— Ja sama cię jej oddałam, własnymi rękami. A ona się nie brzydziła, wzięła.
— Ola, cześć. Po co tak nagle mnie potrzebowałaś? Nie mogłaś powiedzieć przez telefon? — zapytała wchodząca do mieszkania Kinga, zdejmując lekką marynarkę.
— Nie na telefon. Chodź do kuchni. — Ola zgasiła światło w przedpokoju i ruszyła za przyjaciółką.
— Zaintrygowałaś mnie. Gadaj już. — Kinga usiadła przy stole i złożyła ręce jak wzorowa uczennica, czekając na wyjaśnienia.
Ola postawiła na stole otwartą butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.
— Oho?! Tak poważna rozmowa? Słucham z zapartym tchem — powiedziała Kinga.
Ola nalała wina i usiadła naprzeciwko.
— Dla relaksu i lepszego zrozumienia — oznajmiła z nadmierną powagą, uniosła kieliszek i pociągnęła łyk.
Kinga też podniosła swój, ale nie piła, czekając, aż przyjaciółka zacznie.
— Jestem stracona. Zakochałam się jak ostatnia głupia. Żyję jak we śnie, mam go w głowie nonstop. Kładę się spać i liczę godziny do rana. Nie sądziłam, iż to możliwe. Jacka też kochałam, ale nie tak. A teraz… — Ola wypiła duszkiem.
— Współczuję. I po to mnie wezwałaś? Żeby się pochwalić? — Kinga odstawiła kieliszek i wstała.
— Siadaj. — Ola pociągnęła ją za rękę, sadzając z powrotem.
— A co z Jackiem? — zapytała Kinga, opadając na krzesło.
— Co z Jackiem? Jesteśmy razem siedem lat. Mamy spokój, jest dobrze. A poznałam Marka i przepadłam — Ola westchnęła. — Osądzasz? Kochałaś kiedyś tak? Nie? Więc nie oceniaj — dodała ostro. — Wezwałam cię właśnie po to, żeby pogadać o Jacku.
— Chyba się napiję — Kinga przełknęła kilka łyków, skinęła z aprobatą.
— Przecież podkochiwałaś się w moim mężu. Myślisz, iż nie widziałam, jak na niego patrzysz? — Ola stuknęła paznokciem w blat.
Krążyła wokół tematu, nie wiedząc, jak zacząć.
— Nie pierdol — prychnęła Kinga.
Ola wzruszyła ramionami.
— Nie jestem zazdrosna, nie myśl tak. To choćby lepiej. Postanowiłam odejść od Jacka, ale boję się mu powiedzieć. Szkoda mi go.
— Kiedy zdradzałaś, nie było ci szkoda, a teraz szkoda powiedzieć? Trochę to nielogiczne, nie sądzisz? — Kinga pociągnęła łyk.
— Co ty wiesz? On jest dobry. Krzyczę na niego, wściekam się, a on milczy. Domyśla się i milczy. Nie zasługuje na to. Rozumiesz?
— Nie. Wytłumacz — poprosiła Kinga.
Ola nalała sobie więcej wina.
— Mogę mu powiedzieć wprost: “Nie kocham, odchodzę, wybacz…”. On mnie puści. Ale co się z nim stanie? Faceci ciężko to znoszą. Schodzą na dno, zaczynają pić, a może i gorzej. Nie mogę tak z nim postąpić. Teraz jasne?
— A ja tu po co?
Ola przewróciła oczami.
— Podoba ci się. Może choćby kochasz go z daleka. — Ola wpatrywała się w Kingę, a ta odwróciła wzrok. — Byłabym spokojna, gdyby był z tobą, a nie z jakąś…
— Aaa… Chyba kapuję. Chcesz, żebym się nim zaopiekowała, kiedy ty będziesz się tarzać z kochankiem? Ola, ty chyba oszalałaś. On jest rzeczą? Pobawisz się, znudzi, oddasz koleżance… — Kinga wychyliła kieliszek, skrzywiła się, otarła usta.
— Dzięki za komplement. Nie wiedziałam, iż jestem lepsza od jakiejś lali. Nie, to bzdura. Znajdź kogoś innego, komu podrzucisz męża. A spytałaś go? Chce być ze mną? — Kinga nerwowo kręciła pusty kieliszek.
— To zależy od ciebie — Ola pochyliła się przez stół.
— Nie, Ola, naprawdę musisz się leczyć. — Kinga zaczerwieniła się z oburzenia.
— Na miłość nie ma leku. A głowę straciłam, to fakt — odparła Ola z wyższością.
— A jeżeli nie wyjdzie z tą twoją miłością? Co wtedy? Wrócisz po Jacka? “Podrzuciłam ci męża, oddaj go teraz, dobra jesteś”? — Kinga była coraz bardziej zirytowana.
— Nie myślę tak daleko. Wiem tylko, iż umrę bez niego… — Ola odchyliła się na oparcie krzesła.
Kinga milczała. Co tu powiedzieć? Wypiły. W głowie Kingi nie mieścił się pomysł Oli, ale… Dlaczego Jacek miałby trafić do kogoś innego, a nie do niej? W końcu naprawdę go lubiła.
— Pomóż mi. Po prostu bądź przy nim, odwróć uwagę, połóż się z nim, jeżeli chcesz. Mam ci tłumaczyć? — Ola patrzyła gdzieś obok.
— Co za absurd. Siedzimy, pijemy, a żona proponuje koleżance seks z mężem. Za dużo seriali? Przypomina mi “Damę i huzara” Fredry. Jak tam się skończyło? “Wolę, żeby nikt go nie miał!” — Kinga parsknęła.
— Nie krzycz — Ola przycisnęła skronie. — Po prostu zaproponowałam. Nie chcesz? Nie trzeba. Niech się rozpieprzy… — Ola pociągnęła łyk, przymykając oczy.
Kinga wpatrywała się, jak przełyka wino, jak pulsuje żyła na jej szyi, i nie mogła oderwać wzroku.
— Chcę tylko, żeby nie cierpiał, ale był szczęśliwy, tak jak ja. jeżeli nie razem, to osobno. Chcę, żeby był w dobrych rękach. Twoich — powiedziała Ola, stawiając pusty kieliszek.
— O czym dyskutujecie, dziewczyny? Mam nadzieję, iż nie o mnie? Ała, pijecie — rozległ się głos Jacka.
Obie odwróciły się. W drzwiach stał uśmiechnięty Jacek.
— Nareszcie. Rozbieraj się, myj ręce, jemy kolację. Omawiałyśmy film — Ola wstała, podeszła do kuchenki i zapaliła gaz.
Wkrótce Jacek wrócił z łazienki.
— A gdzie mój kieliszek? — zapytał, siadając na miejscu Oli.
— Później. Odwieziesz Kingę? Już późno. — Ola spojrzała wymownie.
— Wezmę taksówkę — Kinga nie zrozumiała aluzji.
— Nie trzeba. Odwiozę — Jacek nie odrywał wzroku od talerza z mięsem i ziemniakami.
— Wyjdziemy, muszę coś powiedzieć — Ola skinęła głKinga odetchnęła z ulgą, gdy drzwi się zamknęły za Jackiem, ale w jej sercu już nigdy nie zagościł spokój, bo choć dostała to, o czym marzyła, to jednak wiedziała, iż pewne rzeczy nigdy nie będą już takie same.