W samolocie obok mnie siedział mężczyzna, który bez skrępowania obrażał mnie z powodu mojej wagi, ale pod koniec lotu szczerze pożałował swojego zachowania.
Klasa biznesowa. Długi lot. Kupiłam bilet z wyprzedzeniem, wybrałam miejsce przy oknie chciałam po prostu spokojnie spędzić ten czas, trochę popracować i odpocząć. Wszystko przebiegało zwyczajnie: pasażerowie zajmowali miejsca, bagaże znikały w schowkach, stewardesy roznosiły wodę.
Właśnie usiadłam, gdy do samolotu wszedł mężczyzna w drogim garniturze. Trzymał w ręku skórzaną teczkę i z miną pełną pewności podszedł do swojego miejsca obok mnie. Rzucił okiem na fotel, potem spojrzał na mnie, wykrzywił się z niesmakiem i powiedział głośno, tak by słyszeli wszyscy dookoła:
Co to ma być? Zapłaciłem za klasę biznesową, a czuję się jak w tramwaju w godzinach szczytu!
Demonstracyjnie przewrócił oczami i rzucił mi pogardliwe spojrzenie.
Lecę na istotną konferencję, muszę się przygotować, a teraz choćby nie mogę wygodnie usiąść mruknął, ciężko opadając na fotel.
Zrozumiałam, do czego zmierza. A raczej do kogo.
Po co w ogóle takim jak ona sprzedają miejsca? burkn