“Jesteśmy na ‘ty'”, szepnął cicho Krzysztof, niemal dotykając ustami policzka Anny. Czuła jego oddech na skroni, a po plecach przebiegły jej ciarki.
“Halinko, sprawdzisz, czy ktoś jeszcze jest na korytarzu? Chciałabym wyjść wcześniej. Dzisiaj mama ma urodziny”, powiedziała Anna.
“Już sprawdzam, Anno Stanisławo”, odparła młoda, sympatyczna pielęgniarka, wstając od biurka i wyglądając na korytarz. “Nikogo już nie ma, wszyscy pacjenci przyjęci. Sprawdziłam dokładnie”, dodała z uśmiechem.
“Dobrze. jeżeli ktoś przyjdzie, zapisz na jutro lub skieruj do Olgi Kazimierówny w sąsiednim gabinecie.”
“Idź spokojnie, ja tu posiedzę i wszystko załatwię”, uspokoiła ją Halina. “Ordynatorka jest na konferencji, więc jeżeli coś, zasłonię cię.”
“Dziękuję. Co bym bez ciebie zrobiła?” Anna chwyciła torbę, spojrzała raz jeszcze na biurko, czy nie zapomniała telefonu, i skierowała się do drzwi. “Do jutra, Halinko.”
“Do widzenia, Anno Stanisławo. Ojej, lepiej się pośpiesz, patrz, jak się ściemnia, zaraz zacznie padać.”
“Tak? A ja jeszcze muszę wstąpić po kwiaty. No to lecę”, rzuciła Anna, już wychodząc na korytarz.
Szybko przebrała się w szatni, a płaszcz narzucała już na schodach.
“Anno Stanisławo, już pani wychodzi?” Na dole, przy rejestracji, zatrzymała ją starsza kobieta.
“Dzień dobry. Może pani poczekać do jutra? Bardzo się spieszy”Zawahała się przez chwilę, ale gdy poczuła ciepło jego dłoni na swoim ramieniu, zrozumiała, iż tym razem strach nie powinien decydować za nią.”