Kolacja się skończyła, a małżeństwo także.
Oszalałeś całkowicie? Edyta cisnęła serwetą o stół, aż kieliszek z winem zachybotał się niebezpiecznie. Zaprosić ją tutaj, do naszego domu!
Edyta, uspokój się Krzysztof nerwowo poprawił krawat. Nic strasznego się nie stało. Zwykłe spotkanie służbowe.
Służbowe? Głos Edyty się załamał, stając niepokojąco wysoki. O dziesiątej wieczorem? Przy butelce szampana i świecach?
Omawialiśmy nowy projekt…
Jaki projekt, Krzysztofie? Jaki projekt z tą… z tą Pauliną?
Krzysztof spuścił wzrok. Na stole wciąż stały talerze po kolacji tak się starał przygotować bigos, chciał żonie sprawić przyjemność. A teraz wszystko rozwiało się jak dym przez jeden niemądry telefon.
Edyta wstała i zaczęła nerwowo krążyć po kuchni. Czterdzieści trzy lata, ale wyglądała młodziej. Smukła, zadbana, zawsze dbała o siebie. Krzysztof często mawiał znajomym, iż z żoną mu się poszczęściło.
Słuchaj mnie uważnie zatrzymała się naprzeciw niego, ręce wsparte na biodrach. Nie jestem idiotką, choć traktujesz mnie jak taką. Ta dziewczyna dzwoni do ciebie codziennie, spóźniasz się z pracy, wracasz do domu pachnąc jej perfumami.
Edyta, przesadzasz…
Przesadzam? Wyciągnęła komórkę z kieszeni. A to co? Piętnaście nieodebranych połączeń od niej tylko dziś!
Krzysztof zbladł. Zapomniał, iż Edyta widzi wszystkie powiadomienia na jego telefonie przez wspólne konto rodzinne.
Dzwoniła w sprawach służbowych…
Służbowych! Edyta zaśmiała się gorzko. W sobotę, w niedzielę, o północy! Co to za pilna robota?
Krzysztof milczał, kręcąc w palcach widelec. Dwadzieścia dwa lata małżeństwa, a nigdy nie widział żony w takim stanie. choćby gdy mieli problemy finansowe, gdy chorowała jej matka, Edyta trzymała się dzielnie. Teraz była na krawędzi załamania.
Krzysztofie jej głos stał się cichszy, ale pełen bólu widzę przecież, co się dzieje. Zakochałeś się w niej.
Nie zaprzeczył, ale zabrzmiało to nieprzekonująco choćby dla niego.
Nie kłam mi! Nie okłamuj siebie! Znam cię dwadzieścia dwa lata, myślisz, nie widzę? Promieniejesz, gdy dzwoni. Oczy ci płoną, gdy wychodzisz do pracy. A gdy wracasz do domu…
Edyta nie dokończyła, ale Krzysztof zrozumiał. Gdy wracał, stawał się ponury, rozdrażniony. Dom wydawał mu się nudny w porównaniu z biurem, gdzie pracowała Paulina.
Edyta, porozmawiajmy spokojnie poprosił.
O czym? Usiadła na krześle naprzeciw. O tym, jak się zmieniłeś? O tym, iż przestałeś mnie widzieć? O tym, iż od miesiąca nie rozmawiamy naprawdę?
Krzysztof spojrzał na żonę uważnie. Rzeczywiście, kiedy ostatnio interesował się jej sprawami? Pytał, jak minął dzień? Wszystkie myśli zajmowała Paulina.
Jest młoda? cicho spytała Edyta.
Co to ma do rzeczy?
Ile ma lat, Krzysztofie?
Dwadzieścia osiem.
Edyta skinęła głową, jakby potwierdziły się jej najgorsze obawy.
Rozumiem. A ja mam czterdzieści trzy. Zestarzałam się dla ciebie.
Mówisz głupstwa.
Głupoty? Wstała i podeszła do lustra w przedpokoju. Spójrz na mnie, Krzysztofie. Te zmarszczki koło oczu, ta siwizna, którą co miesiąc farbuję. A ona młoda, piękna, bezdzietna, bez problemów.
My też nie mamy dzieci przypomniał Krzysztof.
Nie zgodziła się Edyta. I to moja wina. Nie mogłam ci ich urodzić.
Edyta, nie trzeba…
Trzeba! Trzeba wreszcie wszystko powiedzieć! Czuję się winna już piętnaście lat. Za każdym razem, gdy widzę dzieci, myślę: a może Krzysztof mi to wypomina? Może chce odejść do kobiety, która mu je da?
Krzysztof wstał, chcąc ją objąć, ale ona się cofnęła.
Nie dotykaj mnie. Odpowiedz szczerze: kochasz ją?
Zapadła cisza. Krzysztof patrzył w podłogę, a Edyta czekała na odpowiedź. W kuchni tykały stare ścienne zegary, kupione na trzecią rocznicę.
Nie wiem wymówił w końcu.
Nie wiesz, czy boisz się przyznać?
Edyta, to skomplikowane…
Dla mnie nie usiadła przy stole, składając dłonie. Albo kochasz mnie, albo ją. Bez dwóch zdań.
Krzysztof opadł na krzesło obok. W głowie miał zamęt. Z jednej strony żona, z którą przeżył najlepsze lata. Która go wspierała, wierzyła w niego, gdy zakładał firmę. Z drugiej Paulina, która pojawiła się pół roku temu i wszystko przewróciła do góry nogami.
A co czujesz, gdy jest blisko? kontynuowała Edyta przesłuchanie. Co się z tobą dzieje?
Czuję się… młody przyznał. Jakbym znów miał dwadzieścia pięć lat.
A ze mną?
Z tobą czuję się mężem.
I to źle?
Nie, nie źle. Ale… nudno.
Edyta skinęła głową, jakby otrzymała kluczową odpowiedź.
Zatem stałam się dla ciebie ciężarem.
Nie ciężarem. Jesteś dobrą żoną, Edyto. Najlepszą.
Ale
Przez mgłę łez Marek zobaczył, jak zimowe światło Warszawy odbija się w blyskającym pierścionku ślubnym, który zostawił na kuchennym blacie obok kluczy od mieszkania przy ulicy Wąwozowej. Ale blysk obracającego się pierścionka na pustym fotelu podgrzewał zimę w jego samochodzie tak bardzo, iż musiał otworzyć okno.