Jego świat się zawalił. W końcu przestał z nimi rozmawiać. Całkowicie. Rok ciszy.

Ostatnio dzwoniła teściowa. Oskarżycielskim tonem rzuciła: “To przez ciebie! Powinnaś była powiedzieć! Wiedziałaś!” Wtedy coś we mnie pękło. Dlaczego ja? Przecież prosiłam – niech sama powie, po ludzku. Miała trzydzieści lat czasu. Czemu teraz to moja wina?

Przeżywałam to bardzo. Miałam nadzieję, iż ich wybaczy. Nie chciałam, by dźwigał ten ciężar. Ale to nie moja wina. Nie ja kłamałam przez ćwierć wieku.

Teraz Mikołaj coraz częściej mówi o adopcji. W pełni go wspieram. Marzy, by być takim rodzicem, jakiego sam nie miał – uczciwym, kochającym, prawdomównym. Mówi, iż nigdy nie ukryje przed dzieckiem prawdy, bo nikt nie powinien dorastać w kłamstwie.

Wierzę, iż mu się uda. Będzie wspaniałym ojcem. Bo wie, jak to jest żyć w rodzinie, która ukrywała przed tobą to, co najważniejsze.

Idź do oryginalnego materiału