**Odejść czy zostać**
Krystyna otworzyła drzwi i zdziwiła się, widząc córkę Zosię oraz nieznajomego chłopaka, który uśmiechał się uprzejmie.
– Cześć, mamo, poznaj – to Romek – stwierdziłam, iż najwyższy czas, żebyście się poznali. Taty nie ma w domu? – mówiła gwałtownie córka, przeciskając przed siebie chłopaka. – Wchodź, Romek, nie krępuj się, moi rodzice są super.
– Dzień dobry – przywitał się nieco zawstydzony i wszedł do pokoju.
Krystyna uśmiechnęła się, żeby go ośmielić, i skinęła głową.
– Mamo, przepraszam, iż wpadłyśmy bez zapowiedzi, ale napijemy się tylko herbaty – paplała Zosia – a potem idziemy do kina.
Romek zachowywał się grzecznie, uśmiechał się niepewnie, ale podtrzymywał rozmowę.
– Mamo, a gdzie tata? Chciałam, żeby też poznał Romka.
– No gdzie może być nasz tata? W garażu, oczywiście. Grzebie tam, mówił, iż trzeba odkurzyć i umyć wnętrze samochodu. Przecież wiesz, on wszystko robi sam, na myjnię nie chce… – odparła Krystyna.
Wkrótce Zosia z Romkiem zaczęli się zbierać do wyjścia. Chłopak uprzejmie podziękował i pożegnał się.
– Ojej, jaki grzeczny i dobrze wychowany – pomyślała matka, zamykając za nimi drzwi.
Zosia studiowała na drugim roku, córka dorosła. Krystyna choćby nie zauważyła, kiedy to się stało. A teraz Zosia ciągle zadaje matce pytania o życie, prosi o radę: jak postąpić, co zrobić w danej sytuacji, czeka na podpowiedzi.
Czasami matka oczywiście coś doradza, ale bywa, iż odpowiada:
– Córciu, nie mam na to jednoznacznej odpowiedzi i nigdy mieć nie będę. Nie ma jedynej słusznej decyzji. Czasem życie zastawia na nas pułapki, chce nam w ten sposób pokazać, iż wszystko ma swój czas.
Każdy ma własną drogę, życie układa się po swojemu. Krystyna, żyjąc z mężem ponad dwadzieścia lat, ciągle stała na rozdrożu. Pamiętała, jak przyjaciółka Jadźka przedstawiła ją Jackowi.
– Kryśka, poznaj – to Jacek, kolega mojego Darka – podeszła z wysokim, nieco zgarbionym chłopakiem, który wyglądał na zawstydzonego i zagubionego. – Pracuje z moim Darkiem, a ten od dawna prosił, żebym kogoś mu przedstawiła. No to się dogadajcie – uśmiechnęła się i zniknęła w tłumie tańczących.
Studencka impreza była w pełni. Krystyna z Jadźką kończyły już studia. Jadźka z Darkiem mieli ślub za dwa miesiące. Jacek wyglądał obco wśród studentów, krępował się, czuł się nie na miejscu. Rozglądał się po sali, obserwując rozbawioną młodzież.
– Jacek, studiujesz gdzieś? – pierwsza odezwała się Krystyna.
– Nie, już od trzech lat pracuję jako kierowca, a przedtem byłem w wojsku.
– Dziwne – pomyślała Krystyna – wyszedł z wojska, a choćby nie nabrał muskułów. Wysoki i chudy. Zwykle faceci wracają stamtąd bardziej męscy – miała przed oczami przykład starszego brata.
– Służyliśmy razem z Darkiem, zaprzyjaźniliśmy się, a potem razem znaleźliśmy pracę. Uczyłem się tylko w szkole. A wy z Jadzią tu studiujecie?
Patrzył jej w oczy z chłopięcym, uroczym uśmiechem, iż mimo woli odpowiedziała uśmiechem, choć nie chciała dawać mu fałszywej nadziei. Nie podobał się jej. Tak wyglądało ich pierwsze spotkanie. Gdyby wtedy ktoś jej powiedział, iż to jej przyszły mąż, roześmiałaby się do łez.
Ale, jak to mówią, przed przeznaczeniem nie uciekniesz. Życie byłoby nudne, gdybyśmy wiedzieli, gdzie i z kim będziemy za rok. Za każdym razem, gdy Jacek zapraszał Krystynę na randkę, myślała, iż to ostatni raz. Pójdą, pogadają i się rozejdą. Następnym razem odmówi.
Tymczasem nie mogła się zdecydować. Z jednej strony żal jej było tego nieśmiałego, dobrego chłopaka, z drugiej – nie było wokół nikogo, kogo traktowałaby poważnie.
– Kryśka, jak tam z Jackiem? – pytała Jadźka.
– Normalnie, sama nie wiem jak – odpowiadała obojętnie.
Byli choćby świadkami na ślubie Jadźki i Darka. Świętowali razem z przyjaciółmi. Krystyna skończyła studia, znalazła pracę. Wciąż się spotykali. I jakoś się przyzwyczaiła, zrozumiała, iż Jacek jest prawdziwy. Postanowiła poradzić się matki.
– Mamo, znasz już Jacka, ale nie wiem, co robić. On już mówi o ślubie, a ja nie umiem odpowiedzieć. Wiem tylko, iż jest wiarygodny, pracowity, opiekuńczy, choć mało oczytany.
– Córciu, nie przejmuj się. No i co, iż nie czyta książek? Za to jest wierny i patrzy na ciebie jak zakochany – mówiła matka. – Wszystko się ułoży. Z czasem różnice przestaną mieć znaczenie.
W końcu Jacek, czerwieniąc się i denerwując, złożył jej oświadczyny, chyba niepewny jej odpowiedzi.
– Kryśka, to dla ciebie – wyjął z kieszeni pudełko z pierścionkiem. – Chcę, żebyś została moją żoną. Zgadzasz się?
Krystyna patrzyła chwilę w milczeniu, ale w końcu uśmiechnęła się:
– Zgadzam się. A gdzie kwiaty? – wzięła pierścionek i włożyła na palec.
– Ojej, Kryśka, zupełnie wyleciało mi z głowy. Najważniejsze było pierścionek i twoja zgoda. Obiecuję, kupię ci kwiaty.
Później sama myślała:
– Dziwne, iż w ogóle wzięłam z nim ślub. To zwykły facet, którego długo nie traktowałam poważnie.
Może zadecydował fakt, iż wszystkie koleżanki już wyszły za mąż, a ona nie chciała zostać sama. Nie była pewna siebie, choć była ładna, może trochę za pulchna, ale to jej nie psuło.
Krystyna i Jacek stworzyli rodzinę. Z czasem, jak to bywa, obrośli wspólnym życiem, problemami – które, swoją drogą, Jacek zawsze sam rozwiązywał. Ale im więcej mieli razem, tym wyraźniej czuła dzielącą ich przepaść.
Przy kolacji rozmawiali tylko o codziennych sprawach. Krystyna nie miała ochoty dyskutować z nim o filmach czy obrazach z galerii, którą odwiedziła z przyjaciółką. Nie zgadzali się nawet