Nowy serial Netflixa pokochają fani „Peaky Blinders”. „Ród Guinnessów” bije rekordy popularności

miumag.pl 2 godzin temu
Jesienna ramówka Netflixa zaskakuje rozmachem, ale to właśnie serial „Ród Guinnessów” wystrzelił w górę list przebojów. Ośmioodcinkowa saga Stevena Knighta (twórcy „Peaky Blinders”) zabiera do Dublina lat 60. XIX wieku, gdzie czwórka spadkobierców po śmierci Sir Benjamina Lee Guinnessa musi udźwignąć ciężar fortuny i nazwiska. Emocje buzują jak świeże piwo, a familijna gra o władzę nie ustępuje intensywnością gangsterom z Birmingham. W Polsce tytuł zadebiutował 25 września 2025 r. i w ciągu zaledwie dwóch dni przyciągnął 3,5 mln widzów. Co wiemy o hitowym show twórców serialu „Peaky Blinders”?


Twórcy „Peaky Blinders” znów zachwycają! O czym opowiada serial „Ród Guinnessów”?


Steven Knight, znany na całym świecie jako twórca kultowego „Peaky Blinders”, powraca z nową opowieścią, która ponownie łączy historyczny rozmach z intymnymi dramatami.
Tym razem przenosi widzów do XIX-wiecznego Dublina, gdzie rodzeństwo Guinnessów — Arthur, Edward, Anne i Ben — staje przed zadaniem utrzymania rodzinnego imperium browarniczego po śmierci ojca, Sir Benjamina Lee Guinnessa. To moment, w którym nazwisko staje się zarówno błogosławieństwem, jak i ciężarem, a walka o władzę rozgrywa się nie tylko na salach parlamentarnych i rynkach handlowych, ale też przy rodzinnym stole.
Serial „Ród Guinnessów” wciąga od pierwszych minut. W tle słychać dźwięk tłoczni piwa i szmer ulic Dublina, a na pierwszym planie rozgrywają się dramaty osobiste i polityczne spory, które kształtują przyszłość jednej z najbardziej znanych marek świata. Knight ponownie sięga po swój sprawdzony przepis: młodzi bohaterowie stoją w obliczu potężnych struktur społecznych, a historia miesza się z mitem, nadając wydarzeniom puls znany z „Peaky Blinders”.
Akcja obejmuje nie tylko Irlandię, ale też Nowy Jork — to właśnie tam Edward Guinness próbuje rozszerzyć wpływy rodzinnego browaru na Stany Zjednoczone, mierząc się z irlandzką diasporą, fenianskim ruchem i bezwzględnymi graczami politycznymi. Całość tworzy gęstą, wielowątkową sagę, w której industrialny świat spotyka się z rodową dumą, a lojalność zderza się z ambicją.


fot. Netflix Media Center


Fakty kontra fikcja: ile prawdy jest w „Rodzie Guinnessów”?


Choć „Ród Guinnessów” to produkcja fabularna, jej fundamenty opierają się na rzeczywistych wydarzeniach i postaciach z XIX-wiecznej Irlandii. Rodzina Guinnessów istniała naprawdę — to właśnie dzięki niej browar Guinness stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli kraju. Serial zaczyna się po śmierci Sir Benjamina Lee Guinnessa (1798–1868), przedsiębiorcy i polityka, który rozbudował rodzinny biznes i zasiadał w brytyjskim parlamencie. Jego dzieci – Arthur, Edward, Anne i Benjamin – również były postaciami historycznymi, choć ich osobiste relacje, konflikty i romanse zostały przez scenarzystów wyraźnie zbeletryzowane.


Twórca serialu, Steven Knight, podkreśla, iż inspiracją były fakty, ale nie biograficzna wierność.


„Im bardziej niewiarygodne rzeczy pojawiają się w serialu, tym większe prawdopodobieństwo, iż wydarzyły się naprawdę”

– mówił w jednym z wywiadów.


W rzeczywistości Arthur Guinness rzeczywiście kandydował do parlamentu i został posłem, jednak skandal wyborczy przedstawiony w serialu jest mocno udramatyzowany. Podobnie ekspansja browaru do Nowego Jorku miała miejsce, ale bez udziału tajnych porozumień z Fenianami czy zamachów politycznych.
Z dużą dbałością odtworzono natomiast realia XIX-wiecznego Dublina: industrialne pejzaże, społeczne napięcia między protestancką elitą a katolicką większością, a także ogromną rolę browaru Guinnessa w życiu miasta. To właśnie ten historyczny kontekst sprawia, iż „serial Ród Guinnessów” nie jest jedynie kostiumowym dramatem, ale także ciekawym tłem edukacyjnym, które pozwala lepiej zrozumieć irlandzką historię drugiej połowy XIX wieku.


fot. Netflix Media Center


Obsada „Rodu Guinnessów”: międzynarodowe gwiazdy i świeże twarze


Jednym z najmocniejszych atutów „Rodu Guinnessów” jest jego obsada. Steven Knight po raz kolejny sięgnął po połączenie sprawdzonych aktorów i młodych talentów, tworząc zespół, który z łatwością dźwiga zarówno ciężar historycznej sagi, jak i współczesną intensywność emocji.
W roli Arthura Guinnessa — najstarszego syna i przyszłego lidera browaru — występuje Anthony Boyle, znany z serialu „Masters of the Air”. Jego interpretacja Arthura to mieszanka wewnętrznego niepokoju i przywódczej determinacji, która przywodzi na myśl Thomasa Shelby’ego z „Peaky Blinders”. Aktor podkreślał w rozmowach z mediami, iż rola Guinnessa była dla niego wyjątkowym wyzwaniem: „To człowiek, który uczy się odwagi na oczach wszystkich” – mówił Boyle.
Partneruje mu Louis Partridge jako Edward Guinness — ambitny, chłodny strateg, który patrzy na rodzinny biznes przez pryzmat globalnej ekspansji. Partridge, znany wcześniej z „Enola Holmes 2” i serialu „Pistol”, wnosi do roli młodzieńczą pewność siebie i elegancką powściągliwość. W roli Anne występuje Emily Fairn, a Fionn O’Shea wciela się w najmłodszego z rodzeństwa, Bena, balansując między rodzinnym dziedzictwem a osobistymi słabościami.
Drugoplanowe role również robią wrażenie. James Norton jako Sean Rafferty — lojalny, ale skomplikowany ochroniarz browaru — nadaje opowieści dodatkowej głębi. W serialu pojawia się także Jack Gleeson (tak, ten sam, który wcielał się w Joffreya z „Gry o tron”) w roli Byrona Hedgesa, a Dervla Kirwan jako Agnes Guinness dopełnia rodzinnego portretu elegancją i żelaznym charakterem.


fot. Netflix Media Center


Rekordy oglądalności i finałowy strzał. Czy powstanie 2. sezon „Rodu Guinnessów”?


„Ród Guinnessów” wszedł na Netflixa z impetem, jakiego mało kto się spodziewał. Już w ciągu pierwszych 48 godzin od premiery serial obejrzało 3,5 miliona widzów, co uczyniło go jednym z najmocniejszych jesiennych debiutów platformy. Fenomen oglądalności potwierdza, iż połączenie rodzinnej sagi, politycznej intrygi i wyrazistej realizacji wciąż działa na publiczność jak magnes. W mediach społecznościowych serial natychmiast zaczął generować liczne teorie fanów i dyskusje wokół otwartego zakończenia.
Ostatni odcinek sezonu kończy się spektakularnym cliffhangerem podczas wiecu politycznego Arthura Guinnessa. Gdy rodzina jednoczy się publicznie, a napięcie sięga zenitu, pada strzał — i ekran ciemnieje. Twórcy celowo pozostawili widzów w zawieszeniu, nie ujawniając, kto został trafiony ani jakie będą konsekwencje zamachu. To klasyczny zabieg Knighta, który doskonale wie, jak podsycić apetyt na więcej, nie zdradzając za dużo.
Na początku października Netflix nie potwierdził jeszcze oficjalnie zamówienia drugiego sezonu, jednak zarówno skala sukcesu oglądalności, jak i bogaty materiał historyczny sugerują, iż kontynuacja jest bardzo prawdopodobna. W grę wchodzą nowe wątki związane z ekspansją browaru w USA, rozgrywki polityczne w Dublinie oraz dalsze losy Arthura i jego rodzeństwa. „Ród Guinnessów” zostawił widzów dokładnie tam, gdzie chciał — w stanie pełnego napięcia i oczekiwania.


fot. Netflix Media Center
Idź do oryginalnego materiału