Oczekiwanie na coś niezwykłego

newsempire24.com 3 godzin temu

**Czekając na coś**

Zosia siedziała na ławce w swoim podwórku i jadła „Śnieżkę”, swoją ulubioną czekoladę od dzieciństwa. Dom był duży, piętrowy – ojciec, będąc budowlańcem, gwałtownie postawił dom. Zosia miała starszą siostrę, Kingę, która miała siedemnaście lat. Dziewczyny były ze sobą zżyte, a Kinga, jako starsza, pilnowała młodszą, pomagała jej, a choćby broniła, gdy było trzeba.

Zosia skończyła czekoladę i ciężko westchnęła. Dorastającą dziewczynę dopadła nieznana dotąd zgryzota – zakochała się. Wydawałoby się, iż to nic takiego – dziewczyna, która za chwilę skończy piętnaście lat, zakochuje się. Przecież zdarza się, iż ktoś zakochuje się już w dwunastym czy trzynastym roku życia, a nie dopiero w piętnastym…

„No dobrze, gdybym zakochała się w którymś z kolegów z klasy albo w Tomku z równoległej, w którym wszystkie dziewczyny się podkochują, za którym wzdychają choćby starsze uczennice, bo jest przystojny i wyrośnięty. A mnie musiało trafić w uczucia do przyjaciela taty, Jacka. O Boże, co teraz będzie? Co mam zrobić?” – przejmowała się Zosia, zazdroszcząc choćby koleżankom, które opowiadały o swoich sympatiach do chłopaków, a nie do dorosłych mężczyzn.

Właśnie tego dnia mieli gości – wujek Jacek z żoną Agnieszką i córką Olą, która była dwa lata młodsza Zosi. Rodziny Zosi i Jacka przyjaźniły się od pokoleń – zaczynając od dziadków, teraz jej ojciec trzymał z Jackiem, a ich żony też utrzymywały dobre relacje.

Zosia wiedziała, iż jego żona, ciocia Agnieszka, to dobra i uczciwa kobieta, która kocha swojego męża, ale jej to nie pasowało. Nie rozumiała nawet, co się z nią dzieje, dopóki Kinga pewnego dnia nie złapała ją za rękę i nie wyciągnęła z domu do altanki. Akurat tego dnia rodziny świętowały urodziny ich matki.

– Zosia, o co ci chodzi? – spytała zaniepokojona starsza siostra.
– O nic, o czym ty mówisz? – odparła niewinnie młodsza.
– A to, iż się podkochujesz w Jacku? – Kinga wytrzeszczyła na nią oczy, czekając na odpowiedź.
– No i co z tego? Zazdrościsz? – wybuchnęła nagle Zosia i rozpłakała się.

Wujka Jacka kochała od trzech miesięcy, odkąd świętowali jego urodziny na ich działce. Był wtedy radosny i szczęśliwy. Zosia choćby się zachwyciła, gdy tańczył z jej mamą. Ale marzyła, żeby tak tańczył z nią. Żartował, śmiał się i był pełen życia. Czula się dziwnie z powodu tych uczuć, miała jakieś nieznane dotąd odczucia.

I oto bystra Kinga ją przejrzała. Było jej głupio i wstyd, iż siostra to odkryła. Myślała, iż nikt się nie domyśla. Kinga początkowo była zirytowana, ale nagle objęła młodszą i powiedziała łagodnie:

– Oj, ty głuptaska. Nic się nie martw, minie z czasem.

Zosia natychmiast przestała się obrażać, a Kinga wycierała jej łzy. Ale wtedy, jak na złość, przybiegła mama i zaniepokojona spytała:

– Zosieńko, co się stało?
– Nic, mamo, przestraszyła się osy, omal nie użądliła jej w twarz – wykręciła się starsza.
– A, no tak, teraz jest ich mnóstwo – mruknęła matka i odeszła.

Czas mijał, a uczucie Zosi do Jacka nie słabło. Dobrze się uczyła, miała przyjaciół w klasie, chłopaki się za nią uganiali – była ładną dziewczyną – ale nie odwdzięczała się im. Chodziła na codzienne dyskoteki, tańczyła z chłopakami, dostawała walentynki. Potem, w starszych klasach, zaczęła choćby chodzić na randki. Ale zawsze wiedziała, iż wujek Jacek to rycerz jej serca.

W jedenastej klasie, już jako dojrzała dziewczyna, pomyślała poważnie:

– Muszę wyrzucić z głowy tę miłość do wujka Jacka. To tylko pierwsza miłość, a mówią, iż pierwsza zawsze jest nieszczęśliwa. Ale nie potrafiła się uwolnić. – To jakbym żyję podwójnym życiem – w jednym jest moja rodzina, przyjaciele, szkoła, a w drugim – wujek Jacek. To jakoś nie tak. Kinga mówiła, iż minie, a u mnie nie się nie zmienia.

Nadszedł czas matur i wyboru studiów. Gdzie iść? Zosia się wahała. Tak jak wiele dziewczyn w niepewności, rozważała psychologię, ale przypomniała sobie, iż od dziecka marzyła o medycynie. To pragnienie zwyciężyło. Mając dobre oceny, bez problemu dostała się na akademię medyczną.

Odebrała telefon od Oli, córki Jacka, której nie lubiła, bo ta miała to szczęście, iż każdego dnia była blisko niego, tak jak jego żona, ciocia Agnieszka. Zosia była już na trzecim roku.

– Cześć, Zosia – usłyszała głos Oli. – Dzwonię w imieniu mamy, w sobotę ma urodziny, więc przyjedźcie z rodzicami na działkę. Będziemy świętować.
– Dzięki, Ola, przyjadę – odpowiedziała automatycznie.

Żona Jacka była gościnna i zaradna, świetnie gotowała – jej sałatki i dania były wyśmienite. Wszyscy uwielbiali ich odwiedzać. Wiedzieli, iż Agnieszka się postara. A Jacek umiał doskonale przyrządzić kiełbasa z grilla – nigdy mu się nie przypalały.

Krewnych Jacka i Agnieszki było niewielu, głównie zapraszali przyjaciół. Było ich z dziesięć, nie licząc gospodarzy. Po sutym poczęstunku Zosia wyszła z domu. Była jesień, a to chłodne powietrze dobrze jej zrobiło po dusznej biesiadzie. Stała przy stoliku i ławce, rozglądając się po pięknym, zadbanym ogrodzie. Kwiaty jeszcze nie zwiędły – niektóre trzymały się do późnej jesieni.

– Masz tu swój ulubiony – usłyszała nagle za sobą głos, od którego aż drgnęła.

Jacek trzymał w ręce talerz z kawałkiem malinowego sernika, a w drugiej filiżankę herbaty.

– O, dzięki, postaw na stolik, bo upuszczę – powiedziała, rumieniąc się. – Skąd wiesz, iż lubię właśnie malinowy?
– Jakoś zauważyłem – uśmiechnął się. – W sumie wiele rzeczy zauważam – dodał i, żeby jej nie peszyć, wrócił do domu.

– Co jeszcze zauważył? – przemknęło Zosi przez głowę. – Czyżby domyślał się, iż coś

Idź do oryginalnego materiału