Obietnice swatów o luksusowych warunkach dla naszego syna okazały się iluzją.

polregion.pl 1 tydzień temu

Ślubni swatowie powtarzali, iż nasz syn wprowadza się do pałacu – ale ich obietnice okazały się kłamstwem.

W małym miasteczku pod Gdańskiem, gdzie morska bryza niesie zapach wolności, moje życie w wieku 58 lat przyciemnia rozczarowanie ludźmi, których uważałam za rodzinę. Nazywam się Halina Kowalska, jestem żoną Jana Nowaka i matką naszego jedynego syna, Krzysztofa. Na swachinie narzeczonej Krzysztofa, Elżbiety, jej rodzice obiecywali złote góry: „Wasz syn wprowadza się do pałacu, pomożemy, jak tylko się da”. ale ich słowa okazały się puste, a ich pomoc – tylko pretekstem do drwin i upokorzeń. Teraz stoję przed wyborem: milczeć dla dobra syna czy walczyć o sprawiedliwość.

**Syn, dla którego żyliśmy**

Krzysiek to nasza duma. Wychowaliśmy go na wsi, w skromnym domu, gdzie każdy grosz miał znaczenie. Wyrosnął na mądrego, pracowitego człowieka, skończył studia i teraz pracuje jako inżynier w Gdańsku. W wieku 30 lat poznał Elżbietę, dziewczynę z miasta, i zakochał się. Cieszyliśmy się jego szczęściem, choć jej rodzina od razu wydała się inna – miejska, pełna ambicji. Na swachinie jej rodzice, Marek Szymański i Bożena Wiśniewska, wychwalali swoje mieszkanie, znajomości, możliwości. „Krzysiek ma szczęście, wprowadza się do pałacu, nie martwcie się, pomożemy” – mówili, a my uwierzyliśmy.

Elżbieta wydawała się miła: uśmiechnięta, uprzejma, wykształcona. Myśleliśmy, iż będzie dobrą żoną dla naszego syna. Wesele wyprawiliśmy huczne, wydaliśmy wszystkie oszczędności, choćby pożyczyliśmy pieniądze, by nie wypaść blado. Swatowie zapewniali: „My też dołożymy, pomożemy młodej parze”. Ale po ślubie ich „pomoc” zamieniła się w koszmar, który zniszczył nasze zaufanie.

**Kłamstwo, które wyszło na jaw**

Krzysiek i Elżbieta wprowadzili się do mieszkania jej rodziców – tego samego, które swatowie nazywali „pałacem”. Myśleliśmy, iż to przestronne lokum, gdzie młodym będzie wygodnie. Okazało się jednak, iż to stara trzypokojowa klitka, w której mieszkają sami swatowie, ich młodsza córka z mężem i dzieckiem, a teraz jeszcze Krzysiek z Elżbietą. Siedem osób w ciasnocie, z jedną łazienką i kuchnią! Krzysiek śpi z Elżbietą w maleńkim pokoju, a ich rzeczy leżą w kącie. Jaki pałac? To komunalka, nie dom dla młodej pary.

Swatowie nie tylko nie pomogli, jak obiecywali, ale zaczęli wykorzystywać Krzysztofa. Marek Szymański wymaga, by naprawiał ich samochód, woził na działkę, pomagał w remoncie. Bożena Wiśniewska każe Elżbiecie i Krzysiowi płacić rachunki za wszystkich, choć ledwo wiążą koniec z końcem. „Przecież mieszkacie w naszym mieszkaniu, bądźcie wdzięczni” – mówią. Krzysiek, nasz dobry syn, milczy, by nie wywołać kłótni, ale widzę, jak jest wyczerpany.

Najgorsze jest ich podejście do nas. Gdy przyjeżdżamy w odwiedziny, patrzą na nas z góry. „Wyście ze wsi, nie zrozumiecie życia w mieście” – rzuciła kiedyś Bożena Wiśniewska. Śmieją się z naszego akcentu, z ubrań, choćby z tego, iż przywieźliśmy domowe przetwory. Ich młodsza córka, Kasia, otwarcie nazywa nas „wieśniakami”. Cierpiałam dla Krzysztofa, ale ich drwiny bolą jak nóż w serce.

**Ból o syna**

Krzysiek się zmienił. Stał się cichy, zmęczony. Mówi, iż Elżbieta często się z nim kłóci przez rodziców, ale prosi, by się nie wtrącać. „Mamo, sam to ogarnę” – mówi, ale widzę, iż tonie. Chcą wynająć mieszkanie, ale swatowie naciskają: „Gdzie pójdziecie? Przecież nic nie macie”. My z Janem chcielibyśmy pomóc finansowo, ale oszczędności pochłonęło wesele, a emerytura ledwo starcza na życie. Czuję się bezsilna, widząc, jak mój syn jest wykorzystywany.

Próbowałam porozmawiać z Elżbietą. „Twoi rodzice obiecywali pomoc, a tylko utrudniają wam życie” – powiedziałam. Skinęła głową, ale odparła: „Oni tacy są, nie zmienię ich”. Jej słabość rozczarowała mnie. Myślałam, iż będzie stać przy Krzysztofie, a ona pozwala rodzicom nimi manipulować. Jan, mój mąż, złości się: „Halina, nie trzeba było wierzyć ich bajkom”. Ale skąd mieliśmy wiedzieć, iż to tylko kłamstwa?

**Co robić?**

Nie wiem, jak pomóc synowi. Porozmawiać ze swatami? Ale oni nie słuchają, uważają nas za gorszych. Namówić Krzysztofa, by odszedł? Kocha Elżbietę i nie chce kłótni. A może milczeć, by nie zniszczyć jego związku? Ale każdego dnia, gdy żyje w tym piekle, moje serce pęka. Przyjaciółki radzą: „Zabierz syna do domu, niech zaczyna od nowa”. ale on jest dorosły – nie mogę decydować za niego.

W wieku 58 lat chcę widzieć Krzysztofa szczęśliwego, w swoim domu, z żoną, która go wspiera. Ale swatowie obietnicami zwabili go w pułapkę, a ich szyderstwa upokarzają nas wszystkich. Czuję się oszukana, ale najbardziej boję się o syna. Jak go ochronić, nie tracąc? Jak zmusić swatów, by odpowiedzieli za swoje kłamstwa?

**Moje wołanie o sprawiedliwość**

Ta historia to mój krzyk o prawo do uczciwości. Swatowie, Marek Szymański i Bożena Wiśniewska, może nie chcieli źle, ale ich kłamstwa i pycha niszczą życie mojego syna. Krzysiek pewnie kocha Elżbietę, ale jego milczenie czyni go zakładnikiem jej rodziny. Chcę, by mój syn żył w świecie, gdzie jest szanowany, gdzie jego dom to nie ciasna klatka, ale twierdza. Niech zPostanowiłam, iż następnym razem, gdy swatowie znów zaczną drwić, powiem im wprost, iż ich „pałac” to nic więcej niż klatka z pozłacanymi kratami.

Idź do oryginalnego materiału