O obrotach sfer niebieskich
1
Kopernik ze mnie żaden, domorosły astronom również ze mnie kiepski, toteż nie grozi Państwu, iż napiszę nową, rewolucyjną wersję wiekopomnego dzieła naszego astronoma, czyli De revolutionibus orbium coelestium novum, czyli O obrotach sfer niebieskich, nowe. Jednak kiedy przeczytałem, iż nasz poczciwa staruszka Ziemia, wbrew temu co przewidywali uczeni, zaczęła się kręcić ciut szybciej i to aż o jedną milisekundę z okładem w ciągu jednej doby, to pomyślałem sobie, iż trzeba się będzie mocniej Ziemi przytrzymać. Wszystko dlatego, by nie odlecieć…
2
Jedna milisekunda. Dużo to, czy mało? Niewiele, jak na zdolność obserwacji nieuzbrojonym okiem. Ba, niedostrzegalnie. Jednak naukowcom psuje to szyki zasadniczo. Dotychczas, gdy pomiary wskazywały iż Ziemia kręci się wolniej, mieli z tym kłopot odwrotny. Jednak dodając do czasu zegarów jedną dodatnią sekundę przestępną, zrównywali w ten sposób zegar naszej matki Ziemi z zegarami atomowymi, które przyjęli za wzorcowe. Teraz mają problem odwrotny i jeżeli ten trend się utrzyma, przyjdzie im jedną sekundę odjąć, czyli jak mówią fizycy, dodać jedną ujemną sekundę przestępną.
3
Dla przeciętnego zjadacza chleba, nie ma to żadnego odczuwalnego wymiaru. Z Ziemią kręcącą się wolniej, naukowcy radzili sobie do tej pory bez wysiłku, gdyż w danym roku, gdy czas wyznaczony przez ruch Ziemi odbiegał od czasu zmierzonego przez zegary atomowe, naukowcy na całym świecie zatrzymywali zegary atomowe na jedną sekundę. Zwykle o 23:59:59 30 czerwca lub 31 grudnia. W ten sposób zegary astronomiczne mogły nadrobić zaległość. Do ostatniej takiej operacji doszło w 2016 r. Od czasu, gdy Ziemia zaczęła przyśpieszać naukowcy mają zagwozdkę. prawdopodobnie i z tym sobie jakoś poradzą, bo pomysł, by raz w roku wstrzymać obrót Ziemi na sekundę wydaje się raczej nierealny. Chyba, iż Bóg palcem na chwilę przytrzyma, a na to się nie zanosi. Bóg ostatnio jakby mniej się nami przejmował. Zresztą, o ile Bóg, to który z tych wyznawanych na całym świecie?
4
Wyszedłem na balkon. Mogłem napisać za Bałtroczykiem, iż „wyszłem, bo mam blisko”, ale żona polonistka, ja posługujacy się językiem polskim autor, no po prostu nie wypada. Patrzę w rozgwieżdżone niebo i zastanawiam się oraz kontempluję. Zastanawiam się nad zrządzeniem losu, który sprawił iż Ziemia kręciła się wolniej gdy byłem młody i jeszcze wiele czasu mogłem sobie na Ziemi wyobrazić czy zaplanować. Teraz, kiedy i wyobraźni brakuje i czasu zostało wyraźnie mniej, staruszka Ziemia przyśpieszyła, jakby dając do zrozumienia, iż nie ma się co łudzić, iż będzie tak jak kiedyś. Jednak kontempluję. Rozgwieżdżone niebo, jakże rzadko widziane tego deszczowego lata. Jakże rzadko skupiające moją nieuważność, przyziemną ziemskość Ziemianina. I w tym nastroju zastanowienia, zostawiam Państwa na nadchodzący tydzień. Jak nic deszczowy, burzowy, letni. Taki, jaki lubię najbardziej.
5
Kopernik ze mnie żaden, domorosły astronom również ze mnie kiepski, toteż nie grozi Państwu, iż napiszę nową, rewolucyjną wersję wiekopomnego dzieła naszego astronoma, czyli De revolutionibus orbium coelestium novum, czyli O obrotach sfer niebieskich, nowe. Jedyne, co mogę obiecać, to iż napiszę jakiś kolejny wiersz, felieton, opowiadanie. Jeden lub kilka, jeżeli mój Bóg pozwoli. Na dokończenie powieści, których mam zaczęte co najmniej trzy i drugi tom SALIGI, chyba już czasu nie wystarczy. Dlatego wystarczyć musi to, co już jest. Takie mnie naszły smutne refleksje, gdy wracam do ostatnich pożegnań Krystyny Miłobędzkiej i Urszuli Kozioł. Poetek, które swoje odchodzenie zamieniły na piękne wiersze. Wiersze ostatnie. Czytam je nabierając wprawy na to samo doświadczenie, gdy obroty sfer niebieskich przestaną mnie dotyczyć. Gdybyście jednak uznali, iż chcecie coś z tego, co napisałem, dla siebie zatrzymać, polecam właśnie wydane trzy tomy mojej poezji z serii Tkaniny. Trzy z dwunastu, które przygotowałem i zaplanowałem do wydania, nim sfery niebieskie przestaną się nade mną obracać. Dwa tomy może jeszcze w tym roku…
Bydgoszcz, 25 lipca 2025 r.,
© Wojciech Majkowski