– “Oddajcie nam dziecko. To my jesteśmy jego prawdziwymi rodzicami” – powiedzieli obcy na progu

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Dziennik, 12 maja 2024**

Dzisiaj stało się coś, co wywróciło moje życie do góry nogami. Byłem pewien, iż znam każdy dzień, każdą chwilę spędzoną z naszym synem, a jednak

Mamo, czy mogę jutro nie iść do szkoły? Znowu boli mnie głowa Staś stał w drzwiach kuchni, trzymając się framugi.

Kasia odwróciła się od garnka, w którym mieszała zupę. Syn faktycznie wyglądał blado, pod oczami cienie.

Znowu? To już trzeci raz w tym tygodniu. Może pójdziemy do lekarza?

Nie trzeba. Po prostu jestem zmęczony. Mogę zostać w domu?

Zobaczymy rano. Idź teraz odrabiać lekcje.

Już je zrobiłem.

Wszystkie? choćby matematykę?

Nawet matematykę.

Kasia podeszła do niego, położyła dłoń na czole. Gorączki nie było, ale ostatnio Staś był jakiś apatyczny, zamyślony. Kiedyś nie mógł usiedzieć w miejscu, teraz godzinami wpatrywał się w okno.

Stasiu, wszystko w porządku w szkole? Nikt cię nie gnębi?

Wszystko gra, mamo. Po prostu głowa.

Wszedł do swojego pokoju, a Kasia wróciła do gotowania, choć niepokój nie ustępował. Osiem lat wychowywałeś dziecko, myślisz, iż znasz je na wylot, a tu nagle coś się zmienia i nie wiesz co.

Wieczorem wróciłem z pracy. Zmęczony po zmianie, ale widząc twarz żony, od razu zrozumiałem coś jest nie tak.

Co się stało?

Staś znów narzeka na ból głowy. Trzeci raz w tym tygodniu.

No to do lekarza.

Mówię mu, nie chce. Może rzeczywiście przemęczenie? Koniec semestru, sprawdziany.

Poszedłem do syna. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, potem wróciłem.

Mówi, iż wszystko w porządku. Ale zgodził się jutro iść do lekarza.

Dobrze. Rano umówię wizytę.

Przy kolacji Staś prawie nic nie jadł. Pogmerał widelec w ziemniakach, wypił herbatę i poszedł spać. Zamieniliśmy spojrzenia z Kasią.

Może zakochał się? rzuciłem. W tym wieku to się zdarza.

Za wcześnie mu na to. Ma zaledwie osiem lat.

Dzieci teraz gwałtownie dorastają.

Kasia zmywała naczynia, a mnie gryzły myśli. Może w szkole coś się wydarzyło? A może to coś poważnego?

Nocą Kasia kilka razu zaglądała do syna. Wiercił się przez sen, coś mamrotał. Gdy poprawiła mu kołdrę, otworzył oczy.

Mamo?

Śpij, kochanie. Wszystko dobrze.

Mamo, ty mnie kochasz?

Oczywiście, iż tak. Najbardziej na świecie.

A jeżeli jeśli nie jestem twój?

Kasia zesztywniała.

Co za głupoty, Stasiu? Naturalnie, iż jesteś mój. Śpij.

Zamknął oczy, odwrócił się do ściany. Kasia wyszła, ale sen nie przychodził. Skąd u ośmiolatka takie myśli?

Rano Staś sam wstał, zjadł śniadanie, spakował plecak.

Idę do szkoły. Głowa nie boli.

Pewien? Może jednak lekarz?

Nie trzeba. Jestem zdrowy.

Wybiegł, zanim zdążyła zareagować. Patrzyliśmy przez okno szedł szybko, jakby gdzieś się spieszył.

Dzień minął zwyczajnie. Praca, zakupy, obiad. Ale niepokój nie znikał. Kasia chciała zadzwonić do wychowawczyni, ale się powstrzymała. Nie chciała wyjść na przewrażliwioną.

O trzeciej zadzwonili do drzwi. Na progu stała para nieznajomi. On, czterdziestolatek, wysoki, ciemnowłosy. Ona, mniejsza, ładna, ale spięta.

Dzień dobry. Czy to pani Katarzyna Nowak? zapytał mężczyzna.

Tak. Kim państwo są?

Jestem Tomasz Kowalski. To moja żona, Anna. Musimy porozmawiać.

O czym?

Spojrzeli na siebie. Ona skinęła głową.

O pani synu. O Stanisławie.

Kasia zesztywniała.

Co się stało? Czy coś się wydarzyło w szkole?

Nie, tam wszystko w porządku. Możemy wejść? Rozmowa będzie długa.

Nie znam państwa. O czym mamy rozmawiać?

Kobieta postąpiła krok naprzód. W oczach miała łzy.

Proszę. To bardzo ważne. Chodzi o Musicie oddać nam dziecko. My jesteśmy jego prawdziwymi rodzicami.

Kasia cofnęła się. W uszach jej zaszumiało.

Co? Co za bzdury! Staś jest moim synem!

Proszę posłuchać mężczyzna wyciągnął dokumenty. Mamy dowody. Osiem lat temu w szpitalu doszło do pomyłki. Zamieniono dzieci.

Wynoście się! Natychmiast! Albo wezwę policję!

Katarzyno, proszę, wysłuchaj nas kobieta łkała. My też wychowywaliśmy dziecko osiem lat. Kochaliśmy je. A potem okazało się

Co się okazało?

Nasz syn to znaczy chłopiec, którego wychowywaliśmy zachorował. Potrzebna była transfuzja. Wtedy wyszło, iż grupa krwi się nie zgadza. Ani z moją, ani z męża. Zrobiliśmy test DNA.

Kasia oparła się o framugę.

I co?

Nie jest naszym biologicznym dzieckiem. Zaczęliśmy szukać, sprawdzać. Dotarliśmy do szpitala. Tej nocy, gdy rodziłam, urodziły się tylko dwa chłopcy. Nasz i wasz.

To jakaś pomyłka.

Zrobiliśmy test DNA z chłopcem, którego wychowywaliśmy. Potem wzięliśmy próbkę waszego syna.

Jak wzięliście? Kiedy?

Mężczyzna spuścił wzrok.

Przepraszamy. Śledziliśmy go kilka dni. Wzięliśmy kubek po soku, który wyrzucił. To wystarczyło.

Śledziliście moje dziecko? To przestępstwo!

Musieliśmy poznać prawdę. Test wykazał zgodność. Stanisław jest naszym biologicznym synem.

Kasia osunęła się na krzesło w przedpokoju.

Pokażcie te dokumenty.

Podali papiery wyniki testów, wypisy ze szpitala. Litery rozpływały się jej przed oczami.

To nie może być prawda.

My też nie chcieliśmy wierzyć szepnęła kobieta. Osiem lat. Osiem lat wychowywałam nie swoje dziecko.

On nie jest obcy! ostro powiedział mężczyzna. Marek jest naszym synem. Nie biologicznym, ale naszym. Kochamy go.

A my kochamy Stasia podniosła głow

Idź do oryginalnego materiału