Odkryłam, iż miał drugi telefon… Ale prawda okazała się zupełnie inna, niż się spodziewałam.
Z Marcinem żyliśmy razem ponad dziesięć lat. Wydawałoby się, iż po tylu latach ludzie powinni być sobie bliżsi, rozumieć się bez słów. Jednak ostatnio coraz częściej czułam, iż między nami wyrosła niewidzialna ściana. Stał się zdystansowany, zamknięty w sobie. Starałam się nie dramatyzować – praca, wiek, zmęczenie, może po prostu minęło to romantyczne uczucie. Ale to wciąż bolało. Przecież przeszliśmy razem przez wiele: przeprowadzki, problemy finansowe, choroby rodziców, wychowanie syna… Czy to nie powinno nas związać?
Pewnego zwykłego wieczoru, sprzątając w sypialni, postanowiłam przejrzeć stare zimowe ubrania. Ze szafy wypadła stara męska kurtka, której Marcin, jak sądziłam, nie nosił od lat. Nagle z wewnętrznej kieszeni wypadł telefon. Niewielki, niedrogi, z podniszczoną obudową. Był naładowany i wyciszony. Wydało mi się to dziwne. Telefon wyglądał na używany, ale mój mąż nigdy o nim nie wspominał.
Pierwszym odruchem było odłożyć go z powrotem i udawać, iż niczego nie widziałam. Ale ciekawość zwyciężyła. Nie szukałam powodów do kłótni, ale jeżeli w rodzinie pojawiają się sekrety – to już niebezpieczne.
Otworzyłam menu. Nie było ani połączeń, ani wiadomości wychodzących. Tylko przychodzące. I wtedy serce ścisnęło mi się w piersi. Pierwsza wiadomość, którą przeczytałam, brzmiała:
„Znowu się pokłóciliśmy… Ale wiesz, jak bardzo cię kocham. Do zobaczenia wkrótce.”
Inna:
„Jesteś zły? Nie chciałam. Tylko jestem zmęczona. Biegnę do sklepu, nie gniewaj się.”
I jeszcze jedna:
„Nie powinieneś na mnie tak krzyczeć. Jest mi przykro. Ale i tak cię całuję.”
Zamarłam. Te słowa były napisane… przez mężczyznę? Nie, właśnie przez kobietę. A kierowane były wyraźnie do niej. Przewijałam dalej. Wszystkie wiadomości były podobne – czułe, pełne żalu, pożegnalne, namiętne. I wszystkie – bez odpowiedzi.
Trzęsłam się z gniewu. Ręce mi drżały, a w gardle stał mi suchy guzek. Czy on miał… kochanka? A może to kobieta tak się podpisywała? Albo on sam do siebie pisał? Nie rozumiałam, co się dzieje, a ta niepewność tylko wzmagała strach.
Dotarłam do pierwszej wiadomości. Zaczynała się tak:
„Nie umiem mówić. Kiedy jesteś blisko, tracę głos. Łatwiej mi pisać. To mój sekretny dziennik o tobie. Ten telefon jest jak mój tajemniczy przyjaciel. Będę pisać tu wszystko, co do ciebie czuję. Czasem mnie nie rozumiesz, ale kocham cię. Tylko ciebie. A jeżeli kiedyś ten telefon znajdziesz, wiedz – każda wiadomość jest o tobie.”
Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. To wszystko było o mnie. Przez cały ten czas prowadził… dziennik. Pisał o naszych kłótniach, o swoich uczuciach, o tym, czego nie potrafił powiedzieć na głos. Były tam zapiski z prawie dwóch lat. Próbował ratować nasz związek, jak tylko umiał. Milczał, ale pisał.
Gdy wieczorem wrócił z pracy, nie zachowałam milczenia. Po prostu podałam mu znaleziony telefon i powiedziałam: „Wszystko znalazłam.” Nie przestraszył się, nie szukał wymówek. Tylko westchnął, usiadł obok i przytulił mnie. Długo siedzieliśmy w ciszy.
A potem wpadliśmy na pomysł: założymy wspólną skrzynkę mailową. Będziemy tam pisać – wszystko, czego nie możemy powiedzieć na głos. To, co ważne. Uczucia, obawy, żale, pragnienia. I będziemy to czytać na zmianę. A potem rozmawiać. I przytulać się.
W ten sposób uratowaliśmy nasze małżeństwo. I, o dziwo, znów się zakochałam w swoim mężu. W tego samego Marcina, z którym kiedyś zaczynaliśmy od zera. W mężczyznę, który znalazł swój cichy sposób kochania.