Obudziliśmy się od głośnego szczekania psa, który siedział na środku pokoju i wpatrywał się w sufit – wtedy dostrzegliśmy coś przerażającego i wezwaliśmy policję

twojacena.pl 4 tygodni temu

Obudziliśmy się nagle od ostrego szczekania psa, który siedział pośrodku pokoju i wpatrywał się uważnie w sufit aż w końcu dostrzegliśmy tam coś przerażającego i wezwaliśmy policję.
Tej nocy obudził nas głośny, przenikliwy szczek.
Z początku choćby nie zrozumiałam, co się dzieje w pokoju panowała ciemność, serce waliło mi jak młot, a nasz pies nie przestawał szczekać, jakby chciał nas ostrzec przed czymś strasznym.
Mój mąż, Wojciech, gwałtownie zapalił lampkę, oboje usiedliśmy na łóżku. Pies stał naprzeciwko rogu pokoju i uporczywie wpatrywał się w jeden punkt.
Znowu widzi duchy próbowałam żartować, ale głos mi drżał.
Tym razem nie było jednak śmiechu. Zmęczenie, irytacja z powodu nagłego przebudzenia i dziwne napięcie w powietrzu sprawiły, iż moment stał się jeszcze bardziej niepokojący.
Poprosiłam Wojtka, żeby zabrał psa do drugiego pokoju, żebyśmy mogli się wyspać, ale ledwie mąż sięgnął po smycz, zwierzę wyrwało się i z warknięciem pobiegło z powrotem do tego samego kąta.
Czego ty chcesz?! Wojciech powiedział zniecierpliwiony. Dlaczego nie dajesz nam spać?
Nagle zamilkł. Wpatrywał się w miejsce, na które uparcie patrzył nasz pies.
Natychmiast dzwoń na policję powiedział ostro.
Dlaczego? Co tam jest? spytałam drżącym głosem, także odwracając wzrok w tamtą stronę.
I wtedy zobaczyłam coś strasznego W naszym własnym domu.
W rogu, niemal niewidoczna wśród fałd tapety i cienia od szafy, była maleńka czarna kropka obiektyw kamery.
Zamarliśmy. Urządzenie było tak dobrze ukryte, iż bez psa nigdy byśmy go nie zauważyli.
Policja przyjechała po pół godzinie. Funkcjonariusze zdjęli sprzęt, podłączyli do laptopa i przejrzeli nagrania.
Twarzy nie dało się rozpoznać ktoś wcześniej zatroszczył się o ukrycie swojej tożsamości. Policja wyjaśniła jednak, iż takie kamery są zwykle używane albo do inwigilacji mieszkańców, albo do zbierania kompromitujących materiałów.
Zastanawialiśmy się z Wojtkiem komu to było potrzebne? Nie mieliśmy wrogów, niczego cennego nie trzymaliśmy w domu.
Kilka dni później zadzwonił do nas śledczy. Kamera była podłączona do sieci i przesyłała nagrania na serwer w piwnicy sąsiedniego budynku.
Gdy tam wkroczyli z rewizją, okazało się, iż jeden z naszych sąsiadów cichy, niepozorny mężczyzna w średnim wieku od lat zbierał takie nagrania od różnych lokatorów.
Wkradał się choćby do mieszkań pod pretekstem „herbatki”, wykorzystując zaufanie ludzi.
Najstraszniejsze jednak było to, iż wśród setek plików znaleźliśmy folder z naszym nazwiskiem. Były tam nagrania z ostatnich tygodni każdy nasz ruch, rozmowy, choćby najbardziej intymne chwile wszystko zostało zarejestrowane.
Sąsiada aresztowano.
A pies? Stał się dla nas prawdziwym bohaterem. Gdyby nie jego nocne szczekanie, jeszcze długo żylibyśmy pod czyjąś obserwacją, choćby o tym nie wiedząc.

Idź do oryginalnego materiału