O, jak piękne macie nowe miejsce – przestronne, jasne, przytulne! Musimy z Petkiem przyjechać latem na dwa miesiące na odpoczynek!

polregion.pl 3 dni temu

„I co to ma być?!” – wybuchnęła Weronika, stojąc na środku salonu. Głos jej drżał z irytacji. Rozejrzała się po pokoju, jakby szukając odpowiedzi na swoje pytanie wśród mebli lub ścian.

„Znowu?! Trzeci raz w tym miesiącu! Ile można?!”

Na kanapie, rozluźniony, leżał Jakub. W jednej ręce trzymał telefon, w drugiej pilot do telewizora. Powoli spojrzał na żonę, ale jego oczy pozostały obojętne, jak zawsze, gdy chodziło o jego matkę.

„Co znowu?” – zapytał, mrużąc oczy. – „Nie zaczynaj od razu histerii. Dopiero co wróciłem do domu, chcę odpocząć.”

„Histerii?” – Weronika zrobiła krok do przodu, głos jej stał się wyższy. – „Ty to nazywasz histerią? Pięć tysięcy! Ot, tak! Bez wyjaśnień, bez pytań! choćby nie zapytałeś, na co ich potrzebuje! Po prostu przelałeś!”

Jakub odłożył telefon, cicho wzdychając. Na jego twarzy malowało się raczej zmęczenie niż zdziwienie.

„No i co z tego? To moja mama. Potrzebuje pomocy – pomogłem. O co chodzi?”

Weronika podeszła bliżej, policzki jej płonęły.

„Chodzi o to, iż oszczędzamy na dom letniskowy! Uzgodniliśmy to! Każda złotówka idzie na nasz wspólny cel! A ty co miesiąc wyrzucasz pieniądze w błoto! Raz leki, raz remont, a teraz te 'nieprzewidziane wydatki’! Może potrzebowała nowego telefona?”

Jakub znów westchnął, przecierając nasadę nosa.

„Jest starsza, Weronika. Trudno jej samodzielnie ogarnąć. Czasem łatwiej pomóc niż tłumaczyć.”

„Starsza? Ma tylko sześćdziesiąt pięć lat! Biega więcej niż ty! Teatr, klub wiejski, wycieczki! A my? Musimy rezygnować z własnych planów przez jej zachcianki?”

„Weronika!” – głos Jakuba po raz pierwszy zadrżał z niezadowoleniem. – „Nie mów tak o mojej mamie. Ona nas wychowała.”

„Wychowała ciebie, Jakubie, nie mnie. I tak, jestem jej wdzięczna. Ale to nie znaczy, iż może wciąż żądać pieniędzy! Żyjemy z jednej pensji. Moje zlecenia są nieregularne. Przecież wiesz!”

I wiedziała. Po zamknięciu agencji reklamowej, gdzie Weronika pracowała jako dyrektor kreatywny, przeszła na freelancing. Pracę miała, ale dochód bywał zmienny. Ich budżet był kruchy jak szkło. Każda nieprzemyślana wydatkowa decyzja – jak uderzenie w nie.

Marzyli o domku letniskowym. Ta myśl żyła w nich już blisko trzy lata – chatka za miastem, taras opleciony bluszczem, grill z przyjaciółmi, wieczorne ogniska. Ale za każdym razem, gdy kwota zbliżała się do upragnionej, coś się działo: remont u teściowej, leczenie zębów, nowe tapety, nowy sprzęt… I znów byli w punkcie wyjścia.

„Po prostu jestem zmęczona” – cicho powiedziała Weronika, podchodząc do okna. – „Zmęczona byciem na drugim miejscu. Zmęczona życiem w oszczędnościach, podczas gdy twoja mama wydaje na swój komfort.”

Jakub podszedł, ale nie przytulił jej.

„Jest chora, Weronika. Potrzebuje wsparcia.”

„Na co jest chora? Na chęć podróżowania i kupowania? Spokojnie jeździ na wakacje, chodzi do restauracji, a my nie byliśmy na urlopie od dziesięciu lat!”

„Przestań” – stanowczo powiedział Jakub, choć głos znów stał się obojętny. – „Nie chcę o tym rozmawiać.”

„Oczywiście, iż nie chcesz!” – Weronika gwałtownie się odwróciła. – „Nigdy nie chcesz rozmawiać, gdy chodzi o twoją matkę. Dla ciebie to świętość, a ja jestem wredna, bo chcę jej źle. Ale nie chcę! Chcę sprawiedliwości! I naszego domku!”

Jakub zamilkł. Jego ramiona się przygarbiły, wzrok opadł na podłogę. Weronika znała ten wyraz twarzy. Nie zamierzał się sprzeczać. Po prostu będzie milczał. I za parę godzin odejdzie, jakby nic się nie stało.

„Dobra…” – mruknął. – „Idę spać.”

I wyszedł, zostawiając ją samą.

Weronika została przy oknie, patrząc w ciemne niebo. Gwiazdy migotały chłodnym, obojętnym światłem. Wiedziała: dopóki Jakub sam się nie opamięta, nic się nie zmieni. Za bardzo przywykł być synem, by stać się mężem. I zbyt kochał swoją matkę, by usłyszeć żonę.

***
Nazajutrz rano przyszło nie tylko kawy i poranny jogging, ale też ciężar zmęczenia. Weronika wybiegła na ulicę, mając nadzieję, iż ruch oczyści jej umysł. Czasem biegała, by zapomnieć. Tego dnia – by zrozumieć.

Gdy wróciła, Jakub szykował się do pracy. Jego twarz była nieco złagodzona, ale nie do końca.

„Weronika, posłuchaj” – zaczął, poprawiając krawat. – „Porozmawiam z mamą. Obiecuję.”

Weronika zatrzymała się, wpatrując się w niego.

„O czym konkretnie zamierzasz rozmawiać? O tym, żeby przestała wydawać nasze pieniądze? Wiesz, iż to bez sensu. Umie się tłumaczyć lepiej niż niejedna gwiazda telewizji.”

„Spróbuję” – wciąż unikał jej wzroku. – „Może tym razem to coś naprawdę ważnego. Po prostu nie spytałem.”

„Pewnie. Zawsze ważne. Zwłaszcza gdy chodzi o jej zachcianki.” – Weronika westchnęła, czując narastającą w środku znajomą gorycz.

„Dobra, muszę lecieć. Pogadamy wieczorem.” – gwałtownie pocałował ją w czoło i wyszedł.

W mieszkaniu zapanowała ciężka, dusząca cisza.

***
Poznali się na imprezie u wspólnego znajomego. Wtedy wszystko było inaczeNastępnego dnia Weronika wzięła głęboki oddech i postanowiła, iż tym razem nie ustąpi – ich wspólne marzenie było warte walki, choćby jeżeli miała stoczyć ją sama.

Idź do oryginalnego materiału